O żołnierzu Wehrmachtu, co Polaków uratował. W Kosinie chcą postawić mu pomnik
Stali gotowi na egzekucję. W ostatniej chwili pojawił się Michał Szydłowski. - Upadł przed Niemcem. Objął go za kolana i prosił, żeby nie zabijał tych ludzi - wspomina Józefa Bieniek z Kosiny, której matkę i babcię uratował przed rozstrzelaniem żołnierz Wehrmachtu. Jego szczątki odnalazł właśnie IPN.
Był koniec lipca 1944 roku. Wojna. W Kosinie niemieccy żołnierze szykowali się na nadejście Rosjan. O Michale Szydłowskim pani Józefa nie mówi inaczej jak „on”.
- To był normalny żołnierz niemiecki, z tym że z pochodzenia Polak ze Śląska. Moja mama opowiadała, że on przychodził i rozmawiał z rodzicami - wspomina pani Józefa. Czteroletnia wtedy dziewczyna zapamiętała go, jako „młodego i przystojnego”.
- Kiedy bitwa miała się rozpocząć, to moja babcia powiedziała, że ona z domu nigdzie nie pójdzie. A mieliśmy iść do mojego dziadka. Jakieś sto metrów dalej od domu, w łąki. Tam był zrobiony taki schron z ziemi, ziemianka. Myśmy tam mieli pójść wszyscy. Babcia się sprzeciwiła, więc moja mama powiedziała, że ona jej sama nie zostawi i z nią zostanie - opowiada kobieta.
Całej sytuacji miał przyglądać się Szydłowski. - Mówił, że mogą tu siedzieć, a jak coś się złego będzie działo, to on przyjdzie po nie i zaprowadzi do piwnicy sąsiada.
I niedługo później przyszedł po kobiety. W piwnicy Feliksa Olechowskiego było już 11 osób.
- Niektórzy twierdzą, że było 9, ale uważam, że moja mama umiała liczyć. I pamiętam, że mówiła, że 13 ich było - podkreśla pani Józefa.
Tę liczbę potwierdza rzeszowski IPN. W piwnicy ukrywali się m.in. uchodźcy ze wschodu. Uciekali przed narodowcami ukraińskimi.
- Gdy tak siedzieli w tej piwnicy, działania wojenne trochę ucichły. Jeden z nich wyszedł i wyglądał zza rogu domu. Niemiec go zobaczył i zaczął na niego wołać. A on odwrócił się i uciekł. A Niemiec za nim. Zobaczył, że w tej piwnicy tyle osób siedzi i kazał im wyjść na zewnątrz. Ustawił ich w szeregu wzdłuż domu, żeby ich rozstrzelać. Bez sądu... I „on” to zobaczył, bo okop, w którym siedział, był niedaleko. Natychmiast przyszedł. Moja mama opowiadała: Nie wiem, o czym oni tam rozmawiali, bo po niemiecku mówili. W pewnym momencie „on” upadł przed Niemcem. Objął go za kolana i prosił - głos kobiety się załamuje. - Ja nie mogę, bo to mnie tak...
W dalszej części przeczytasz:
- w jakich okolicznościach mieszkańcy Kosiny zorientowali się, że ich wybawca nie żyje
- kto interesował się sprawą Szydłowskiego i szukał jego szczątków
- o misji Józefy i jej matki
- o udanych poszukiwaniach rzeszowskiego IPN
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień