Piąty jest zupełnie inny
O finale z ŁKS Łódź i szansach w decydującym meczu z Mariuszem Soją, trenerem KT7 CNC Budowlanych Toruń.
- Co się stało w sobotę z Budowlanymi? To był najbardziej jednostronny mecz finału.
- Wszyscy chcieliby wiedzieć co się stało, a ja chcę już o tym zapomnieć. Zupełnie straciliśmy kontrolę nad swoją grę, brakowało koncentracji, zawodniczki myślami były zupełnie gdzie indziej. Próbowałem coś zmieniać, ale żadne reakcje nie pomagały, było jedynie więcej frustracji i błędów z naszej strony. Czy przeprowadzka do dużej hali nam zaszkodziła? Mogła mieć wpływ, ale nie taki. Nie mieliśmy zresztą wyboru, ze względu na turniej bokserski nie moglibyśmy trenować w małej hali. Trzeba jednak pamiętać, że w dużej hali jeszcze nigdy wcześniej nie przegraliśmy.
- W niedzielę mecz zaczął się równie źle, ale potem drużyna zdołała się odbudować.
- Kluczowy był pierwszy set. I to bez znaczenia, że przegraliśmy. Bardzo ważny był fakt, że po fatalnym początku dziewczyny się pozbierały, walczyły do końca i ostatecznie przegrały minimalnie. Gdybyśmy oddali bez walki tą partię, to moim zdaniem, przegralibyśmy cały mecz jak w sobotę. Zespół odzyskał wiarę i nadzieję, wróciła konsekwencja w grze. W składzie było sporo zmian, bo cały czas mieliśmy duży problem z zatrzymaniem lewego skrzydła ŁKS. Determinacja w grze pozwoliła nam wygrać, to był kawał dobrej siatkówki.
- Kto będzie faworytem decydującego spotkania w środę?
- Obie drużyny jadą już na oparach, świetnie się znają, a żaden trener nie zdoła wprowadzić już nic nowego do gry. Nie ma sposobu na wygrywanie takich meczów. To wszystko siedzi w głowie każdej pojedynczej zawodniczki, kluczowa będzie psychika i odporność. W Łodzi przewagę będą miały rywalki. Wygraliśmy już z ŁKS na jego terenie, ale jednocześnie pamiętamy półfinał i jak ważna była własna hala w decydującym meczu z Wisłą Warszawa. Mimo tego szanse oceniam pół na pół. Ten piąty mecz to taka zupełnie nowa rywalizacja, cztery poprzednie spotkania tracą znaczenie. Trzeba zapomnieć o zmęczeniu, bólu, nerwach, wyjść na parkiet i pokazać wszystko, co najlepsze.
- Bez względu na wynik możemy już chyba śmiało powiedzieć: pana zespół nie zawiódł w finale.
- Poziom całej ligi był bardzo wysoki, dawno nie było tak wielu dobrych zespołów na zapleczu Orlen Ligi. W rundzie zasadniczej było mnóstwo niespodzianek, w play off ósmy zespół twardo bił się z pierwszym. Finały są doskonałą puentą rozgrywek. Cztery poprzednie mecze udowodniły, że faktycznie o mistrzostwo biją się dwa najlepsze zespoły.