Pierwsze marzenie pani Moniki i jej sześciorga dzieci już się spełniło
- Dzieci już nie będą musiały przysuwać fotela, by przy biurku odrobić lekcje. Bardzo dziękuję panu Edmundowi za ten prezent - mówi bydgoszczanka.
Pan Edmund jest emerytem mieszkającym w Świeciu. Jego dzieci już dawno dorosły i się usamodzielniły. Wnuki też są duże. - Gdy tylko w ostatniej piątkowej "Gazecie Pomorskiej" przeczytałem, że pani Monika z Bydgoszczy i jej dzieci marzą o krzesłach do biurka, to od razu pomyślałem, że jej przekażę dwa. To był odruch serca. U mnie w domu tych krzeseł już nie potrzebujemy. Są w bardzo dobrym stanie, więc mogą jeszcze długo służyć dzieciom. Postanowiłem, że pojadę do Bydgoszczy i tej pani osobiście zawiozę krzesła. To dla mnie żaden problem, a pani Monika pewnie miałaby kłopot, by do mnie przyjechać - opowiada pan Edmund.
Jak obiecał, tak zrobił. Krzesła trafiły do rąk pani Moniki. - Bardzo dziękuję za ten prezent. Cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie jak pan Edmund, którzy mają wielkie serce i potrafią pomóc innym. Krzesła najbardziej się przydadzą moim najstarszym dzieciom, czyli 14-letniemu Tomkowi, prawie 13-letniemu Kacprowi i 6-letniemu Nikodemowi. Oni chodzą do szkoły. Do tej pory było tak, że odrabiając lekcje, do biurka, które otrzymaliśmy ze "Szlachetnej Paczki" przed Świętami Bożego Narodzenia, przysuwali fotel. To nie było dobre dla ich kręgosłupów. Teraz dzieci mają porządne krzesła - mówi bydgoszczanka.
Monika Kurpik samotnie wychowuje sześcioro dzieci. Oprócz Tomka, Kacpra i Nikodema są również 5-letnia Marika, 3-letnia Lena oraz 8-miesięczny Hubert.
Bydgoszczanka ma etat w sklepie. Obecnie jest na urlopie rodzicielskim. Potem planuje wychowawczy do momentu, aż najmłodszy synek nie pójdzie do przedszkola.
Gdy panią Monikę tydzień temu pytaliśmy o to, na co przeznaczy pierwsze pieniądze z programu „500 plus”, które już wkrótce dostanie, mówiła, że w pierwszej kolejności kupi krzesła do biurka. O tym marzyli na początek.
Jedno pragnienie już się spełniło. A kolejne? - Dzieci marzą też o wyjeździe nad morze, choćby na jeden dzień, bez noclegu. Jeden syn trenuje piłkę nożną. Chciałby wyjechać na zawody, ale wcześniej nie było nas na to stać. Teraz już będzie to możliwe, podobnie jak zapisanie drugiego syna na kajakarstwo. Zawsze starałam się uczyć dzieci, że jeśli nie stać nas na daną rzecz czy zabawkę, to nie wymuszają jej. Nigdy nie zrobiły mi żadnej sceny w sklepie - słyszymy.