Pani Krystyna ma sto lat! - Jakoś tak mam! - śmieje się
Dokładnie sto lat temu urodziła się pani Krystyna Gotfryd. Nowosolanką została blisko 70 lat temu, gdy przyjechała tu w 1948
Takie urodziny to rzadkość, trudno więc dziwić się, że niewielki pokój przy ul. Kościuszki pękał w szwach, gdy oprócz rodziny z gratulacjami zjawili się wszyscy zapowiedziani goście. Pani Krystyna otrzymała kwiaty i okolicznościowe upominki m.in. od władz miasta.
- Jak pani trafiła do Nowej Soli? – pytał prezydent Nowej Soli, Wadim Tyszkiewicz.
- Jak trafiłam? O, to długa droga – zaśmiała się stulatka, która urodziła się na drugim końcu dzisiejszej Polski, bo aż w Jaśle. - Ale jak wiadomo Jasło zostało „wyminowane” więc nie mieliśmy gdzie wracać – opowiadała pani Krystyna (pod koniec II wojny światowej Niemcy wyburzyli 97 proc. zabudowy – przyp. red.). - Najpierw byliśmy na Śląsku, trzy lata w Bytomiu, ale potem tutaj mąż dostał pracę w jajczarni, więc przyjechaliśmy tu, do Nowej Soli – wyjaśniała jubilatka. - To było wówczas takie… brudne miasto – dodała. A był to rok 1948.
W tym miejscu warto dodać, że pani Krystyna przez długi czas była kierowniczką ośrodka wczasowego w Lubiatowie. Pracowała też w nowosolskiej fabryce nici „Odra”.
- To już niedługo będzie 70 lat jak pani tu mieszka – zauważył prezydent.
- Długo, tak! Całe życie tu spędziłam w Nowej Soli – odparła pani Krystyna. Zachęcona do pobicia rekordu Polski jeśli chodzi o długość życia, z uśmiechem odparła: - Jakoś tak mam!
Podczas wizyty w mieszkaniu jubilatki padło oczywiście standardowe pytani o receptę na długowieczność. Będąca w bardzo dobrej formie stulatka odparła: - Można powiedzieć, że nie ma recepty. Człowiek żyje dzień za dniem, normalnie jak każdy. Pracuje tak, jak powinien pracować. I przeżywa różne radości i smutki.
Nie zmienia to faktu, że pani Krystyna nie wygląda na swój wiek, a i czuje się dużo lepiej niż większość jej rówieśników. Doskwiera jej jedynie noga. - Ja przepraszam, że nie mogę wstać, po operacji jestem – zwróciła się nieoczekiwanie do gości jubilatka, czym wywołała oczywiście falę grzecznościowych protestów.
- Cztery lata temu złamała sobie nogę, dlatego nie chodzi – wyjaśniała wnuczka pani Krystyny, Iwona Wieloch. - A tak poza tym, to bardzo ładnie się trzyma jak na te lata. Wszystko je, praktycznie żadnych tabletek nie bierze. Naprawdę, pozazdrościć takiej kondycji w tym wieku. Nikt nie chce wierzyć, że babcia ma sto lat. Wesoła jest, rozmawia z nami – mówiła.
Stulatka w ciągu swojego życia doczekała się trójki dzieci, sześciorga wnucząt i ośmiorga prawnucząt.