Zamiast robić milion samochodów na prąd, które stały się już przykładem braku skuteczności władzy i budować megalotnisko, którego szef właśnie zrezygnował, jest idea nowa - zrobić coś w Polsce z transportem publicznym - zbiorowym. W licznych powiatach i gminach nie ma w święta żadnego autobusu, a w dzień powszedni jest jeden na dzień.
Starsi ludzie lub po prostu ci, którzy jednak nie mają samochodu, jeśli chcą, powiedzmy, wybrać się do lekarza, w zasadzie powinni planować kilkunastokilometrową podróż na dwa dni. Hasło PSL, podwędzone ostatnio przez PiS, jest faktycznie jednym z najpoważniejszych wyzwań w kraju.
Problem w tym, że skala likwidacji połączeń autobusowych poza miastami jest jednym z najtrudniejszych problemów właśnie na Podkarpaciu, gdzie już jakiś czas u władzy jest Prawo i Sprawiedliwość, a podobno najwięcej połączeń kolejowych z Kielcami zlikwidowano ostatnio za pisowskiej władzy. Podobna sytuacja panuje nawet na Mazowszu w okolicach Warszawy i to w stosunkowo dużych miejscowościach. Całe regiony jak Lubelszczyzna czy Małopolska są skomunikowane jedynie siecią małych, bardzo niewygodnych i mniej bezpiecznych busów wypełnionych po brzegi pasażerami (bo, co zrozumiałe, właściciele tną koszty).
Standardem w naszej części świata jest zapewnienie publicznego transportu. PSL wprowadza problem do dyskusji, a PiS przejmuje piłkę w roku podwójnych wyborów (ale cóż, to polityka, tutaj praw autorskich nie ma). Czas, żeby partie przy-zwyczaiły się, że wybory coraz częściej nie będą już toczyły się wobec salonowych dyskusji intelektualistów o powiedzmy dekomunizacji, ale o pełnokrwistych ludzkich, współczesnych sprawach.
Rzecz w tym, że trzeba mieć pomysł na system organizacji tego transportu. Reformowanie państwa pod tytułem, że przywrócimy w telewizji stare odcinki Wielkiej Gry, a „w terenie” pekaesy zamieni kraj w grupę rekonstrukcyjną i zabije nowoczesne społeczeństwo. Kluczem jest organizacja, rząd musi mieć pomysł na system dla samorządów, z którego będą mogły skorzystać nie tylko pisowskie władze regionów i powiatów. No i potem trzeba to przeprowadzić.
Czyli trzeba z tymi nowymi już kapitalistycznymi pekaesami przeskoczyć dwie bariery: brak zaufania do „nie swoich” w samorządach i barierę organizacyjną, pomysł z autobusami na wieś jest o niebo trudniejszy niż wysłanie przelewu emerytom.