PiS uderza w OSP - bastion ludowców
Rząd popiera projekt poselski, który zakłada zmiany w zasadach finansowania OSP. Pieniądze z ubezpieczenia ma dzielić straż zawodowa. Z Podlaskiego płynął pełne obaw o dalszy rozwój głosy ochotników.
„Po co zmieniać coś, co dobrze funkcjonowało? To decyzja polityczna, bo szefem Zarządu Głównego Związku OSP RP jest Waldemar Pawlak z PSL, byłego koalicjanta PO”. - To tylko niektóre krytyczne opinie.
- Zarząd wojewódzki zna potrzeby swojego regionu, powiatów. Bardzo racjonalnie dysponował pieniędzmi. Warszawa lepiej wie, czego brakuje w Suwałkach, Siemiatyczach, czy Zambrowie? Przyczyny tych zmian są polityczne - uważa Mieczysław Baszko, podlaski poseł partii ludowców, jednocześnie zastępca prezesa Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP w Białymstoku.
- Odbiera się dla zarządu wojewódzkiego możliwości samostanowienia o rozwijaniu jednostek OSP. Wśród strażaków-ochotników nie jest to dobrze odbierane - zaznacza Maciej Żywno, wicemarszałek z PO, od 4 lat druh w OSP Jurowce.
Chodzi o pieniądze z ubezpieczenia od ognia, jakie instytucje ubezpieczeniowe przekazują strażakom. Do tej pory połowa z nich trafiała do Państwowej Straży Pożarnej, połowa do zarządów regionalnych Związku OSP. Projekt posłów PiS popierany przez rząd, zakłada, że cały budżet ubezpieczeniowy będzie dzielić PSP.
- Nie jest to nowe rozwiązanie. Ta zasada obowiązywała w latach 1991-1997. Ale proporcje pozostaną te same. 50 procent odpisu dalej będzie przekazywane do jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej - tłumaczy Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA. Dodaje, że Związek OSP Rzeczypospolitej Polskiej jest stowarzyszeniem, do którego nie wszystkie jednostki ochotnicze należą i przez to w podziale środków mogą być pominięte. Nowy system ma umożliwić sprawiedliwe i rozsądne dysponowanie środkami - kierowanie ich tam, gdzie są najbardziej potrzebne.
- PSL uważa, że zmiany to uderzenie w tę partię. W ten sposób demaskuje się przyznając, że to on korzystał z tej sytuacji - kwituje Jarosław Zieliński.
Projekt jest już po pierwszym czytaniu. Wszystko wskazuje, że zmiany wejdą w życie jeszcze w tym roku.
Jednostki OSP to ważny element w całym systemie ochrony przeciwpożarowej. W woj. podlaskim działa 723 jednostek ochotniczych i 22.065 strażaków ochotników (wspierających i honorowych). W ubiegłym roku realizowały 49 proc. wszystkich z 11.754 w tym regionie (to nie tylko pożary, ale wypadki, usuwanie skutków klęsk żywiołowych, ratowanie zwierząt itp.), 25 proc. samodzielnie, głównie na wsiach.
W 2016 r. do jednostek podlaskiego zarządu Związku OSP z budżetu ubezpieczeniowego trafiło nieco ponad 511 tys. zł. Przeznaczono je na m.in. zakup samochodu ratowniczo-gaśniczego, doposażenie, budowę lub remont strażnic i remiz. W zeszłych latach była to też odzież ochronna.
- Środki z budżetu państwa i od towarzystw ubezpieczeniowych są tylko dodatkiem. Gros utrzymania jednostek straży pożarnych spoczywa na burmistrzach i wójtach - wyjaśnia Jan Gradkowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP w Białymstoku, obecnie niezrzeszony radny powiatu białostockiego. - Każda złotówka jest jednak cenna. Łatwiej przekonać radnych, by dołożyli drugą.
Mówi, że nie chce mieszać polityki w sprawy straży, a w szeregach podlaskich OSP są ludzie różnych wyznań i różnych poglądów.
Co sądzi na temat zmian finansowania OSP?
- Jak było po połowie, było, ze tak powiem, po chrześcijańsku - ocenia Gradkowski. - Ale ja się o współpracę z PSP nie boję, bo tam są ludzie odpowiedzialni. Wszyscy służymy w tej samej sprawie.