Po antykoncepcję awaryjną kobiety muszą zgłosić się do lekarza
Tabletka „dzień po”, czyli antykoncepcja awaryjna, od niedzieli dostępna będzie tylko na receptę. Tak zdecydowali posłowie.
Jeszcze nigdy żaden lek w Polsce nie wzbudzał tylu emocji i kontrowersji. Nad sprzedawaną po jednej sztuce w pudełku tabletką EllaOne debatował cały polski Sejm. Wszyscy posłowie musieli przegłosować ustawę, która wprowadzała przepis nakazujący sprzedaż tej awaryjnej antykoncepcji tylko na receptę. Nie wystarczyło rozporządzenie, ani decyzja inspektora farmaceutycznego.
Ta swoista specustawa została przegłosowana tuż przed Dniem Matki. Prezydent podpisał ją 22 czerwca, a dokładnie miesiąc później jej przepisy wchodzą w życie. Oznacza to, że 22 lipca to ostatni dzień, kiedy tabletkę EllaOne można kupić bez recepty.
W poznańskich aptekach farmaceuci nie zauważyli większego zainteresowania tym lekiem na kilka dni przed wejściem w życie ustawy. - Nawet nas to zdziwiło, bo zamieszanie wokół antykoncepcji awaryjnej było duże - mówi Anna Szymkiewicz-Pytka, magister farmacji w prywatnej aptece. - Ale nie przełożyło się ono na zainteresowanie tymi tabletkami.
Do Wielkopolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej dotarło kilka sygnałów o próbach kupienia większej liczby tabletek EllaOne po tym, jak już wiadomo było, że będą one na receptę.
- Były to sporadyczne przypadki - mówi Alina Górecka, prezes Wielkopolskiej Izby Aptekarskiej. - Farmaceuta może odmówić sprzedaży leków w takiej sytuacji i nie ma to nic wspólnego z tak zwaną klauzulą sumienia. Chodzi o podejrzenie, że ktoś kupuje te tabletki, aby sprzedawać je dalej, a to jest zakazane. Jeśli jednak chciałby je kupić na własny użytek to farmaceuta również powinien zareagować ze względu na możliwe skutki uboczne, bo ewidentnie nie są to preparaty obojętne dla zdrowia. Sprzedanie komuś dziesięciu sztuk EllaOne to przyzwolenie na rujnowanie swojego zdrowia.
Tabletka EllaOne nie cieszy się aż takim zainteresowaniem, na jakie wskazywałyby protesty organizowane po wprowadzeniu jej na receptę. - W tym roku sprzedaliśmy dwie sztuki awaryjnej antykoncepcji bez recepty - przyznaje Małgorzata Horoszkiewicz, właścicielka apteki Botaniqua w Poznaniu.
Podobne liczby podają pozostałe apteki. Nie sprawdziły się więc obawy przeciwników tej antykoncepcji, którzy przekonywali, że tabletki „dzień po” staną się codzienną formą zapobiegania ciąży. Farmaceuci twierdzą, że kobiety mają świadomość, że dawka hormonów w tych lekach nie jest obojętna dla zdrowia i sięgają po nie tylko w naprawdę szczególnych sytuacjach. Dodatkowo, barierą jest cena. Jedna tabletka EllaOne kosztuje ponad 120 złotych.
- Teraz, do tej ceny kobiety w awaryjnej sytuacji będą musiały doliczyć koszt wizyty u lekarza, który wypisze potrzebną receptę - mówi farmaceutka w jednej z aptek sieciowych w Poznaniu. - I tylko to ta ustawa zmieni, czyli koszty dla zwykłej kobiety w potrzebie.
Przeciwko zmianom, które wprowadziły EllaOne na receptę protestują organizacje kobiece. Na profilach internetowych dzielą się informacjami, jak kupić tabletkę „dzień po” w internecie lub za granicą (w niektórych krajach jest ona dostępna w drogeriach).
- Bez względu na to, ile kobiet korzysta z tabletki „dzień po” w ciągu roku, powinny mieć one możliwość wyboru - mówi Beata Urbańska, poznańska radna Zjednoczonej Lewicy. - To bardzo dobrze, że tabletki te kupowane są tak rzadko. Świadczy to o świadomości kobiet i o tym, że potrafią one korzystać z tej opcji. Zakazywanie jej to ograniczenie wolności wyboru. Za chwilę ktoś wymyśli, że prezerwatywy będą dostępne na receptę albo że będzie można je kupić tylko w wybranych aptekach. Mnie już nic w tym temacie nie zdziwi.
Beata Ubrańska mówi też o potrzebie pełnej dostępności do tabletek „dzień po”, nawet wtedy, kiedy będą one na receptę. - Taka tabletka powinna być w każdej aptece dostępna od ręki, a szczególnie w aptece całodobowej - mówi radna. - Kobieta i tak musi stracić czas na wizytę u lekarza, a przecież te tabletki należy przyjąć jak najszybciej, żeby były one skuteczne.