Po otwarciu można wyróżnić prawie całą drużynę Falubazu
Ekantor.pl Falubaz udanie zainaugurował nowy sezon. Pokonał torunian 54:36. Dla Get Well to już druga porażka na początku rozgrywek
Nie trzeba nikogo przekonywać jak ważne jest otwarcie sezonu. Boleśnie przekonała się o tym drużyna z Torunia, która przed tygodniem przegrała u siebie z Cash Broker Stalą Gorzów, a w teraz poległa w Zielonej Górze. Drużyna Jacka Gajewskiego i Roberta Kościechy po takim falstarcie musi odrobić straty i mocno gonić rywali w tabeli.
Przypomnijmy, że mecz pierwszej kolejki, w którym to Falubaz miał podejmować ekipę z Grudziądza został przełożony na 2 maja. Zatem starcie z Get Well było pierwszym w tym roku ligowym ściganiem w wykonaniu zielonogórzan. Nie ma to jak udana inauguracja! - Uważam, że w naszym wykonaniu wyszło to z mocnym przytupem. Jesteśmy w dość komfortowej sytuacji. Wydaje mi się, że morale w zespole są mocne - komentował kierownik drużyny Falubazu Tomasz Walczak.
Patrząc na zdobycze punktowe zielonogórzan ciężko się do kogoś specjalnie przyczepić, może poza Sebastianem Niedźwiedziem. Młodzieżowiec zdobył tego dnia zaledwie jedno „oczko”. - Praktycznie wszyscy zasługują na wyróżnienie, chociaż trzeba przyznać, że przed Sebastianem jeszcze trochę pracy nad sprzętem - ocenił przedstawiciel sztabu szkoleniowego Falubazu.
Walczak zdradził także kulisy przygotowań do sobotniego spotkania. - Tor był przygotowany świetnie już w piątek. Niestety, w nocy od godz. 23.00 do prawie 5.00 rano dość intensywnie padało. Nawierzchnia była twarda, więc woda spłynęła do krawężnika i bardzo odmoczyła wewnętrzną część toru. Ukłony należą się w kierunku naszego toromistrza Adama Wareckiego, który wykonał wielką robotę. Swoimi radami pomogli także sędzia i komisarz. Mieliśmy fajne ściganie na bezpiecznym torze - tłumaczył kierownik drużyny Falubazu
Zdaniem Patryka Dudka, który był czołową postacią zielonogórskiej drużyny (w tym meczu zdobył 12 pkt dop. red.), ważne jest to, żeby dobrze wejść w sezon. - Cieszę się ze swojej postawy, jak i z całego zespołu. Nie ukrywam, że przed tymi zawodami było wiele niewiadomych. Osobiście byłem mocno podenerwowany i nie do końca przekonany co do tych warunków torowych. Wiadomo, ze jak jest zła aura, to tor robi się nieco inaczej, po to, aby mecz się odbył. Najważniejsze jest, że wszyscy są cali - przekonywał popularny „Duzers”.
Po spotkaniu nietęgą minę miał współprowadzący toruńską ekipę. W Get Well kompletnie zawiódł po raz drugi z rzędu Chris Holder, a także niespodziewanie aktualny indywidualny mistrz świata Greg Hancock. Obaj zdobyli łącznie... cztery punkty. - Mamy problemy z zawodnikami, którzy prowadzą parę. Chris od samego początku tego sezonu boryka się ze sprzętem, czy z samym sobą. Ciężko to teraz określić. Mam nadzieję, że szybko się podniesie, bo bardzo potrzebujemy jego punktów – komentował trener Kościucha. - Można tylko pochwalić Grzegorza Walaska i Michaela Jepsena Jensena. Próbowali walczyć i pokazali poziom, który nas zadowala. Wielkim plusem okazali się po raz kolejny juniorzy – dodał szkoleniowiec.
Na „stare śmieci” wrócił Grzegorz Walasek, co nadawało kolorytu sobotniej konfrontacji. Były kapitan Falubazu debiutował w składzie popularnych „Aniołów”. Doświadczony jeździec zdobył 10 i jak się później okazało najwięcej pkt dla torunian. – Jeżdżę na żużlu już ponad 20 lat, a tego dnia zachowywałem się trochę tak, jakby dopiero zdawał licencję. Toaleta-kuchnia i tak na przemian. Nie wiem dlaczego tak było. Może z powodu przyjazdu do Zielonej Góry? (śmiech). - zastanawiał się. - Nie będę ukrywał, że podchodziłem do tego spotkania dość nerwowo. Kiedy wydawało mi się, że ogarnąłem już kwestie sprzętowe, to zacząłem myśleć, że cokolwiek robię teraz będzie lepsze, ale okazywało się nie dobre. Chyba potrzebuje trochę czasu i takiej pewności, że będę jeździł w składzie - przekonywał 41-latek.