Piłka ręczna. Co się stanie jeśli Czuwaj Przemyśl wygra ligę?
Do zakończenia 1- ligowego sezonu pozostały jeszcze cztery kolejki, ale przemyska „siódemka” niemal jest pewna, że uplasuje się na podium. Zajmuje bowiem trzecią lokatę z przewagą pięciu punktów nad Ostrovią Ostrów Wielkopolski, ustępując tylko nieznacznie MKS Kalisz i Olimpii Piekary Śląskie.
- Mistrzem zostanie raczej Ostrovia, bo w ostatnich meczach nie ma z kim przegrać, tylko z nami w przedostatniej kolejce. Ale o awans do superligi będzie się starać klub z Kalisza, gdzie bardzo chcą mieć piłkę ręczną w najwyższym krajowym wydaniu – zapowiada Piotr Kroczek, pierwszy trener Czuwaju.
Po co wchodzić na jeden sezon?
- A co będzie, jeśli nasza drużyna wygra wszystkie czekające je pojedynki i wywalczy drugie miejsce, a może nawet i mistrzowski tytuł? – pytają sympatycy szczypiorniaka w mieście nad Sanem, które już dwukrotnie w swojej historii miało zespół walczący w najwyższej krajowej lidze.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy naszej ekipy, która fajnie spisała się w rozgrywkach pucharowych, a w mistrzowskich, zwłaszcza w rewanżowej rundzie, spisuje się wprost rewelacyjnie, czego potwierdzeniem jest osiem kolejnych zwycięstw – mówi Kazimierz Wiśniowski, prezes SRS Czuwaju, w przeszłości wyróżniający się zawodnik tego klubu.
– Przystępowaliśmy do sezonu z postanowieniem walki o najwyższe cele, ale prawdę mówiąc nie liczyliśmy, że znajdziemy się w ścisłej czołówce. Czy stać nas obecnie na superligę? Odpowiem szczerze – nie. Główną przeszkodą jest nie wartość naszej ekipy, bo z pewnością skutecznie powalczyłaby z drużynami Mielca, Lubina, Piotrkowa, Szczecina, Legionowa i Elbląga. Podstawowa przyczyna to brak odpowiedniej kasy. Aby wystartować w superlidze, trzeba mieć dwa miliony złotych. To dla naszego amatorskiego klubu, wspomaganego przez miasto i sojusznicze firmy, kwota nieosiągalna. A wejść tylko po to, aby grać w superlidze przez jeden sezon, co już „przerabialiśmy” w przeszłości, nie ma sensu.
Utrzymać formę do końca sezonu
W 22. mistrzowskich meczach czuwajowcy odnieśli 16 zwycięstw, raz zremisowali i pięć przegrali. Rzucili dotąd najwięcej bramek w lidze.
– Oceniam grę swego zespołu na „piątkę”- dodaje Kroczek.
– Aby wystawić „szóstkę”, musimy mieć hojnych sponsorów. Po kadrowych perturbacjach oraz kontuzjach kilku zawodników, złapaliśmy odpowiedni rytm i taką formę chcemy utrzymać do końca sezonu. O superlidze w tym roku nie myślimy, ale poczyniliśmy już pewne przymiarki do kolejnego sezonu, w którym powinniśmy powalczyć o wyższy cel, ale o tym jeszcze za wcześnie mówić.
Kibice marzą o superlidze
Kibice Czuwaju nie ukrywają, że chcieliby zobaczyć swój zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dzielnie wspierają go w przemyskiej hali, a także na wyjazdach.
– Przyjemnie jest chodzić na mecze i kibicować chłopcom, kiedy widzi się, że walczą do końca i nikomu nie chcą ustąpić – akcentują sympatycy Czuwaju. – Przekonał się o tym m.in. Górnik Zabrze z superligi, który przegrał u nas w pucharowym meczu.
Wykorzystując trzytygodniową przerwę w rozgrywkach, przemyscy zawodnicy trenują oraz leczą drobne urazy. Następny mecz rozegrają u siebie, już po wielkanocnych świętach. Ich rywalem będzie siódma w tabeli ekipa Moto-Jelcz Oława, z którą zremisowali w pierwszej rundzie. Potem Czuwaj czekają pojedynki w Legnicy, w domu z Olimpią oraz ostatni w Końskich. We wszystkich podopieczni Piotra Kroczka i Przemysława Korobczaka zagrają o komplet punktów.