Po wypadku zmieniło się życie rodziny
Po wypadku drogowym Elżbieta Ostrowska jest przykuta do łóżka.
Był Wielki Czwartek. Elżbieta Ostrowska wracała z 9-letnią córką z przychodni. – Pierwszy raz w życiu po 28 latach pracy wzięłam urlop przed Wielkanocą. Świąt jednak nie zdążyłam przygotować – mówi z goryczą 46-letnia słupszczanka.
– Szłyśmy z Anetką chodnikiem ulicą Dąbrówki. Ja od strony jezdni. Córkę trzymałam za rękę. Nagle poczułam wielki ból, uderzenie w biodra. Straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, leżałam na piasku. Pytałam, gdzie jest Aneta. Chciałam wstać, ale jakiś mężczyzna przytrzymał mnie, bym się nie ruszała. Anetkę trzymała za rękę kobieta. Córka krzyczała: „Mamo, co ci jest!?”. Ten mężczyzna pokazał mi sprawcę wypadku. Młody chłopak stał do mnie tyłem. Założył kaptur na głowę. Nie odwrócił się. Nie podszedł. Nie zapytał, jak się czujemy. Trafiłyśmy na SOR. Anetka była tylko lekko potłuczona. Ja miałam złamanie kości miednicy. Przeszłam operację. Wstawiono mi dwie blachy i sześć śrub.
– Jadący mercedesem 190 ulicą Na Wzgórzu w stronę Dąbrówki 19-letni Oskar B. nie ustąpił pierwszeństwa 64-letniemu Krystianowi J., jadącemu mercedesem viano ulicą Sierpinka w stronę św. Piotra – mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. – Siła zderzenia samochodów odrzuciła mercedesa 190 na chodnik, którym szła matka z córką. Kobieta nadal jest w ciężkim stanie. Kierowcy nie przedstawiono jeszcze zarzutów.
Elżbieta Ostrowska nie miała szans w żaden sposób zareagować. – To była sekunda. Nawet nie słyszałam huku zderzenia samochodów – słupszczanka przywołuje złe wspomnienia. – Od miesiąca jestem przykuta do łóżka i zdana na opiekę mojej 78-letniej mamy. Przeprowadziłyśmy się do niej, bo mąż pracuje, a ja nie jestem w stanie sama funkcjonować. Gdy słyszałam, że ktoś wjechał w ludzi na przystanku, na chodniku, myślałam, że to tragedia. Jednak nigdy nie pomyślałam, że to może przydarzyć się mnie. Lekarz powiedział, że co najmniej osiem miesięcy mam wycięte z życia i nie wiadomo, czy i jak będę chodzić.
Cierpienia słupszczanki są ogromne. Tragedia jednak mogła być jeszcze większa. Jej 9-letniej córce nic się nie stało, a w prawidłowo jadącym mercedesie viano z parą 64-latków z Niemiec podróżowały dziewczynki w wieku 6 i 8 lat.
– Dla mnie najbardziej zaskakującą informacją jest to, że młodemu, niedoświadczonemu kierowcy, który kompletnie zlekceważył przepisy, nie zabrano prawa jazdy. Mąż po wypadku poszedł na miejsce zdarzenia. Na jezdni nie widział żadnych śladów hamowania – mówi pani Elżbieta.
Dochodzenie trwa
– Zostali przesłuchani kierowcy – informuje Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. – 19-latek nie ma jeszcze zarzutów, bo czekamy na opinie biegłych, którzy ocenią stan techniczny pojazdu, zrekonstruują wypadek i opiszą obrażenia. Jednak wszystko wskazuje na to, że to 19-latek jest sprawcą. Wnioskowaliśmy o za-branie mu prawa jazdy, ale prokurator odmówił wydania takiego postanowienia.
– Policja może zatrzymać prawo jazdy za pokwitowaniem w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że popełniono przestępstwo, za które w przyszłości może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów – tłumaczy Renata Krzaczek-Śniegocka, słupska prokurator rejonowa. – Prokurator odmówił zatrzymania prawa jazdy, bo okoliczności nie wskazują, że taki zakaz zostanie przez sąd orzeczony, a kierowca nie jest podejrzanym.