Miniony rok upłynął pod znakiem umacniania się rządowej kontroli nad władzą sądowniczą. W życie weszła znowelizowana, ale też - jak twierdzą eksperci - okaleczona ustawa o Sądzie Najwyższym. Potem dwie afery zatrzęsły trójpodziałem władzy. Walec jednak jedzie dalej.
To nie było ustępstwo wobec Komisji Europejskiej, to było wykonanie pewnych wskazań i sugestii zgłoszonych przez TSUE - w styczniu ubiegłego roku tłumaczył prezydent Andrzej Duda mówiąc o nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Pozorny kompromis
Nowela weszła w życie 1 stycznia 2019 roku. I była kompromisem.
- Ta nowelizacja ukazała aspekt śmieszności prezydenta - komentuje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS. - To on przecież wcześniej zawiadamiał sędziów, że przechodzą w stan spoczynku i nie wydawał przy tym żadnego postanowienia.
Z kolei zdaniem politologa prof. Janusza Golinowskiego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego fakt złożenia projektu noweli był dowodem na to, że środowisko obozu rządzącego jest skłonne do kompromisu i nie chce dalej rozdzierać szat. - PiS chce zachować twarz, ale myślę, że nie zrezygnuje w całości z tych reform, które zapoczątkowało, bez względu na to, jak się je ocenia. Mówi się o następnych aferach korupcyjnych, które tylko psują wizerunek obozu władzy, dlatego on nie może otwierać zbyt wielu frontów - dodaje Golinowski.
Czytaj więcej w pełnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień