Ostatnia setka Usaina Bolta
W piątek w Londynie rozpoczynają się lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Reprezentacja Polski wystartuje z dużymi nadziejami na medale
Według ekspertów Polska ma zdobyć w Londynie pięć medali. Polacy liczą jednak na więcej
Fachowy portal Track&Field wyliczył, że Polska z rozpoczynających się dziś w Londynie lekkoatletycznych mistrzostw świata przywiezie pięć medali, czyli o trzy krążki mniej niż dwa lata temu. Taki dorobek biało-czerwonych byłby jednak niedosytem, bo wydaje się, że szans na podium jest więcej. Impreza potrwa do 13 sierpnia.
Niby łatwo o takie prognozy w lekkoatletyce. Wystarczy wziąć tegoroczne tabele wyników i wypisać tych najlepszych. Gdyby tak jednak było, to Paweł Fajdek powinien przecież w cuglach zdobyć olimpijskie złoto w Rio de Janeiro. A nie zdobył. Nie zmienia to jednak faktu że on i Anita Włodarczyk przedstawiani są – nie tylko u nas, ale i na świecie – jako pewniaki do polskiego złota. Do Fajdka należy dziewięć (!) najlepszych wyników w tym sezonie, do Włodarczyk – siedem. Zresztą ledwie w miniony weekend w Cetniewie podczas Festiwalu Rzutów Kamili Skolimowskiej nasza mistrzyni rzuciła tylko o 11 cm bliżej od jej własnego rekordu świata.
Zdaniem fachowców z Track&Field srebrne medale powinny zawisnąć na szyjach Kamili Lićwinko (skok wzwyż), Piotra Liska (skok o tyczce) oraz Wojciecha Nowickiego (rzut młotem). Jeszcze kilka tygodni temu ten sam portal w roli kandydatów do podium widział także naszą żeńską sztafetę 4x400 m oraz skoczka wzwyż Sylwestra Bednarka. Nie można też zapomnieć o drugim z tyczkarzy Pawle Wojciechowskim.
– Trudno powiedzieć, ile dokładnie przywieziemy medali, ale z pewnością nie mamy słabszej ekipy niż dwa lata temu – mówi Marek Rożej, trener m.in. mistrzyni Polski na 400 m ppł Joanny Linkiewicz. – Mamy kilka gwiazd, które, jeśli nic wielkiego się nie zdarzy i nie przegrają sami ze sobą, to pewnie zdobędą medal. Chodzi oczywiście o Pawła Fajdka i Anitę Włodarczyk. Piotrek Małachowski też rzadko wraca z dużych imprez bez podium. Mamy również dużą grupę reprezentantów, którzy są wysoko w światowych rankingach. Jeśli potwierdzą formę, to będą to dla nas udane mistrzostwa – twierdzi Rożej. Jak zauważa szkoleniowiec, w ubiegłym roku były dwie ważne imprezy – mistrzostwa Europy i igrzyska. Teraz wszyscy mają jeden cel: mistrzostwa świata.
Pierwsza grupa Polaków z warszawskiego Okęcia do Londynu poleciała w środę. Byli wśród niej m.in. Piotr Małachowski, Anita Włodarczyk, Adam Kszczot czy Rafał Omelko. Każdy ma swój cel, ale większość z Polaków może być zadowolonych z formy, jaką udało im się zbudować. Potwierdziły to zresztą mistrzostwa Polski, które niespełna dwa tygodnie temu rozegrano w Białymstoku. Impreza stała na naprawdę wysokim poziomie.
Niezależnie jednak czego dokonaliby nasi sportowcy, to oczy całego świata zwrócone będą na Usaina Bolta, dla którego ma to być ostatni start w karierze. Gdy już w Londynie dziennikarze zapytali go, co chciałby pozostawić po sobie, gdy obudzi się rano dzień po sobotnim finale na 100 m, odparł: – Nagłówki: „Niepokonany!”, „Nie do zatrzymania!”. „Usain Bolt wycofał się niepokonany w indywidualnej rywalizacji”.
Faktycznie – Bolt przegrał na 100 m tylko raz i to… ze sobą. Podczas mistrzostwa świata w koreańskim Daegu został zdyskwalifikowany za falstart. I chociaż w tym sezonie zanotował tylko trzy oficjalne starty (tylko raz zszedł poniżej 10 sek.), to mimo tego jak zawsze jest pewny siebie. – Wiecie, że jeśli zjawiam się na mistrzostwach to jestem pewny siebie. Mój trener jest pewny siebie, a ja jestem gotowy do pracy, całkowicie, na 100 procent! – powiedział najszybszy człowiek świata, który tym razem nie wystartuje na 200 m, ale pomoże za to swojej sztafecie 4x100 m. - Mój ostatni wynik 9,95 s pokazał, że idę w dobrą stronę. Dwie rundy (eliminacje i półfinał) zawsze mi pomagają. Zawszę robię postęp – wyjaśniał dopytywany o swoją formę.
Już teraz wszyscy zadają sobie pytanie: czy istnieje życie po Usainie Bolcie?
– Ciężko będzie o tak kolorową, silną osobowość. To gwiazda dużego formatu. Wszędzie, gdzie się pojawia, tam jest spektakl. Lekkoatletyka jest takim sportem, że oczywiście kreuje nowych bohaterów, ale jeśli Jamajczyk wygra na 100 m, to przyćmi w Londynie wszystkich. Taka postać pojawia się raz na kilkanaście, kilkadziesiąt lat – mówi Marek Rożej.
Kto jeszcze zostanie gwiazdą mistrzostw? Niewykluczone, że będzie to Wayde van Nikerk z Republiki Południowej Afryki, który w ubiegłym roku w Rio ustanowił fenomenalny rekord świata na 400 m (43,03 s), a niedawno poprawił najlepszy rezultat na nietypowym dystansie 300 m. Będzie też przecież faworytem w rywalizacji 200-metrowców.
– To bardzo prawdopodobne, że poprawi rekord – mówi Rożej. – To jest zawodnik, który przygotowuje się do największych imprez. On rzadko pojawia się nawet na mityngach Diamentowej Ligi. W tym roku miał zaledwie kilka startów. Jest w stanie pobić rekord – dodaje.
Bezkonkurencyjny w tym roku w skoku wzwyż jest Katarczyk Mutazz Isa Barszim. Gospodarze liczą oczywiście bardzo na Mohameda Faraha, który na tym samym stadionie w 2012 roku zdobył dwa złote medale – na 5 000 oraz 10 000 metrów (na tym dystansie wystartuje już w piątek w pierwszym finale mistrzostw).
Może się jednak okazać, że wszystkich zakasuje Anita Włodarczyk, która deklaruje jasno: chcę pobić rekord świata. Bo złoto kibice nad Wisłą na jej szyi powiesili już dawno.