Rozmowa z Katarzyną Batko-Tołuć, dyrektor programową Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, o nowym pomyśle PiS na organizacje pozarządowe.
PiS ma chrapkę na okiełznanie czegoś, co z definicji miało być czymś wolnym, spontanicznym i niepodlegającym politycznym naciskom. Jak dla Pani brzmi Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (NCRSO)?
Zbyt ambitnie z nazwy, która sprowadza rozwój do pieniędzy i koordynacji prac. Rząd podchodzi do tego z pompą, w sumie jednak chodzi o bardzo przyziemnie praktyki.
PiS tworzy centralę do rozdawania pieniędzy, która jest zaprojektowana tak, żeby przesuwać pieniądze z jednego ministerstwa do drugiego, przy okazji stwarzając możliwość zatrudnienia ekspertów. Ułatwi to ręczne sterowanie.
I chyba nie rozwinie?
Nie ma żadnego uzasadnienia dla wyrazu „rozwój” w tym „tworze”. PiS podchodzi do tego z wielką pompą, uzasadnia, że NCRSO podniesie rangę współpracy ze społeczeństwem obywatelskim, ale to tylko słowa. Póki co nawet nie przesuwa do NCRSO pieniędzy, bo niby skąd? Moim zdaniem, cała afera jest o Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (FIO), który ma być przesunięty do NCRSO, a to stwarza możliwość zatrudnienia nowych ekspertów. Eksperci są kluczowym elementem tego, jak się wydaje pieniądze. Do tej pory PiS musiał kombinować (tu pozmienia kryteria, coś ogłosi później, zmieni statut). W momencie, gdy PiS będzie mogło zatrudnić swoich ekspertów, będzie miało wpływ (w przejrzysty sposób) na podejmowane decyzje.
W jaki sposób?
Bo powiedzą: to robili niezależni eksperci. A że będą nowi, ich...
To znaczy, że obecni eksperci nie podobają się PiS?
Kluczowe jest, kto jest oceniającym i komu, co będzie zawdzięczał. Ci eksperci, którzy dotychczas oceniali FIO są bardzo intensywnie szkoleni. Mają tak duże doświadczenie, że prawie się nie zmieniają. Wobec tego PiS trudno by było wpłynąć na tych ekspertów, których zastało.
Lepiej ich wymienić?
Tak, ale w FIO nie bardzo mogli to zrobić. A jeśli utworzą NCRSO, wtedy będą mogli zatrudnić nowych, swoich ekspertów na swoich zasadach.
Można utworzyć NCRSO bez szkody dla społeczeństwa?
Społeczeństwo obywatelskie to nie są ci, którzy dostają pieniądze, ale ci, którzy wychodzą z domu i działają dla dobra innych, razem. Moim zdaniem, przy takim tworze dużo pieniędzy pójdzie na budowanie przybudówek władzy. Wobec tego ci, którzy władzę mogliby kontrolować, nie będą mieli pieniędzy. Oczywiście, w planach PiS są pieniądze na kontrolę społeczną, ale idą wybory samorządowe. Pojawią się pieniądze w NCRSO, które zostaną władowane w tych, którzy będą mówili, że władza jest dobra oraz w tych, którzy będą kontrolować władzę lokalnie. I nie wiadomo, według jakiego klucza.
Może się okazać, że te pieniądze pójdą w ręce dużych miast, gdzie PiS nie ma żadnych prezydentów. Może powstać dużo organizacji atakujących, opartych na przesłankach politycznych, a nie merytorycznych, a to wpłynie na wyniki wyborów samorządowych.
Czy nie obawia się Pani, że w ten sposób skompromituje się organizacje pozarządowe?
Nie wykluczam, że jako organizacje watchdogowe będziemy mieli problem. Bo jeśli pojawi się mnóstwo politycznych, kiepsko działających podmiotów pod flagą organizacji pozarządowych, to później, gdy ludzie usłyszą: watchdog, będą dostawali gęsiej skórki. Ale porządne organizacje, które nie dostaną pieniędzy, poradzą sobie. Wyzwoli to w nich nową energię i pomysły. Postawią na mniej konkurencyjności, a więcej współpracy, mocniej zwrócą uwagę na ludzi. W Rosji wiele organizacji nie ma żadnych pieniędzy, bo „zadbał” o to Putin, ale znaleźli furtkę - pomagają im ludzie, działają trochę jak orkiestra Owsiaka. Jeśli przejdziemy tę próbę, organizacje pozarządowe uwiarygodnią się społecznie jeszcze bardziej.