Znany restaurator z Wrześni popełnił samobójstwo, bo nie dał rady spłacić długów i utrzymać biznesu. Może trafiło to wszystko na jego jakieś inne problemy? Stał się symbolem nieszczęście i beznadziei, która dotyka polską klasę srednią. Przedsiębiorcy, którzy decydują się na obywatelskie nieposłuszeństwo i otwierają swoje biznesy pomimo zakazu nie robią tego z nudów ani z przekory ani po to, by przyprawić sobie kłopotów.
Oni to robią ponieważ są na skraju wytrzymałości, bo nie wiedzą jakie obostrzenia przyjdą jutro, bo rząd opowiada, ze wszystko jest dobrze i jesteśmy na jednym z pierwszych miejsc w Europie jeśli chodzi walkę z pandemią a oni nie mają czym zapłacić pracownikom i czekają ich kolejne bezsenne noce. Bo widzą rachunki do zapłacenia i słyszą jak premier opowiada im o nowym ładzie gospodarczym jakby planował przyszłość spokojnie w górskim kurorcie. Bo właściciele hoteli słyszą, że będzie ich skupował państwowy koncern, czyli pierwsze zapadają decyzje rządu by wszystko pozamykać podejmowane bez żadnej logiki a potem odkupowanie za bezcen dorobku ich życia. Tylko czekać jak za parę lat hotele będą odsprzedawane ale swoim.
I do tego rady dla przedsiębiorców w stylu: musicie się przekwalifikować. A czym się te rady różnią od rad dawanych trzy dekady temu pracownikom PGR przez dobrze opłaconych międzynarodowych ekspertów. A to wy si ę Panie i panowie na ministerialnych stanowiskach sami przekwalifikujcie, dajcie dobry przykład. Można się chwalić bez końca, ze w Polsce idzie w pandemii lepiej we Francji ale prawda o polskich firmach jest taka: nie udało się misę jeszcze zgromadzić tyle zaskórniaków co firmom na Zachodzie. Ta sama sytuacja restauratora czy właściciela hotelu skończy się w Polsce katastrofą a gdzieś na Zachodzie będzie miał szanse przetrwać.
Wicepremier Gowin ociepla relacje z przedsiębiorcami, obiecuje inne podejście. Jego zastępczyni, poczatkująca wciąż w polityce, wiec może ta sytuacja ją czego ś nauczy podąża innym śladem. Polsce przedsiębiorcy usłyszeli od wiceminister Olgi Semeniuk, m.in. coś w stylu że teraz nie czas na dyskutowanie o otwieraniu poszczególnych „gałęzi” gospodarki. Otóż nie ma żadnych branż ani gałęzi. Są ludzie, pracownicy, którzy tracą nadzieję albo pracę, nie wiedzą co dalej robić. Tysiące, setki tysięcy polskich pracowników potrzebują psychologicznego wsparcia już teraz. Zmiana w Polsce przyjdzie od zejścia rządu z ich Parnasu władzy, na którym nigdy nie musieli lać piwa do kufli do trzeciej nad ranem ani martwić się z czego zapłacić kelnerom. Rząd zarządza lockdown i zamyka restauracje i hotele – to władza musi mieć czas na zatrzymanie się nad każdym trudnym przypadkiem. Inaczej – naród tego nie wytrzyma.