Oni podpatrywali, jak radzą sobie inni
Przyglądali się, jak funkcjonuje Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna. W województwie kujawsko-pomorskim nie ma takiego zakładu
. - Na ostatnim spotkaniu kierowników i dyrektorów PCPR była rozmowa o tego typu oddziałach i kierownicy byli zgodni, że mogłaby powstać w regionie, ale trzeba złożyć wniosek do wojewody, bo to on odpowiada i finansuje te placówki - informuje Anna Toby, kierowniczka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Tucholi. - Rozumiejąc problem konieczności zapewnienia specjalistycznej opieki niepełnosprawnym podopiecznym, przedstawiciele powiatu tucholskiego pojechali zobaczyć, jak funkcjonują oddziały opiekuńczo-terapeutyczne.
Jak tłumaczy kierowniczka, niewątpliwie są potrzebne i są to bardzo specjalistyczne instytucje. Ta w Gdańsku jest połączona z ZOL-em. - Tam pracuje fachowa kadra, specjaliści i jest to bardzo fajnie rozwiązane - dodaje Toby. - Trafiają tam chore dzieci, od urodzenia, najczęściej do 12 lat.
Regionalne Placówki Opiekuńczo-Terapetuczne zajmują się całodobowo chorymi dziećmi. Znajdują tam opiekę poważnie chore dzieci, do których niejednokrotnie rodzice zrzekają się praw tuż po urodzeniu lub mają ograniczone prawa i sąd decyduje o tym, że tam trafiają. - To są trudne decyzje. Z różnych powodów rodzice nie są w stanie zająć się swoim nieuleczalnie chorym dzieckiem - tłumaczy Toby. - Niektóre z nich uczęszczają do przedszkoli i klas integracyjnych, a w placówce mają fachową opiekę medyczna i terapeutyczną.
Zadaniem takiej placówki jest też szukanie nowych rodzin dla dzieci, które mają uregulowaną sytuację prawną. - Trafiają do nowych rodzin zastępczych, które zajmują się niepełnosprawnymi dziećmi - tłumaczy Toby. - Po 18 roku życia podopieczni, jeśli nie trafią wcześniej do rodzin zastępczych, są skierowani do Domów Pomocy Społecznej. Decyduje o tym specjalistyczny zespół.
Z rozmów na spotkaniu wynika, że najlepiej gdyby taka placówka powstała w większym mieście, np. w Bydgoszczy, Toruniu lub Grudziądzu. Osoby z powiatu tucholskiego byłyby kierowane do takiego oddziału. - Na razie nie mieliśmy takiego przypadku, ale gdyby była potrzeba, to skierowalibyśmy taką osobę do sąsiedniego województwa i powiat ponosi koszty według ustalonych stawek - tłumaczy kierowniczka PCPR.