Paulus Arajuuri odchodzi z Lecha Poznań. "Są rzeczy ważniejsze niż futbol"
Coś się kończy, coś się zaczyna. Po trzech latach Paulus Arajuuri odchodzi z Lecha Poznań. Karierę będzie kontynuował w Broendby Kopenhaga.
Kiedy Fin Paulus Arajuuri latem 2013 roku podpisywał obowiązujący od zimy kontrakt z Kolejorzem wielu kibiców krytykowało taką decyzję zarządu, głównie z uwagi na jego problemy ze zdrowiem. Wówczas Paulus, będący zawodnikiem szwedzkiego Kalmar FF przechodził rehabilitację po urazie i operacji biodra. Prognozy lekarzy nie były optymistyczne i zapowiadały nawet pół roku rekonwalescencji. Mimo to władze Lecha cierpliwie czekały aż piłkarz dojdzie do pełni sił.
- Szukaliśmy środkowego obrońcy o takiej charakterystyce. Silnego fizycznie, wysokiego, o podobnej konstrukcji psychicznej jak Kasper Hamalainen - tłumaczył wówczas Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha Poznań. - To jest typ zawodnika, który chce być liderem drużyny, w Kalmar był drugim kapitanem, więc jestem pewien, że będzie odgrywał ważną rolę też w Lechu - stwierdził Piotr Rutkowski. Już trzy lata temu scouting Lecha dobrze wiedział o tym, że obaj Finowie się przyjaźnią, co było nie bez znaczenia i miało wpływ na decyzję obrońcy o przeprowadzce do Poznania, choć oczywiście zwracał uwagę głównie na sportowe aspekty nowego miejsca kontynuowania kariery.
- Lech to klub z tradycjami i ambicjami, ze średnią frekwencją ponad 20 tysięcy kibiców. Co roku walczą w Lidze Europy, więc to dla mnie dobry adres - mówił w rozmowie z dziennikarzem szwedzkiego dziennika „Expressen”.
Kiedy odpali?
To pytanie kibice i dziennikarze zadawali sobie coraz częściej. Kredyt zaufania wobec Arajuuriego rósł, gdy jeszcze zimą 2014 roku, kiedy z biodrem nie było już kłopotów, przydarzyła mu się kolejna kontuzja - tym razem kolana. Wszystko to spowodowało, że wiosną zagrał tylko pięć razy w pierwszej drużynie. Dla kibiców było to rozczarowujące, bo po reprezentancie Finlandii spodziewano się znacznie więcej.
Jesienią znów grał w kratkę, a na dodatek strzelił samobójczego gola w spotkaniu Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok (na szczęście Lech zwyciężył 4:2).
Arajuuri dopiero wiosną 2015 roku pokazał na co go stać - na szczęście dla niego i drużyny w najbardziej odpowiednim momencie. W sumie rosły Fin trafił aż cztery razy do siatki, a najbardziej pamiętne było jego trafienie przeciwko Błękitnym Stargard w rewanżowym meczu Pucharu Polski w Ponznaniu. Po porażce w pierwszym spotkaniu 1:3, przy Bułgarskiej lechici przegrywali 0:1, kiedy wyrównującą bramkę zdobył Arajuuri skończyło się na 5:1. To był kluczowy moment dla Fina i całej drużyny.
Kolejorz po przegranym co prawda finale Pucharu Polski z Legią (1:2) podniósł się, został mistrzem Polski mimo przewagi Legii Warszawa po rundzie zasadniczej. Widok wyraźnie kulejącego Arajuuriego odbierającego medal po decydującym spotkaniu z Wisłą Kraków (0:0) w Poznaniu przy wypełnionym do ostatniego miejsca stadionie, na długo zapadną w pamięci kibiców.
Dotarł do Europy
Gdy przeprowadzał się do Poznania marzył o długiej grze w Europie. I marzenie to się spełniło, gdyż Kolejorz jesienią 2015 roku udanie grał w fazie grupowej Ligi Europy. Tak podsumowywał rok:
- Zdobyliśmy mistrzostwo, był też wielki zawód w postaci przegranego finału Pucharu Polski. Liga Europy była świetnym doświadczeniem, ale też zakończyła się pewnym zawodem. Mieliśmy szansę wyjść z grupy, lecz w tym samym czasie popełnialiśmy błędy w lidze. Początek tego sezonu nie było taki, jakiego oczekiwaliśmy. Ten rok był szalony, to jest jednak część futbolu. Stałem się lepszym piłkarzem w tym roku, zrobiłem następny krok w moim rozwoju - opowiadał.
To był szalony, ale też jak sam podkreślił niezwykle udany czas. - Moje najwspanialsze chwile z piłką związane są z Poznaniem. Zdobycie mistrzostwa było najwspanialszą rzeczą w mojej karierze piłkarskiej. Nigdzie nie nauczyłem się tyle, co tutaj - podsumował czas spędzony w Polsce.
