Parasol i jego polityczne znaczenie. Po finale Mundialu 2018 tylko Władimir Putin był suchy. Ale niefortunne przygody zdarzały się też innym
Parasol wystąpił w roli wielkiego nieobecnego tuż po finale Mundialu. Ale przecież nie był to pierwszy raz, coś podobnego zdarzyło się też nie tak dawno w Polsce. Kwestia parasola bywa w polityce mocno kłopotliwa.
Parasol to w polityce bardzo niebezpieczne narzędzie. Najczęściej ośmiesza - i to wcale niekoniecznie tego, kto pod nim stoi. A czasem jest w stanie wyrządzić większą krzywdę - zwłaszcza jeśli to „bułgarski parasol.”.
Nagła nawałnica podczas uroczystej dekoracji nowych mistrzów świata w piłce nożnej. Gospodarz, prezydent Rosji, Władimir Putin nie ma powodów do obaw. Już przy pierwszych kroplach deszczu ochroniarze natychmiast otwierają nad nim imponujących rozmiarów parasol. Obok, w strugach ulewnego deszczu, stoją przemoczeni niemal natychmiast do suchej nitki goście. Prezydent Chorwacji - Kolinda Grabar-Kitarović i prezydent Francji - Emmanuel Macron. Ochroniarze donoszą dla nich parasole dopiero po kilku minutach. To już musztarda po obiedzie, bo w tym momencie spodnie Grabar-Kitarović (prezydent Chorwacji ma to szczęście, że założyła techniczną, kibicowską koszulkę w barwach narodowych) i garnitur Macrona można już wyżymać.
Ten wymowny obrazek zapamiętamy na długo. Putin pod parasolem wyglądał jak gangster na pogrzebie. Nie próbował zareagować, nie kazał ochroniarzowi stanąć z tym jedynym parasolem najpierw nad swymi gośćmi. Macron próbował z mieszanym skutkiem robić dobrą minę do złej gry, widać było jednak dość wyraźnie, że coraz cięższa, coraz mocniej nasiąknięta wodą marynarka nie daje mu o sobie zapomnieć. Grabar-Kitarović za to niemal zatańczyła w deszczu, a zdjęcia uśmiechniętej prezydent Chorwacji w środku nawałnicy obiegły Internet z prędkością światła, podobnie zresztą jak historia o jej podróży na zwykłą ogólnodostępną mundialową trybunę - razem z chorwackimi kibicami, klasą ekonomiczną, za własne pieniądze i w ramach bezpłatnego urlopu.
Tak oto parasol, którego zabrakło, znów stał się osią politycznej anegdoty - nieoczekiwanie jej wygraną okazała się przemoczona prezydent Chorwacji. Czy Władimir Putin chciał swym gościom lub światu coś w ten sposób powiedzieć, czy też zwyczajnie zawiedli jego ludzie, tego już się nie dowiemy. W każdym razie suchy garnitur tym razem nie pomógł prezydentowi Rosji w robieniu dobrego wrażenia.
Niefortunne przygody z parasolami to stały motyw polityki. Zarówno tej światowej, jak i naszej polskiej. Coś podobnego jak Grabar-Kitarović i Macronowi w Moskiwie, przytrafiło się w 2011 roku Nicolasowi Sarcozy’emu w Warszawie, podczas wspólnego wystąpienia z Angelą Merkel i Bronisławem Komorowskim w trakcie szczytu Trójkąta Weimarskiego. Wtedy, przed pałacem w Wilanowie, parasola (jednego, za to sporego) starczyło dla Merkel i - gospodarza Komorowskiego. Sarkozy stał obok na deszczu. Był luty. Zdjęcia przedstawiające moknącego Sarkozy’ego tuż obok stojącego pod parasolem Komorowskiego krążą w sieci do dziś - jako przykład jednej z bardziej spektakularnych wpadek byłego prezydenta Polski. Z tego samego obrazka używanie mieli też Francuzi. Co ciekawe, nie wszyscy współczuli swemu prezydentowi - dla jego przeciwników zdjęcie miało być dowodem na nieporadność Sarkozy’ego.
Parasol bywa jednak przedmiotem politycznie niebezpiecznym nie tylko wtedy, kiedy go zabraknie. Równie mocno może liczyć się to, kto i nad kim go trzyma. Były szef „Solidarności” Janusz Śniadek do dziś jest powszechnie pamiętany jako człowiek, który w wyjątkowo malowniczej i usłużnej zarazie pozie rozpostarł parasol nad przemawiającym Jarosławem Kaczyńskim. Rzecz miała miejsce w 2013 roku podczas demonstracji związkowców pod Kancelarią Premiera. Posłowie PiS zbojkotowali wtedy posiedzenie Sejmu - w geście solidarności z protestującymi.
Zdjęcie Śniadka wyginającego się w pozie żurawia, by jak najlepiej osłonić Kaczyńskiego przed deszczem, było - i jest - znakomitą ilustracją do wszystkich materiałów o coraz ściślejszych związkach „S” z Prawem i Sprawiedliwością oraz o niekoniecznie w pełni partnerskiej naturze tych relacji. Warto pamiętać, że były szef „S” jest od 2011 roku parlamentarzystą PiS.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień