Obywatele wolą sami monitorować smog. Nie wierzą urzędnikom? Drugi obieg pomiarów rośnie w siłę!
- Smród mogę teraz odnieść do skali, bo mam dostęp do danych - mówi radny Bartosz Szymanski z Torunia. Na balkonie trzyma jeden z tysięcy europejskich mierników smogu z obywatelskiej sieci Luftdaten.
Luftdaten to jedna z kilku działających w Polsce sieci czujników, mierzących stężenie pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5. Co ważne, sieci drugiego obiegu. Pierwszym jest ten oficjalny, urzędowy.
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dysponuje systemem około 200 stacji pomiarowych, które na bieżąco kontrolują w kraju stężenie najgroźniejszych zanieczyszczeń powietrza. To niewiele. Polacy, podobnie jak mieszkańcy innych państw, po pierwsze, odczuwają niedosyt danych o smogu. Po drugie, nie do końca ufają tym oficjalnym. Stąd właśnie ten drugi obieg. Na czym polega? Jak działa?
"Zanim wyjdę z dziećmi”
Bartosz Szymanski („Nie ma błędu w nazwisku; kiedyś zabrano moim przodkom znak diakrytyczny nad literą n”) jest radnym miejskim Koalicji Obywatelskiej w Toruniu. Ekologia i jakość powietrza od dawna leżą mu na sercu.
Mieszka w dzielnicy, która w Toruniu wcale nie ma najgorszego powietrza. Niestety, kawałek dalej nie ma już czym oddychać. - Uzależniam wyjście na spacer z moimi dziećmi od jakości powietrza i odczytów czujnika - nie kryje radny.
Czujnik zainstalował na balkonie w grudniu 2019 roku. Zbudował go sam. Potrafił, bo uczestniczył w warsztatach zorganizowanych w Toruniu przez Radka Pietruszewskiego, aktywistę „Koduj dla Polski”, czyli społeczności poszukującej rozwiązań cywilizacyjnych problemów. - Tak stałem się posiadaczem czujnika. Następnego dnia była niedziela handlowa, więc zaopatrzyłem się w siatkę i przedłużacz. Zainstalowałem czujnik i wszedłem do sieci: fizycznej i internetowej - mówi radny.
Co to za sieć? Projekt Luftdaten.info narodził się w 2015 roku w Stuttgarcie, niemieckim mieście przemysłowym, znanym z zanieczyszczonego powietrza. Miejscy aktywiści, skupieni w społeczności OK Lab (programiści, naukowcy, dziennikarze) wystąpili wówczas do urzędu miejskiego z prośbą o udostępnienie informacji na temat stanu powietrza w Stuttgarcie. Niestety, okazało się, że urzędnicy wcale nie są chętni, by się nimi dzielić. Społecznicy postanowili więc działać sami.
Zbudowali sieć 300 niezależnych czujników, mierzących stężenie pyłów zawieszonych PM10 oraz PM2,5 w Stuttgarcie i udostępniali zbierane przez urządzenia dane na ogólnodostępnej platformie. Pieniądze na realizację obywatelskiego projektu zebrali podczas akcji crowdfundingowej.
Tak to się zaczęło w Stuttgarcie 5 lat temu. Dziś obywatelskie mierzenie smogu w ramach Luftdaten dzieje się już w wielu państwach.
Każdy mierzy i informuje
Ta pierwotnie lokalna sieć czujników z upływem czasu zmieniła się w sieć ogólnokrajową, a potem rozprzestrzeniła się także poza granicami Niemiec. W maju 2019 roku Luftdaten była już obecna w 70 krajach, w tym w Polsce. U nas liczba jej czujników wyniosła wówczas 340.
Największą siecią Luftdaten dysponują Niemcy, w których działa aż 5150 sensorów. Na kolejnych miejscach znajdują się Belgia (870 mierników), Bułgaria (790) i Holandia (340).
Nad Wisłą pyły samodzielnie mierzą obywatele w Krakowie, Warszawie, w niewielkiej Włoszczowej i na Pomorzu. Na mapie mogą podglądać, jak się oddycha u sąsiadów - w innej dzielnicy własnego miasta albo w sąsiednim regionie. Często oświecają lokalne społeczności, bo wielu z nich to ekologiczni aktywiści - prowadzą blogi, są aktywni w mediach społecznościowych.
Ile warte są te pomiary?
