Po tragedii w Rytlu. Pożar w saunie zabił młodego mężczyznę
To była tragedia dla całej rodziny. Biegły ustalił, jak doszło do pożaru sauny w Rytlu Kaliskach, co skończyło się śmiercią 20-letniego chłopaka.
Był 14 lutego ok. godz. 17. Rytel Kaliska na wybudowaniu. Dom jednorodzinny. Bracia byli sami w domu. Rodzice gdzieś wyjechali. Nikt by nie pomyślał, że dorosły już mężczyzna - ich syn - nagle we własnej łazience stanie w płomieniach. Nie udało się go uratować. Oparzenia były zbyt liczne. Gdy straż przyjechała na miejsce, chłopak był jeszcze przytomny, ale widok był straszny.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania pożaru. Powołano biegłego z dziedziny pożarnictwa i wybuchów mł. bryg. inż. Krzysztofa Łangowskiego, by ustalić przyczynę pożaru. Jego ustalenia są porażające. Stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że pożar powstał w pomieszczeniu pierwszej łazienki, tuż za kuchnią, w prawym skrzydle budynku na parterze.
- Miejsce zainicjowania ognia znajdowało się w okolicy mebli wiklinowych pomiędzy lewą ścianką drewnianej sauny a ścianą czołową wanny narożnikowej - ustalił biegły. - Ogień bardzo szybko spowodował objęcie przez płomienie wikliny oraz lewej ścianki sauny i ścianki wanny wykonanej z tworzywa sztucznego.
W postanowieniu o umorzeniu śledztwa o świeczce nie ma mowy, ale podobno to ona była źródłem ognia na wiklinie. To, co wydarzyło się później, przypomina scenę z horroru. Ogień się przygasił, bo w łazience nie było tlenu. Niepełne spalanie doprowadziło do zwiększenia toksycznych i palnych gazów pożarowych. Minęło najpewniej kilkanaście minut, gdy zaniepokojony wyczuwalnym w kuchni dymem brat wszedł do łazienki. Wtedy przez uchylone z kuchni do łazienki drzwi dopłynęło powietrze. Tak doszło do wybuchu - zmieszane z gazami pożarowymi powietrze spowodowało wyrwanie drzwi z zawiasami i jednocześnie na stojącym w środku łazienki Mateuszu zapaliła się odzież. Mimo natychmiastowej pomocy udzielonej przez brata, a później przez strażaków, Mateusz zmarł.