Odwołujemy się do sumień wszystkich sędziów
Rozmowa z sędzią Grzegorzem Kachelem ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”
Załóżmy, że w obecnej rzeczywistości prawnej i politycznej ma Pan możliwość objęcia stanowiska prezesa sądu. Zgodziłby się Pan?
Okoliczności mogą być różne. Jeżeli prezes tego sądu zostałby odwołany w trybie wprowadzonym przez nowe regulacje, które umożliwiają ministrowi sprawiedliwości uczynienie tego bez podania jakiejkolwiek przyczyny, to nie. Objęcie stanowiska po prezesie, któremu wygasła kadencja, nie jest już tak jednoznaczną sytuacją. Podkreślam jednak, że nowe regulacje przyznają ministrowi sprawiedliwości wszechwładzę i należy je ocenić krytycznie.
Należy Pan do Iustitii, więc nie dziwi mnie, że podpisuje się Pan pod apelem tego największego polskiego stowarzyszenia sędziów, by nie przyjmować stanowisk po prezesach sądów, którzy przestaną pełnić to stanowisko po decyzji ministra sprawiedliwości. Sądzi Pan, że apel poprą wszyscy przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości?
To jest kwestia sumienia każdego człowieka, każdego sędziego. Ufam, że większość sędziów rozumie, dlaczego wystosowaliśmy ten apel. Nie chcę oczywiście potępiać osób, które przyjęłyby awans na tych zasadach, natomiast myślę, że tacy sędziowie spotkają się z ostracyzmem sporej części naszego środowiska. W takich sytuacjach powtarzam, że nazwisko ma się tylko jedno.
A propos zrozumienia apelu Iustitii. Słychać głosy, że to negowanie przez dużą część środowiska sędziowskiego prawa przyjętego przez legalnie wybraną władzę.
Minister sprawiedliwości zyskał dominujący wpływ na wyznaczanie i powoływanie prezesów sądów. Sędziowie stracili jakąkolwiek możliwość zaopiniowania kandydata na to stanowisko. To zachwianie reguły równowagi i trójpodziału władzy, którą gwarantuje konstytucja. Parlament uchwalił przepisy, które rażąco są sprzeczne z tą fundamentalną dla państwa prawa zasadą. My nie mówimy, że minister sprawiedliwości nie powinien mieć żadnego wpływu na wybór prezesów sądów. Decyzja o powołaniu prezesa powinna jednak zależeć nie tylko od władzy wykonawczej, ale i sądowniczej. Przypominam - dotychczas sędziowie mieli możliwość zaopiniowania kandydata. Dziś można przedstawić nam człowieka, stwierdzając tylko: „To wasz nowy prezes”.
Nie obawia się Pan, że Iustitia zostanie uznana za grupę lobbystów, która naciska na rząd w imię „swoich interesów”?
Oczywiście, lansuje się tezę, że „kasta walczy o swoje”. Nasz apel nie jest błaganiem prezesów, by ich nie odwoływać. Na pierwszym planie stoi obywatel i jego prawo do niezawisłego sądu, a nie takiego, w którym prezes będzie wskazywany wyłącznie przez polityka.
Zakładając, że całe środowisko sędziowskie was wysłucha, może dojść do paraliżu wymiaru sprawiedliwości.
Taki skutek byłby dla polityków sygnałem, że jednak nie powinni iść tą drogą, a uchwalając ustawy ustrojowe, powinni szanować konstytucję i trójpodział władzy.
Możemy mówić już o „buncie sędziów”? A może obywatelskim nieposłuszeństwie?
To jest apel, nie bunt. Odwołujemy się do sumień wszystkich sędziów. Jako prawnicy znają przepisy i mają świadomość, że konstytucja jest aktem prawnym najwyższej rangi. Chcemy, by każdy sędzia rozważył, czy nowe przepisy dotyczące sądów można stosować w pełnej zgodzie z ustawą zasadniczą.