Po wizycie u fryzjera na prywatkę
Wizyta u fryzjera to był dawniej dla każdej rodziny spory wydatek. Fryzjerzy się cenili, na ich usługę nie wszystkich było stać. Mężczyźni chodzili tam nie tylko, by podciąć włosy, ale i by się ogolić.
Fryzjer, taki jak Brunon Benzeman, doskonale znał się na swoim fachu. Klient był zadowolony, a bliscy, którzy się przyglądali, mogli być spokojni, że brzytwę trzyma pewnie.
Krzesło u fryzjera było jakże inne od tego, które jest dzisiaj. Zamontowano na nim specjalny mechanizm, by klientowi wygodnie było trzymać głowę.
Zakład Brunona Benzemana w Czersku znajdował się w istniejącym do dziś domu przy ul. Starogardzkiej 26. Po wyjściu od fryzjera klient już bez wstydu mógł wyjechać do większego miasta, czy na przykład wybrać się na imprezę taneczną.

Na zdjęciu matka i córka - Melania i Halina Burczyk. Pani Halina sprowadziła się do Czerska, ale wcześniej mieszkała z rodzicami w Gdyni. Tata pani Haliny był sędzią. Widzimy obie panie, jak spacerują ul. 10 Lutego w Gdyni. Było lato 1939 r. Mama to elegancka kobieta z kapeluszem i w sukni z żabotami, a córka nosiła się jeszcze wówczas, jak to młoda dziewczyna, na marynarską nutę. Odpowiednia sukienka i czapka, a jakże, w mieście portowym - marynarska. Tak się składa, że pani Halina mieszkała później właśnie w budynku przy ul. Starogardzkiej.