Posłom zabrakło ślęczenia nad budżetem w tym roku.
Setki poprawek władza kochana wsypała do dwóch worków: worek „za”, czyli taki, w którym były poprawki, które władza bardzo chciała poprzeć. Mogło nie być między nimi związku - przykładowo poprawka za tym, żeby dać więcej pieniędzy dla telewizji rządowej i taka, żeby dorzucić na most w jakiejś mieścinie, gdzie rządzi PiS. W drugim worku podobnie - poprawki były od Sasa do Lasa. Tyle że w tym wypadku były to poprawki „opozycyjne”, więc poparcia niegodne.
Tak oto budżet, nad którym głosowanie miało trwać całą dobę, został przyjęty w kilka minut. Gdyby nie to, że tym razem chodziło tylko o to, żeby „dać swoim”, można by powiedzieć, że brawo. Tak mogłoby być przecież, że rząd przedstawia budżet, który stanowi konkretną całość, bierze za niego odpowiedzialność i parlament, albo go przyjmuje, albo nie. Może powinno to być wpisane do konstytucji, zaoszczędziłoby na przyszłość czasu i atłasu przy głosowaniu setek albo tysięcy poprawek. Ale wtedy reguły powinny być jasne - nie przechodzą ani poprawki władzy, ani opozycji. Nie ma tak, że jeśli na Twój most chce pieniędzy poseł z PiS, to Twój most jest lepsiejszy, a jeśli poseł z opozycji, to sobie pójdziesz w bród.
Nasz poseł Aleksander Miszalski opublikował ciekawe dane dotyczące Funduszu Inwestycji Lokalnych w Małopolsce. Samorządy, w których rządzi PiS, mogły bez trudu otrzymać pieniądze. W sumie 112 gmin coś dostało. Niektóre nawet po kilka dotacji, bo przyznano ich w sumie 186. Bez dodatkowych środków zostało 91. Dziwnym trafem omijały one samorządy, gdzie włodarze nie są przychylni partii rządzącej albo są niezależni, skupieni na pracy dla lokalnych społeczności, a nie na polityce. Mieszkasz zatem w gminie, w której nie rządzi PiS? O nie nie... Może Cię spotkać sroga kara, nie dostaniesz na drogę. Ba, nawet jeśli sam głosujesz na PiS, ale przeważyły głosy sąsiadów, co są za PO albo Konfederacją, to masz prosty wybór: albo zmusisz sąsiadów, by głosowali, jak sobie władza życzy, albo nici z drogi, mostu czy szkoły. Tak to rząd tzw. Zjednoczonej Prawicy pełen słów o jedności, Bogu i Ojczyźnie robi dwa narody polskie: ten, co dobrze głosuje na władzunię, i ten, co ma być „ukarany”. Ludzie na dłuższą metę tego nie wytrzymają.
A może obywatele już teraz powinni podjąć szturm na biura poselskie PiS i dopytywać w grzecznym tonie, czy posłowie popierają taką politykę - „pieniądze za głosowanie”? Czy naprawdę mój sąsiad tu obok Ryszard Terlecki chce Polski, w której szpital dla pisowca jest lepszy, a dla platformersa dalej, albo gorszy, albo jeszcze nie wiem co… Drodzy koledzy z obozu rządowego, widzicie, co się dzieje i nie reagujecie? Takiej chcecie Polski? Panie Boże! Widzisz i nie grzmisz!?