Co by tu jeszcze można o propozycji powiedzieć? Z wywiadu Jarosława Kaczyńskiego wynika, że jeśli ktoś nie popiera ustawy o budowie muru na granicy, to znaczy, że „nie uznaje normalnych reguł gry demokratycznej” i gotowy jest na „pozbawioną wszelkich hamulców wojnę z państwem”.
Tymczasem nie trzeba wielkiej politycznej wyobraźni, by przyjąć, że można być za ochroną granicy i przeciw bezsensownej ustawie napisanej na kolanie. Z ustawy tej wynika przecież tylko jedno, że władza, korzystając z problemów państwa, jakie stwarza polityka Łukaszenki, chce dostać carte blanche na wydanie po swojemu 1,6 mld złotych. Rozmowy na temat ustawy w komisjach sejmowych, jak to w dzisiejszych czasach, toczyły się szybko i mało konkretnie. Ponieważ w obozie władzy nie wiedzą jeszcze, jaki mur będą budować, wszystko okazywało się w trakcie posiedzenia „tajemnicą państwową”.
Zbierzmy więc fakty: Polsce dzieje się nieszczęście, władza widzi, że nie jest w stanie upilnować granicy. I zaczyna się moralny szantaż: „w nieszczęściu nas nie poprzecie?”, ale tak naprawdę chodzi o wielkie wydatki. Dokładnie ten mechanizm doprowadził do słynnych zakupów respiratorów czy maseczek w trakcie pandemii. Dokładnie te same argumenty stały za zamówieniami bez przetargów i kontroli i przepompowaniem pieniędzy do firm znajomych. Trudno zapomnieć dzisiaj o „genialnym” jednorazowym biznesie słynnego instruktora narciarstwa.
Dokładnie ten sam mechanizm szantażu moralnego stał za brutalnym przepompowaniem publicznych pieniędzy do prywatnych kieszeni. Do dzisiaj nie udało się uruchomić respiratorów, które wtedy były potrzebne dla tysięcy umierających chorych.
W 1999 roku, gdy rządził gabinet Jerzego Buzka, Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Nowego Państwa mówił, że ówczesny rząd zasłużył sobie na nazwę KPP („kompromitacji polskiej prawicy”). Nic tak dobrze nie opisuje dzisiejszych patologii obozu władzy jak słynne cytaty z samego jej przywódcy, na czele z tym o TKM. Dzisiejsza władza zafundowała Polsce rządy KPP do kwadratu, dokładnie tak jak przed dwoma dekadami mówił prezes.
Czytam już ze spokojem obelgi pod adresem polskiej opozycji od współpracowników prezesa, czytam jak Marek Suski porównuje Unię Europejską do Niemiec hitlerowskich. Bez emocji przeglądam wpisy - potoki świadomości Krystyny Pawłowicz z Trybunału zamieszczane w mediach społecznościowych. Czuję się coraz bardziej wśród tych mądrości wątpliwych, porównań przypadkowych, wyzwisk bez umiaru, a czasem posądzeń o zdradę wyrzucanych jak wulkan z czeluści koleżanek i kolegów z PiS, jak się czułem w drodze z piątkowej biby na miasteczku, wracając do upragnionej Nawojki już tak nad ranem w sobotę. Czy jest sens reagować na każdy krzyk, wyzwisko i za głośny śpiew? Można przejść pomimo.