Oto jak udało się odtworzyć życiorys drzonowskiej perełki
Na trzy zachowane do dziś działa SU 152 dwa znajdują się w drzonowskim muzeum. „Nasze” działo z numerem 200 walczyło m.in w Karelii. Co uwieczniono na fotografiach...
Ten czołg ma naprawdę niezwykłą historię...
- Zaraz, zaraz, jaki czołg - kręci głową Błażej Mościpan z Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie. - To działo samobieżne SU - 152, czyli tzw. zwieroboj. Czyli zabójca niemieckich czołgów, które wiodły swoje nazwy od drapieżnych zwierząt, tygrysów i panter. Krótko mówiąc, w odróżnieniu od czołgów działa samobieżne mają nieruchomą wieżyczkę. I przepraszam za to uproszczenie znawców...
Zatem działo SU - 152 ma naprawdę niezwykłą historię. Drzonowskie muzeum posiada dwa egzemplarze tej broni na trzy, które przetrwały. Wypatrzyli je historycy z muzeum na cokołach przy wejściu na wojenny cmentarz w Cybince. Szybko zorientowali się, że to dwa cymesy na gąsienicach. Były produkowane tylko w 1943 r. i taśmy montażowe opuściło raptem siedemset sztuk.
- Jak opowiadał nam mieszkaniec Cybinki, gdy ustawiano je na cokołach przyjechały o własnych siłach - dodaje B. Mościpan. - Dopiero później wymontowano z nich silniki. Aby je przegrupować z Cybinki do Drzonowa potrzebowaliśmy mnóstwo papierków i zezwoleń, od Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa po ambasadę rosyjską. Udało się i w zamian na cokołach stanęły dwie hałbice.
I tak perełki sobie stoją, ale jedna z nich zyskała nawet niezwykłą oprawę. Nad Odrę oba dotarły najprawdopodobniej wraz z 1. Frontem Białoruskim. I w zasadzie na tym ich historia by się skończyła. Aż podczas przypadkowego czyszczenia nagle ukazała się na wieżyczce jednego z nich liczba „200”. I czerwona gwiazda zachodząca na pierwszą cyfrę.
- Wówczas uświadomiłem sobie, że pojazd z tym numerem gdzieś wcześniej już widziałem i możliwe to było jedynie na fotografii - dodaje Mościpan. - I znalazłem go. Na fotografii przedstawiającej walki w... Karelii.
I tak prawdopodobnie wóz z numerem taktycznym 200 należał do 1539. pułku ciężkich dział samobieżnych, wchodzącego do sierpnia 1944 r. w skład 2. Frontu Nadbałtyckiego. Można go dojrzeć na trzech archiwalnych zdjęciach z wiosny 1944 r. Zostały prawdopodobnie wykonane podczas przerwy operacyjnej, jaka trwała tutaj od marca do lipca, czyli od zakończenia operacji le-ningradzko-nowogrodzkiej do rozpoczęcia ofensywy w krajach nadbałtyckich. Na jednej z fotografii widać dowódcę baterii, kpt. F.N. Nagowiczyna dyskutującego z dowódcą działa S.F. Berezinem i drugim nieznanym z nazwiska członkiem załogi.
„Tożsamość” drzonowskiego działa udało się ustalić dzięki cechom charakterystycznym
- Oczywiście potrzebne były kolejne dowody, że to nasze działo - i B. Mościpan porównuje zdjęcie ze stojącym w drzonowskim parku oryginałem. Mamy identyczny numer odlewu pancernej osłony jarzma armaty, na luku inspekcyjnym odlaną poziomo piątkę; na belce wzmacniającej znajdziemy przyspawaną metalową listwę; charakterystycznie zamocowany uchwyt na pompę, na prawej płycie pancerza widoczna końcówka numeru taktycznego, brak przedniej części lewego błotnika i zagięta przednia część prawego... Historyk nie bez dumy prezentuje kolejne detale. Rzeczywiście, zgadza się...
Karelia? Wcześniej zapewne były inne bitwy, gdzie właśnie zapracowały na swój morderczy pseudonim. A co dalej? Znany nam już 1539. pułk przekształcony został na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. w 373. pułk ciężkich dział samobieżnych, wyposażony już jednak w nowszy typ dział – ISU-152. To prawdopodobnie wtedy zamalowano numer taktyczny 200, namalowano czerwoną gwiazdę i dokonano wymiany kół nośnych, których drzonowski egzemplarz ma obecnie aż trzy rodzaje. Nasz „bohater” zapewne trafił jako uzupełnienie strat – do jednego z pułków ciężkich dział samobieżnych 1. Frontu Białoruskiego. Jak sugeruje B. Mościpan najbardziej prawdopodobne wydają się pułki 394. z 8. Armii Gwardii i 396. z 5. Armii Uderzeniowej. W ich wyposażeniu znajdowały się zarówno SU-152, jak i ISU-152. Ten pierwszy uczestniczył najpierw w zaciętych walkach ulicznych o twierdzę Poznań, a następnie twierdzę Kostrzyn. W kwietniu 1945 r. 8. Armia Gwardii i 5. Armia Uderzeniowa ruszyły z przyczółków odrza¬ńskich, zlokalizowanych kolejno na południe i północ od Ko¬strzyna, do ostatniego natarcia, którego celem był Berlin...
Czy tak było? Prawdopodobnie. Natomiast wiemy, że działo z Drzonowa ma naprawdę bogatą biografię.
Do zadań specjalnych
SU 152 - radzieckie ciężkie działo samobieżne z okresu II wojny światowej. 15 kwietnia 1942 roku podjęto decyzję o rozpoczęciu prac nad szeregiem dział samobieżnych przeznaczonych dla wsparcia piechoty. W tej decyzji stwierdzono, że mają być one budowane na podwoziach czołgów produkowanych seryjnie. Na podwoziu czołgu KW miał być opracowany „ciężki samobieżny niszczyciel schronów bojowych” uzbrojony w haubico-armatę kal. 152 mm. Prace nad tym ciężkim działem samobieżnym rozpoczęto jesienią 1942 roku równocześnie ustalono, że oprócz niszczenia umocnień i schronów bojowych miał zwalczać ciężkie czołgi. Już w lutym rozpoczęto produkcję seryjną w Zakładach Kirowskich w Czelabińsku, gdzie trwała do września 1943 roku. W tym czasie wyprodukowano około 700 sztuk SU-152. Produkcję ich przerwano z uwagi na opracowanie i wdrożenie do produkcji seryjnej nowego ciężkiego działa samobieżnego ISU-152. Do obecnych czasów z około siedmiuset SU-152 przetrwały zaledwie trzy sztuki: dwie w Drzonowie , a jedna w muzeum czołgów w Kubince. a