Smutny, ale nie zły
W pobycie w Polsce, a szczególnie zaś w aklimatyzacji bardzo pomógł mu przyjaciel z reprezentacji i były już piłkarz Kolejorza, Kasper Hamalainen. Rodacy wiele czasu spędzali razem, wielokrotnie można było ich zobaczyć, jak razem wychodzą z klubu. Żaden z nich nie nauczył się języka polskiego. Gdy „Hama” przechodził do Legii spadła na niego duża fala krytyki ze strony kibiców. Dostało się też Paulusowi, o którym mówiono, że „zadaje się ze zdrajcą”. - Piłka to nasza praca, ale nie przesadzajmy. Nasza przyjaźń będzie istnieć bez względu na to, w jakich klubach będziemy grać. Gdy Kasper powiedział mi o swoich planach byłem smutny, lecz na pewno nie zły - wspominał.
Arajuuri jak Arboleda
Przed ostatnim meczu w Poznaniu Piotr Rutkowski oficjalnie podziękował zawodnikowi. Ten otrzymał pamiątkową antyra-mę ze swoim zdjęciem, a tuż po meczu długo pozował do zdjęć z kibicami i rozdawał autografy. Ciepłych słów pod jego adresem nie kryli też koledzy z drużyny.
- Będę bardzo dobrze wspominał Paulusa, wiele pojedynków stoczyliśmy ze sobą. Paulus jest bardzo silny fizycznie, przy takim zawodniku można było wiele się nauczyć - powiedział Dawid Kownacki, napastnik Lecha. - Wcześniej wiele pojedynków stoczyłem z Manu-elem Arboledą i to też mi bardzo pomogło. Kiedy byłe m podczas treningu naprzeciw Paulusa wiedziałem, że muszę grać bardziej twardo, stać mocno na nogach i nie odpuszczać. Życzę Paulusowi wszystkiego dobrego, dziękujemy mu za te trzy lata. Myślę, że będzie dobrze wspominał nasz klub, miasto, no i oczwyiście nas - przyznał „Kownaś”.
„Byłem rozdarty”
Wiadomo już, że Paulus od stycznia będzie piłkarzem Broendby Kopenhaga, z którym podpisał umowę jeszcze poprzedniej zimy. Wyjazd do Danii jest spowodowany m. in. planami osobistymi jego narzeczonej, która chce tam kontynuować karierę zawodową.
- To nie takie proste, żeby wytłumaczyć, dlaczego opuszczam Poznań. Wpłynęło na to kilka czynników, lecz najważniejszy powód tego, że odchodzę nie jest związany ze sportem. Jestem już coraz starszy i chcę być bliżej rodziny oraz przyjaciół. Byłem tu trzy lata, teraz czeka mnie nowy rozdział. Piłka jest bardzo ważna, ale nie najważniejsza w życiu. Byłem rozdarty, część mnie chciała bym został, a część wyrywała się do nowych wyzwań - zdradził piłkarz.
Wiadomo już, że przeciwko Cracovii w sobotę nie zobaczymy go na boisku z powodu nadmiaru żółtych kartek. W sumie Arajuuri w niebiesko-białych barwach zaliczył w ciągu trzech lat 82 spotkania, strzelił 7 bramek i zaliczył trzy asysty.
- Myślę, że dał zespołowi tyle, ile mógł - podsumowuje Czesław Jakołcewicz, były znakomity defensor Lecha Poznań, z którym trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, dwa razy Puchar i raz Superpuchar Polski. - Moim zdaniem to, co zaprezentował w naszej lidze nie jest maksimum jego możliwości, których nie mógł pokazać z uwagi na kontuzje. Trzeba jednak przyznać, że w meczach, w których wystąpił zawsze dawał z siebie wszystko - nie można mu odmówić zaangażowania, waleczności. Nigdy nie przechodził obok meczu. Zapamiętam go też z bramek ze stałych fragmentów gry. Widać, że potrafi uderzać głową i kto wie, czy trenerzy tego atutu nie wykorzystywali w zbyt małym stopniu. Rozumiem to, że o jego przyszłości decydują kwestie osobiste. Pewnie nie bez znaczenia był fakt, że Kaspera też już nie ma w przy Bułgarskiej. Pamiętajmy, że piłkarze też są ludźmi, mają narzeczone, żony, dzieci - uważa Jakołcewicz.
Warto też zauważyć, że grając dla Lecha mógł liczyć na regularne powołania do reprezentacji narodowej. Dla Suomi wystąpił dotychczas już 20 razy i zdobył dwie bramki.
Będzie co świętować?
Fiński stoper w Poznaniu miał okazję współpracować z pięcioma trenerami: Mariuszem Rumakiem, Maciejem Skorżą, Krzysztofem Chrobakiem, Janem Urbanem oraz Nenadem Bjelicą. U tego ostatniego wystąpił tylko osiem razy, ale...
- Nowy trener wniósł wiele dobrego do zespołu. Myślę, że teraz wszystko zmierza w dobrym kierunku, drużyna jest zintegrowana, stanowi jedność. Jeśli Lech zdobędzie tytuł mistrzowski i tylko będę mógł, to przyjadę do Poznania świętować - zaznaczył.