Od Krakowa do Brukseli. Jeszcze jest czas
Najlepiej by było, żeby to był wakacyjny sen po nadmiarze wina. Najlepiej byłoby się obudzić, przetrzeć oczy i stwierdzić, że już na całkiem trzeźwo świat wygląda normalnie a marszałek Sejmu nie zarządza głosowania w tej samej sprawie do skutku, czyli aż jej partia je wygra.
Tydzień temu było o kacu i kac nie ustaje. Marszałek Elżbieta Witek publicznie się sumitowała, że przed „głosowaniem do skutku” pytała „pięciu prawników” i jakoby z tego wynikało, że może. Jeden z nich już powiedział, że było inaczej, kolejni datowali swe ekspertyzy już po głosowaniu. Jest więc gorzej niż myślałem tydzień temu. Czy marszałek Witek kłamała na oczach całej Polski? Czy kłamstwo z pozycji najważniejszych osób w państwie już na stałe zagnieździło się w naszym kraju? Czy wszystko można, kiedy trzyma się laskę marszałkowską? Możliwe jest naciąganie regulaminu Sejmu na podstawie ekspertyz, których nie było? Jeśli to prawda, że marszałek kłamała - to zapewne kiedyś będzie odpowiadała karnie za to, co się stało.
A tymczasem nas postawiła przed takim oto dylematem: czy to już u nas jest tak, jak przepychanie w II RP Konstytucji Kwietniowej z 1935 r. Czy nie przekroczyliśmy już progu państwa autorytarnego, choćby jeszcze mało intensywnej autokracji? Państwo, w którym władzy wszystko wolno to państwo słabe, z czasem skłaniające się ku korupcji, państwo, w którym wyklucza się inaczej myślących. Takie państwo szykuje nam ta władza na trudne czasy.
Patrzymy na świat: Białoruś atakuje Polskę przy pomocy Bogu ducha winnych uchodźców, Rosja dopina kontrakt na Gazociąg Północny, Ameryka ucieka z Afganistanu, Zachód w związku z tym wpada w kryzys wizerunkowy, jakiego nie widział świat od wyjazdu pospiesznego z Wietnamu prawie pół wieku temu.
Jeszcze nie do wszystkich dotarło, jeszcze nie wszyscy to wiedzą, ale spokojny świat poszimnowioejnny jest już za nami. Nasza „Piękna epoka” się kończy. Trzydzieści lat temu rozpadł się Związek Sowiecki a teraz historia się domyka. Polska w ten trudny świat wchodzi podzielona, bez zaufania pomiędzy rządem a opozycją. Rządzi nami neosanacyjna grupą politycznych rekonstruktorów, którym zależy na dobru własnej partii.
Historia to nie spektakl grany po wielokroć. Nic nie powtarza się jeden do jednego. Ale mechanizmy rządzące światem potrafią być łudząco podobne do siebie. Jest jeszcze u nas czas, by się opamiętać i nie paść w koleiny historii lat 30. poprzedniego wieku.
Jest jeszcze czas, Panie i Panowie z obozu władzy!