Pijani kierowcy zapłacą za leczenie ofiar i rannych w wypadkach? Projekt ustawy w Sejmie. Ma odstraszać od jazdy "na podwójnym gazie"
Pijani kierowcy, który spowodują wypadek drogowy mają zapłacić za leczenie swoje i ofiar zdarzenia. To samo dotyczy kierowców pod wpływem narkotyków. Takie są założenia projektu ustawy, który w Sejmie złożył klub PSL-Kukiz'15. Kierowcy mają zwracać pieniądze, które przez ich czyny musiał wydać Narodowy Fundusz Zdrowia. Mogą to być kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy, ale także... dwóch milionów złotych.
Kierowcy, którzy spowodują wypadek pod wpływem alkoholu lub narkotyków, będą musieli oddać pieniądze, które wydał przez nich NFZ. Chodzi o koszty akcji ratunkowej i leczenia ofiar wypadków, a także samych sprawców. To główne założenie projektu ustawy, który złożyli w Sejmie posłowie PSL-Kukiz'15.
Znowelizowane prawo brzmiałoby:
"W przypadku gdy wyłącznym sprawcą wypadku drogowego uznana została osoba w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadząca pojazd mechaniczny lub inny pojazd w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, oddział wojewódzki Funduszu występuje z roszczeniem regresowym do sprawcy tego wypadku drogowego z tytułu pokrycia kosztów udzielania świadczeń zdrowotnych na rzecz sprawcy oraz ofiar wypadku drogowego".
Pijani kierowcy będą płacić za ratowanie i leczenie ofiar wypadków?
— Wacław Jadwiszczak (@AwJadwiszczak) January 11, 2020
SUPER POMYSŁ !!!
Chodzi o koszty ratownictwa medycznego, leczenia szpitalnego, opieki specjalistycznej oraz rehabilitacji. Samo pojęcie roszczenia regresowego (inaczej - zwrotnego) obecnie istnieje w polskim prawie, ale NFZ nie ma podstawy, by wysuwać je w przypadku konsekwencji wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców.
Pijani kierowcy zapłacą za leczenie?
W krótkim uzasadnieniu do projektu czytamy, że według danych Komendy Głównej Policji w 2018 r. kierowcy pod wpływem alkoholu uczestniczyli w 2,8 tys. wypadków drogowych, czyli blisko 9 proc. wszystkich takich zdarzeń na polskich drogach. Zginęło w nich 370 osób (12,9 proc. wszystkich zabitych), a rannych było 3,1 tys. osób (8,3 proc. ogółu).
Większość ofiar (i sprawców) doznaje ciężkich urazów, których leczenie generuje bardzo duże koszty, a często wiąże się z długotrwałą i kosztowną rehabilitacją. Nierzadko ofiary potrzebują opieki psychologa czy psychiatry.
Dane dotyczące kosztów leczenia, na które powołują się posłowie pochodzą od Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Rocznie całkowite koszty wszystkich zdarzeń drogowych, to 48 mld zł, czyli 3 proc. krajowego PKB.
Koszt jednostkowy wypadku z jedną ofiarą śmiertelną wynosi 2,05 mln zł, z ofiarą ciężko ranną– 2,3 mln zł, a 26,7 tys. zł z ofiarą lekko ranną
- wyliczają posłowie PSL-Kukiz'15.
Zaznaczają, że obecnie koszty te musi pokrywać NFZ i nie ma jak ubiegać się o ich zwrot. Projektowana przez nich nowelizacja ma też działać prewencyjnie i odstraszać konsekwencjami kierowców pod wpływem alkoholu i narkotyków. Ostatecznie - ma doprowadzić do zmniejszenia liczby nietrzeźwych kierujących oraz liczby rannych na polskich drogach.
Pijani kierowcy zapłacą za wypadki: politycy i eksperci komentują
- Projekt wychodzi naprzeciw oczekiwaniom sporej części Polaków, którzy oczekują reakcji na serię wypadków ostatnich miesięcy i śmierci niewinnych ludzi. W przypadku pijanych kierowców można podnosić kary, ale można też spojrzeć szerzej. I my proponujemy podejść do tego problemu od innej strony - komentuje Krzysztof Paszyk, poseł PSL z Wielkopolski.
Dodaje, że projekt to jeden z wielu, jakie jego klub postanowił złożyć od początku kadencji. Posłowie są otwarci na dyskusję z innymi klubami, bo kwestie bezpieczeństwa nie powinny dzielić polityków.
- Proponujemy rozwiązanie, które ma w sobie element prewencji i powinno skłaniać sprawców do myślenia. Bardzo łatwo doprowadzić do zdarzenia, mającego skutki i konsekwencje, które trzeba ponosić przez całe dalsze życie
- podkreśla Paszyk.
Czy faktycznie posłowie mogą w ten sposób odstraszać pijanych kierowców? Paweł Guzik, zastępca dyrektora WORD w Poznaniu, ocenia: - Jako jeden ze sposobów karania i prewencji, takie rozwiązania mogą mieć zastosowanie. Warto jednak zauważyć, że koszty leczenia w takich przypadkach są bardzo zróżnicowane, ale najczęściej wysokie. O ile kilkadziesiąt tysięcy złotych, to kwota, którą można wyegzekwować, to milion czy dwa są kwotą nieosiągalną. Tu ustawodawca musi postawić pytanie - co dalej?
Krzysztof Paszyk przekonuje, że bardziej powszechne są niższe, ściągalne kwoty i na nich, a nie ekstremalnych przykładach proponują się skupić posłowie. Zaznacza jednak, że klub PSL-Kukiz'15 jest otwarty i liczy na wspólny wysiłek posłów nad zmianami w prawie.
Bartłomiej Wróblewski, poseł rządzącego Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z nami ocenia, że można przyjąć kierunek proponowanych zmian, ale trzeba rozważyć kwestie szczegółowe rozwiązań.
- Chodzi m. in. o wysokość kwot, rygoryzm czy wszelkie sytuacje wyjątkowe oraz graniczne, które mogą się przydarzyć. Na przykład wtedy, gdy stężenie alkoholu we krwi kierowcy oscyluje wokół dopuszczalnej wartości 0,2 promila. Zgadzam się jednak, że w przypadku pijanych kierowców ich zachowanie jest całkowicie zależne od nich, nie powinni prowadzić, a powinni ponosić wszelką odpowiedzialność i konsekwencje za swoje czyny - podsumowuje poseł PiS z Poznania.
Projekt ustawy trafił już do Biura Legislacyjnego Sejmu. Posłowie PSL-Kukiz'15 liczą, że wkrótce odbędzie się jego pierwsze czytanie i będzie można rozpocząć pracę nad nowelizacją.