Zaproponowany przez twórców Luftdaten czujnik laserowy SDS 011 umożliwia monitorowanie stężenia groźnych pyłów PM2,5 i PM10, temperatury i wilgotności powietrza. Jego promocyjna cena dla członków sieci to ok. 160 zł, a standardowa - 200. Poza tym, na warsztatach można nauczyć się samodzielnej budowy urządzenia.
Założyciele Luftdaten nie kryją, że są wyraźne różnice między wynikami rekomendowanych sensorów a profesjonalnymi metodami pomiarowymi. Z przeprowadzonych testów wynika, że czujnik SDS 11 zaniża wartość PM2,5, głównie dla stężeń poniżej 20 mg/m3. Wraz ze wzrostem poziomu PM2,5 różnica wskazań jednak maleje.
- Zamysłem projektu było to, by czujnik był jak najtańszy, stąd nieciekawa obudowa i samodzielny montaż. Najważniejsze w tym projekcie jest oprogramowanie dostępne za darmo, podczas gdy w komercyjnych rozwiązaniach często oprócz wysokiej opłaty za czujnik płaci się za prezentację i przechowywanie danych - podkreśla Bartosz Szymanski. - Dla mnie największą wartością była możliwość uruchomienia czujnika w rozsądnej cenie i przekazanie danych dalej.
Faktycznie, każdy zainteresowany może sobie zobaczyć, jakie jest powietrze w jego dzielnicy dzięki aplikacji „Kanarek” na Androida oraz Local Haze na iOS. Warunkiem, oczywiście, jest istnienie czujnika w jego okolicy.
Miasto: do 2030 roku
Toruński radny mówi, że zanim włączył się do obywatelskiej sieci pomiarów, najpierw próbował naprawić pierwszy, urzędowy obieg. Poczuł jednak, jak uderza głową w mur.
- Jednym z moich pierwszych wniosków do budżetu Torunia na 2019 rok było uzupełnienie sieci miejskich czujników powietrza. Aktualnie to tylko 10 czujników i 3 stacje GIOŚ oraz dane dostępne z poziomu miejskiej aplikacji Eko Toruń, o której mało kto wie. Mój pomysł był taki, by stworzyć Toruński Indeks Powietrza, specjalną stronę z przystępnie prezentowanymi danymi i wszelkimi informacjami na temat smogu. Miasto podeszło do koncepcji dość sceptycznie, choć ostatecznie taki punkt znalazł się w Miejskim Planie Adaptacji do zmian klimatu. Niestety, z horyzontem czasowym do 2030 roku - wspomina radny Bartosz Szymanski.
To, jak w Toruniu potraktowano inicjatywę antysmo-gową, nie jest jakimś wyjątkiem. Wiele miast odpycha temat na plan dalszy. Trudno się zatem dziwić, że mieszkańcy zaczynają brać sprawy we własne ręce.
Inne sieci, niektóre komercyjne
W Polsce, poza stricte obywatelską Luftdaten, działa też kilka innych sieci pomiarowych drugiego obiegu. Niektóre to projekty typowo komercyjne, opłaty w innych wymuszają technologia i obsługa.
Syngeos to firma z siedzibą w Katowicach, która oferuje certyfikowaną stację pomiarową. Koszt zakupu czujnika Syngeos to około 1830 zł, ale do tej sumy trzeba doliczyć comiesięczną opłatę abonamentową, która wynosi 74 zł.
SmogTok to projekt zainicjowany w lutym 2018 r. w warszawskiej dzielnicy Wawer, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna z domami ogrzewanymi głównie węglem. Sieć obejmuje ok. 150 czujników zewnętrznych i 40 wewnętrznych, zainstalowanych w Warszawie i innych miastach. SmogTok sprzedaje swoje czujniki za pośrednictwem Allegro. Ich cena to 333 zł. Firma nie pobiera opłat abonamentowych.
Airly to z kolei spółka założona przez absolwentów krakowskiej Akademii Górniczo--Hutniczej. Powstała z przekształcenia projektu społecznego. Koszt zakupu czujnika to wydatek rzędu 1800 zł, lecz trzeba liczyć się także z opłatą abonamentową: 55 zł/msc.
Jest też sieć LookO2, której właścicielem jest firma ZAS, obejmująca ponad 600 czujników. Ma w ofercie jeden wewnętrzny miernik smogu oraz kilka czujników zewnętrznych. Ich ceny wynoszą od 639 do 1950 zł (podajemy za: ranking-oczyszczaczy.pl).
* * *
„Najważniejsze jest to, by uczynić pył widzialnym” - powtarzają członkowie tych sieci. Mierzą zatem PM i udostępniają wyniki. Niestety, często smutne...