Partyjne wojenki w oświacie. Okazja? Ustalanie sieci szkół
PO wzywa, by w Białymstoku nie realizować reformy oświaty. - To anarchia! - padło z mównicy. Nadzwyczajna sesja rady miasta była burzliwa. Nie obeszło się też bez kuriozalnych pomysłów PiS
- To nie żadna reforma, ale deforma. Nie przyłożymy ręki do demolowania systemu oświaty - denerwował się przewodniczący PO w radzie miasta Zbigniew Nikitorowicz.
Na piątkowej nadzwyczajnej sesji radni decydowali o przyszłości białostockich szkół. Likwidacja gimnazjów oznacza spore zmiany. Wiceprezydent Rafał Rudnicki zaproponował szereg rozwiązań. - Na przykład gimnazjum nr 31 zmieni się w podstawówkę nr 52, a siódme gimnazjum zostanie włączone do X LO - wyliczał.
Tylko jedno gimnazjum, tj. „czwórka” przy ul. Ciepłej 32, będzie zlikwidowane. - Nie jest to duża placówka. Uczęszcza tam 89 uczniów. Podpisaliśmy z pracownikami szkoły protokół, na podstawie którego zobowiązaliśmy się, że nowe miejsca pracy w oświacie będziemy proponować właśnie nauczycielom z PG nr 4 - podkreślał Rudnicki.
Według statystyk reforma oznacza paradoksalnie nie zwolnienia nauczycieli, ale wręcz ich dotrudnianie. Miasto ma nawet 1,8 mln zł na dodatkowe etaty. Adaptacja pomieszczeń pochłonie 4,5 mln zł. Jeśli zsumujemy te liczby okaże się, że rządowa reforma będzie nas kosztować 6,3 mln zł. I choć Rafał Rudnicki mówił, że nie czas już spierać się o politykę, lecz wykonać ustawę, to nie obeszło się bez przekomarzań.
- Reforma służy tylko temu, by zwolnić dotychczasowych nauczycieli i zatrudnić nowych. A jakich nowych, mówiła ekspertka MEN Urszula Dudziak. Stwierdziła publicznie, żeby: „unikać nauczycieli z rodzin inteligenckich: więcej osób aprobujących katolicką moralność małżeńsko-rodzinną wywodzi się ze środowisk robotniczych i chłopskich” - cytował radny PO Tomasz Janczyło.
Natomiast Zbigniew Nikitorowicz wzywał wręcz do buntu. - Wójt gminy Rusiec w woj. łódzkim zbojkotował reformę. Stwierdził, że niech sobie kurator likwiduje gimnazjum. On tego nie zrobi. Powinniśmy brać przykład - mówił.
Zaraz taką postawę wyśmiał Dariusz Wasilewski z komitetu Truskolaskiego. - To jakieś nawoływanie do anarchii - dodał.
PiS wniósł do projektu prezydenckiego dwie uwagi. Z jednej, dość kuriozalnej, za chwilę się wycofał. Radni tej partii chcieli, by dzieci mieszkające przy ul. Konopnickiej musiały chodzić 2 kilometry do podstawówki nr 3 przy ul. Gdańskiej 23/1 zamiast pod bokiem - do „jedynki” przy ul. Słowackiego 4. PiS dał się bowiem przekonać dyrekcji szkoły, która bała się, że zabraknie jej dzieci do uczenia. Wiceprezydent Rudnicki obiecał jednak, że w „trójce” będzie nabór zarówno dla klas „A” jak i „B”, a nie tylko do „A”.
Drugiej poprawki PiS nie wycofał. Władze chciały, by w podstawówce przy ul. Jesiennej 8 było też przedszkole. PiS powiedział „nie”, bo szkoła musiałaby pracować na dwie zmiany. - Rok temu wpychaliście przedszkola do gimnazjów, bo nie chcieliście wspomóc prywatnych przedszkoli, a teraz wam się odmieniło - drwił Janczyło.
Radna PiS Agnieszka Rzeszewska odparła, że najlepiej by prezydent budował nowe przedszkola.
Projekt sieci szkół trafi teraz do kuratorium. Od 1 września uczniowie pójdą już do zreformowanych szkół.