Odurzony metanolem: Proszę was o spełnienie pięciu punktów programu
Liczymy dni do inauguracji sezonu w ekstralidze. Kibice wreszcie dostaną spalinki i sporą dawkę adrenaliny, bo czarny sport momentami mrozi krew w żyłach, by za chwilę sprawić, że ta sama krew nas zalewa.
Nie będę się rozwodził nad szansami czy typował wyników, bo są od tego znacznie lepsi fachowcy. Skorzystam z okazji i będę uprawiał własny ogródek.
Po pierwsze, mam wielką prośbę do działaczy Falubazu z różnych szczebli. Zwracam się do tych odpowiedzialnych za kontakty z dziennikarzami i do tych, których ja i moi koledzy oraz koleżanki drażnimy lub po prostu mają nas w nosie. Przychodzimy na stadion do pracy, denerwujemy się, mamy napięte terminy, prywatne problemy, plan do wykonania i żużlowców do przepytania. Błagam, nie zatrzymujcie nas przy wejściu na stadion, żeby przeszukać torby i kieszenie. Akredytacja to rodzaj zaproszenia, a wiec czy wypada „trzepać” gości? Gości, których przecież dobrze znacie. Naszych mocodawców też. Jeśli jesteście już aż tacy akuratni to na konferencje prasowe wpuszczajcie tylko posiadaczy stosownych legitymacji...
Po drugie, mam wielką prośbę do ochroniarzy, by kolor opaski na przegubie nie przysłaniał im horyzontu. Nie jesteście po prostu czytnikiem, automatem i pamiętajcie, że my też pracujemy. Pięć, dziesięć minut czerstwej dyskusji to wieczorem po prostu wieczność. Dziennikarz nie biegnie na kawałek dzika czy po browary, ale goni czas. Zawsze jest go zbyt mało. Bądźcie zawodowcami i nie ulegajcie zbiorowemu podnieceniu, które ogarnia stadionowy tłum. Nie udowadniajcie na każdym kroku, że właśnie wasze stanowisko jest dziś najważniejsze, a wy po prostu niezastąpieni i nieprzejednani.
Po trzecie, bardzo bym chciał, żeby żużlowcy pamiętali to, o czym powiedział zupełnie niedawno Piotr Protasiewicz. Dziennikarze są częścią tego cyrku. Niby mały trybik w maszynie, ale przecież bez niego kolos nie pociągnie. My rozpędzamy się wtedy, kiedy wy kończycie. Jesteśmy pośrednikami i pytamy w imieniu kibiców. Po każdym meczu, turnieju. Zimą, wiosną, jesienią. Jedziemy na tym samym wózku, choć z diametralnie różną stawką za punkt. Bądźcie dla nas dobrzy na wiosnę!
Po czwarte, serdecznie proszę kibiców z różnych stron stadionu. „Pikników”, tych z sektora rodzinnego czy seniorów z wieloletnim stażem, którzy już żużla raczej słuchają. Proszę też dopingujących żywiołowo, tyłem i przodem do toru oraz tych, którzy swe mecze rozgrywają poza stadionami - dajcie nam pracować, komentować i mieć własne zdanie. Nie napadajcie, nie wygrażajcie, ale polemizujcie, krytykujcie lub po prostu ignorujcie.
Po piąte i po dziesiąte. Ten apel mógłby nie mieć końca, ja nie jestem naiwny, a świat idealny. Liczę jednak, że na szlace można się dobrze bawić, a hasło promocyjne Falubazu „wszyscy jesteśmy rodziną” nie doprowadzi mnie do konkluzji, że jest to rodzina patologiczna.