Oko kamery pogromcą złodziei
Ujawnione w internecie nagrania z kradzieży stały się dla policji skutecznym narzędziem w walce z przestępczością. Dlaczego? Bo złodzieje sami zgłaszają się na komisariat. - W wielu sprawach są bezcenne w złapaniu przestępcy. Często po kilku dniach, czy nawet godzinach skruszony sprawca sam oddaje w nasze ręce - przyznaje Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka KWP w Lublinie.
Policjanci wyjaśniają, że decyzję o opublikowaniu w internecie wizerunku podejrzanego podejmują dopiero wtedy, gdy nie udaje się innymi sposobami dotrzeć do przestępcy.
Tak było w głośnej ostatnio sprawie kradzieży leków. Na początku września w aptece przy ul. Obywatelskiej w Lublinie młoda dziewczyna posłużyła się receptą z podrobioną pieczątką. Był na niej wypisany „na refundację” lek warty kilka tysięcy złotych, który wykupiła za mały procent tej kwoty.
Nagranie z apteki znalazło się w sieci 30 grudnia rano. Tego samego dnia wieczorem nieletnia złodziejka trafiła na komisariat. - Została przyprowadzona na policję przez mamę - informuje Laszczka-Rusek.
Takich spraw w ubiegłym roku było więcej. Głośny był przypadek młodej kobiety, która małymi dziećmi udała się na Słoneczny Wrotków. Wychodząc z ośrodka zauważyła leżące „bez opieki” plecaki, w których były m.in. telefony komórkowe. Kamera monitoringu uwieczniła moment, gdy nie zważając na obecność dzieci, matka zabiera fanty. Uciekając nawet nie zauważyła, że przy okazji poturbowała jedną z trojga swoich pociech.
I w tym przypadku film błyskawicznie obiegł lokalne media. Wystarczyło kilka godzin i złodziejka trafiła w ręce mundurowych. - Nagranie zobaczyła matka kobiety, która przebywała za granicami kraju. Zagroziła córce, że jeśli ta nie przyzna się do winy i nie zgłosi na policję, nie będzie mogła przyjechać do niej na urlop - przytacza Laszczka-Rusek. I dodaje: - Złodzieje przychodząc sami na policję, bardziej od skutków prawnych obawiają się, że zostaną rozpoznani przez rodzinę, czy znajomych. Jest im po prostu wstyd.
- Przestępca w takim momencie odczuwa przede wszystkim lęk społeczny przed odrzuceniem i wyśmianiem. Myśli tylko o tym, by jak najszybciej zatrzymać rozpowszechnianie się w mediach nagrania z jego udziałem - tłumaczy Monika Semczuk-Sołek, trener umiejętności psychospołecznych z Zamościa.
Filmiki w internecie skuteczną metodą na walkę ze złodziejami
Jeden z mieszkańców Lublina wszedł do baru przy ul. Ruskiej i wykorzystując nieuwagę kelnerki wyciągnął z kasy 1500 zł.
W jednej z przebieralni Aqua Lublin uwagę innego lublinianina przyciągnął najnowszy model iPhona. Właściciel sprzętu nawet nie zauważył, gdy jego telefon zniknął pod kurtką złodzieja.
Kolejny mieszkaniec naszego miasta wyłudzał prezenty z supermarketów, korzystając z podrobionych kuponów promocyjnych. W ten sposób stał się właścicielem kilku cennych przedmiotów i artykułów gospodarstwa domowego.
Gdy policjanci udostępniali filmy z przestępstw, trafiały one do mediów, w tym m.in. na stronę internetową Kuriera Lubelskiego. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Skruszeni i zawstydzeni przestępcy sami zgłaszali się na policję. Podobnie było w przypadkach kradzieży w aptece i na Słonecznym Wrotkowie, o których piszemy na 1 stronie.
O tym, czy nagranie z monitoringu pomoże w odnalezieniu podejrzanego o przestępstwo i czy filmik może trafić do internetu, decydują policjanci.
- Media społecznościowe pozwalają nam na szybkie rozpowszechnienie informacji. Wystarczy, że nasz film trafi do lokalnych mediów i zostanie opublikowany na portalu społecznościowym. Za chwilę ktoś go polubi, ktoś skomentuje czy udostępni na swoim profilu. Materiał zaczyna żyć swoim życiem, aż w końcu trafia do przestępcy lub osób z jego środowiska - opowiada Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka KWP w Lublinie.
Potem złodzieje sami często przychodzą na komisariaty.
- Chcą zatrzymać rozpo-wszechnianie niekorzystnych dla nich materiałów - podkreśla Monika Semczuk-Sołek z zamojskiego Ośrodka Psychoterapii Integratywnej. (Gdy policjanci znajdą podejrzanego, muszą usunąć materiał z sieci lub go zanonimizować - przyp. red.) - W przypadku, gdy przestępcą jest osoba nieletnia, największy wstyd odczuwają jej rodzice. Dla nich taka sytuacja to porażka wychowawcza - podkreśla pani psycholog.
Sprawa wygląda nieco inaczej, gdy sprawcą jest osoba dorosła. - Gdy zobaczy siebie na nagraniu, pojawia się u niej obawa przed marginalizacją w społeczeństwie. Człowiek postawiony na afiszu myśli tylko o tym, aby nagranie jak najszybciej zniknęło z internetu. Ma nadzieję, że gdy zgłosi się na policję, nikt nie zdąży go rozpoznać i nie stanie się obiektem drwin - dodaje Monika Semczuk-Sołek.
Chociaż monitoring okazuje się skutecznym środkiem w walce z przestępcami, to ma też wielu przeciwników.
- Ważnym aspektem w tej dyskusji jest ustalenie miejsca, w jakim dochodzi do kontroli. Jeśli mówimy o śledzeniu nas przez monitoring w przestrzeni publicznej, przykładowo chociażby w sklepach czy galeriach, jestem tego zwolennikiem. Bo bezpieczeństwo jest przecież naszym dobrem wspólnym - mówi prof. dr hab. Marek Pietraś z UMCS. - Ale kontrola tego, co robimy w domu, jest niedopuszczalna. Z kolei śledzenie naszych poczynań w internecie jest bardzo dyskusyjne i ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników - dodaje Pietraś.