Piłkarze Arki chcą dalej pisać historię
Jutrzejszy rewanż z FC Midtjylland będzie dla Arki starciem wagi ciężkiej, ale gdynianie takie mecze lubią. Arkowcy lecą do Danii i zapowiadają walkę o awans.
Piłkarze Arki Gdynia wraz ze sztabem szkoleniowym dziś przed południem odlatują do Danii, gdzie jutro o godz. 20.30 w Herning zmierzą się w meczu rewanżowym z FC Midtjylland w kwalifikacjach do IV rundy eliminacji do fazy grupowej Ligi Europy. Po zwycięstwo u siebie 3:2 przed podopiecznymi trenera Leszka Ojrzyńskiego otwiera się niepowtarzalna szansa kontynuowania fantastycznej serii, jaką zaliczyli w ostatnich miesiącach. Po zdobyciu Pucharu Polski i Superpucharu, wyeliminowanie faworyzowanego rywala w dwumeczu europejskich rozgrywek byłoby z pewnością wisienką na torcie tych znakomitych sukcesów.
Rafał Siemaszko, strzelec zwycięskiej bramki przeciwko FC Midtjylland w Gdyni, podkreśla, że to, co się dzieje obecnie wokół Arki, jest czymś wspaniałym, a piłkarze chcieliby jak najdłużej kontynuować ten piękny sen i dalej pisać historię. - Pierwszy mecz wygraliśmy u siebie 3:2, jak słynna Arka sprzed 38 lat z Beroe Stara Zagora - mówi Rafał Siemaszko. - Czyli historia zatoczyła koło. Może zaliczka, wypracowana przed rewanżem, nie jest wielka, ale jest. Do Danii jedziemy walczyć o kolejne zwycięstwo.Jednak nawet już remis daje nam awans.
Siemaszko wyraźnie podkreśla, że Arka w Danii nie zamierza się tylko bronić.
- Z doświadczenia wiem, że murowanie bramki zazwyczaj kończy się źle - mówi napastnik Arki. - Dostaje się wtedy dwa szybkie strzały i jest po zawodach. Dlatego w Danii trzeba wyjść na przeciwnika wysoko i nie dać mu podejść pod naszą bramkę. Będziemy zdeterminowani, żeby nie stracić gola, a mam nadzieję, że uda się też coś strzelić.
Nie będzie to jednak łatwe zadanie, bowiem, jak zauważa Siemaszko, FC Midtjylland jest u siebie dużo groźniejszym zespołem, niż na wyjazdach.
- Są bardzo konkretni - twierdzi napastnik Arki. - Mają dopracowane wykonywanie stałych fragmentów gry, na co trzeba uważać.
W wywalczenie awansu w Danii mocno wierzy Tadeusz Socha, jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy Arki w europejskich pucharach. Boczny obrońca żółto-niebieskich, imponujący ostatnio niezłą formą, w barwach Śląska Wrocław grał m.in. przeciwko FC Sevilli, Hannover 96, IFK Göteborg i Club Brugge.
- Jesteśmy dalej w grze i możemy zrobić kolejny krok - uważa po wygranej w Gdyni Tadeusz Socha. - Wynik pierwszego meczu jest dla nas dobry, chociaż nie rewelacyjny. Myślę, że szanse przed rewanżem są wyrównane.
Piłkarze w żółto-niebieskich strojach przy okazji spotkania w Herning nie będą mogli niestety liczyć na aż tak żywiołową atmosferę i gorący doping, jak w ubiegły czwartek w Gdyni. Na trybunach zasiadło wtedy 14 037 widzów, co jest rekordem frekwencji podczas meczów Arki na stadionie miejskim przy ul. Olimpijskiej. Fani przez ponad 90 minut byli bardzo głośno i stworzyli niezapomnianą atmosferę. Tymczasem w Danii gdynianie liczyć będą mogli na wsparcie około tysiąca gardeł.
- Mecz na wyjeździe toczył będzie się oczywiście w innej atmosferze, niż u nas - mówi Brazylijczyk Marcus da Silva, autor dwóch trafień w pierwszym spotkaniu z FC Midtjylland. - Może mieć też inny przebieg. Ale zaangażowania w naszych poczynaniach na pewno nie zabraknie, bowiem doskonale wiemy, o co gramy.
I tak jednak prawdopodobnie okaże się, że kibice Arki będą na SAS Arena w Herning znacznie głośniejsi od gospodarzy, których dopinguje na tym obiekcie w „młynie” średnio 50-1o0 osób. Piłkarzom z Gdyni może to dodać otuchy. Jednak najważniejsze będzie, co pokażą na boisku.
- Musimy zagrać w rewanżu bardzo dobrze, aby nie wypuścić z rąk zwycięstwa u siebie i awansu - podkreśla Patryk Kun.
- Zawsze wierzymy, że można wygrać z każdym - dodaje Leszek Ojrzyński. - Pasja i zaangażowanie pozwalają nam osiągać coraz więcej.
Jutrzejszy mecz Arki z FC Midtjylland sędziował będzie Eitan Shemeulevitch, arbiter z Izraela. Jego asystentami będą David Elias Biton i Matityahu Yakobov, a sędzią technicznym Zvi Levi.