Pierwszy seryjny morderca Europy to Polak
Mieszkaniec Opola korzystając ze swobody podróżowania mógł mordować i napadać w sześciu europejskich krajach. Wpadł w Niemczech, siedzi teraz w austriackim areszcie.
Dariusza Pawła K. już okrzyknięto pierwszym seryjnym mordercą Europy. W ciągu siedmiu lat poszukiwał ofiar prawdopodobnie aż w sześciu krajach Starego Kontynentu. Policji udało się go namierzyć dopiero w kwietniu tego roku, przyznał się wtedy do popełnienia trzech przestępstw. Funkcjonariusze podejrzewają, że mężczyzna ma znacznie więcej na sumieniu.
29-letni opolanin przez kilka lat poruszał się swobodnie po europejskich krajach. Jak podaje brytyjski tabloid „Daily Mail”, przez ten czas torturował, gwałcił i mordował, bo - jak mówił - tak kazały mu tajemnicze głosy w jego głowie.
Zatrzymano go w kwietniu tego roku w Niemczech. Wydano go jednak władzom austriackim, bo sam przyznał się do zamordowania małżeństwa, 75-letniego Gerharda Hintermeiera i 74-letniej Erny. Potwierdził też, że zamordował 79-letniego emeryta w Szwecji, a także usiłował zabić właściciela sklepu w Salzburgu. Choć śledztwo wciąż jest w toku, mówi się, że ofiar mężczyzny jest znacznie więcej. Niewykluczone, że Dariusz K. dokonał również rabunku sklepu w Niemczech, ranił kobietę w Holandii, a także dopuścił się kolejnych zabójstw na terenie Republiki Czeskiej i Holandii. Do innych przestępstw mogło dojść również w Wielkiej Brytanii.
- Byłoby mało prawdopodobne, aby ten człowiek, który wiele lat spędził w Wielkiej Brytanii, nie dokonał tam żadnej zbrodni - mówi jeden przedstawiciel austriackiej policji. - We współpracy z brytyjską policją jesteśmy teraz w trakcie dokładnego porównywania materiału DNA i odcisków palców Dariusza K. i dowodów kryminalistycznych pozostawionych na miejscach zbrodni w Wielkiej Brytanii, jak również w innych krajach.
W Opolu szok. Sprawą 29-letniego seryjnego mordercy żyje niemal całe osiedle Metalchem. Prawie każdy tu wie, o kogo chodzi. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że chłopak był jakiś dziwny, ale nigdy by nie podejrzewali, że mógłby dokonać czegoś tak okrutnego.
- Zdjęcie Darka oraz tekst dostałem od kolegi mejlem - mówi jeden ze znajomych 29-latka. - Mimo zasłoniętych oczu poznałem go. Naprawdę nie wiem, co mu odbiło. Przecież nigdy nie był agresywny. Nie bił się z nikim, nie kłócił się.
Starsza kobieta, której pokazujemy opublikowane przez „Daily Mail” zdjęcie bez czarnej przepaski na oczach, po chwili wahania rozpoznaje swojego sąsiada. - Tak, to on. Tutaj na zdjęciu jest łysy, ale ja pamiętam go z pięknymi lokami na głowie - mówi kobieta. - Nie znałam go za bardzo, ale nic złego o nim nie słyszałam. Współczuję jego mamie. Nie wyobrażam sobie, co może teraz czuć.
Mężczyzna, jak donosi zachodnia prasa, miał czerpać wyjątkową radość z dokonanych zbrodni. Na ciałach swoich ofiar zostawiał różne znaki. Na jednym z nich namalował farbą napis: „Tantum ergo”. Media domyślają się, że chodzi o początek hymnu św. Tomasza z Akwinu „Tantum ergo Sacramentum” („Przed tak wielkim Sakramentem”).
Mówi się, że Dariusz K. nigdy nie zrealizowałby swoich chorych planów, gdyby nie mógł skorzystać z ułatwień, jakie niesie ze sobą strefa Schengen. Czy faktycznie jednak otwarte granice na naszym kontynencie sprawiają, że łatwiej jest działać mordercom i zamachowcom?
Doktor Paweł Moczydłowski, kryminolog socjolog i pułkownik Służby Więziennej, zaprzecza takiej tezie. Jak mówi w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press, jest to raczej związane nie z wolnością w Europie, ale uwarunkowaniami biospołecznymi.
- Jedynie mordercy się wydaje, że granice są otwarte. Rodzi w nim to poczucie, że jeśli wyjedzie z Polski do innego kraju, to już nikt się o nim nie dowie. Istotą takiego poczucia bezkarności zachęcającego do patologicznych zachowań jest więc anonimowość - mówi Moczydłowski. - Prawda jest jednak taka, że w miejsce zniesienia granic powstał zupełnie inny system identyfikacji. Przestępcy są osobami, które zwykle niespecjalnie się angażują w życie publiczne. Nie korzystają ze środków masowego przekazu, a te od dawna informują, że sprawiedliwość dosięgnie ich w każdym kraju Wspólnoty. Efekt jest taki, że wielu Polaków odsiaduje wyroki w więzieniach za granicą. Z dniem 1 stycznia 2017 roku, zgodnie z przepisami, będziemy musieli ich odbierać. Dariusz K. też karę pozbawienia wolności będzie odbywał już w Polsce - podkreśla kryminolog.
Nasz ekspert zwraca uwagę, że i kryminolodzy, i policjanci, i systemy karne różnych państw są mocno wyczulone na poruszającą się po Europie ludność.
- Przypuszczam, że systemy identyfikacji tych osób i współpraca w zakresie ich poszukiwania jest dla ochrony Unii wręcz priorytetowa. Powiem więcej, bardziej jesteśmy narażeni na zainteresowanie służb, kiedy ruszymy w Europę, niż kiedy siedzimy w kraju - mówi Moczydłowski.
Polak siedzi za kratami, ale policje wielu europejskich krajów sprawdzają, czy jego sumienia nie obciążają inne zbrodnie, napady czy zbrodnicze czyny.