O tym, jak 1 września Polacy dali łupnia Niemcom. Ale... w 1015 roku
Cesarzowi Henrykowi II nie udało się sforsować zachodniej granicy polskiego państwa. Miejsce bitwy w Lesie Dziadoszyców to jedna z większych zagadek lubuskiego średniowiecza
Maciej Boryna i regionaliści skupieni wokół szprotawskiego muzeum, mają nadzieję, że dokonali kolejnego odkrycia. Być może rozwiązali jedną z największych zagadek historii lubuskiego średniowiecza. Mowa o ustaleniu miejsca, w którym w 1015 roku stoczono tzw. bitwę w Lesie Dziadoszyców. Boryna używa słowa „być może”i „chyba”, ale jest przekonany, że ma rację.
Nie będzie Niemiec...
Mamy 1 września 1015 roku. Armia cesarza Henryka II wycofuje się po nieudanej kampanii na ziemiach polskich. Oprócz jego niemieckich rycerzy do walki stanęły czeskie oddziały Udalryka, wspomagane przez Bawarów, oraz wojsko północnej Saksonii z Lucicami, na czele z księciem Bernardem II Billungiem.
Oficjalną przyczyną najazdu Niemców na kraj Bolesława Chrobrego było niestawienie się polskiego księcia i zarazem niemieckiego lennika na żądanie cesarza Henryka II. W ciągu niemal dwóch miesięcy nie zdołali jednak poważniej naruszyć dobrze przygotowanej do odparcia ataku linii Odry, zwłaszcza że prewencyjne wycieczki na południe ziem niemieckich skłoniły do powrotu Bawarów. Wcześniej w tej wojnie mieliśmy sporo lubuskich akcentów, jak chociażby obronę grodu w Krośnie Odrzańskim, gdzie przepraw bronił syn Chrobrego Mieszko II...
Pod koniec sierpnia Henryk II rozpoczął odwrót. Ruszył na południe. Za nim, krok w krok, podążały polskie hufce. Gdzieś w Borach Dolnośląskich rozbił obóz, ale doskonale wiedział, że na prawdziwy popas nie ma czasu. Wedle kroniki Thietmara, Niemcy, wycofując się z ziem polskich przez las w kraju Dziadoszyców, stanęli obozem na „pewnym niezamieszkanym i ciasnym dla dużej ilości wojska pustkowiu”. Było to odludzie, gdzie schwytano jedynie pszczelarza, który to spotkanie przypłacił życiem. Dalsza droga przemarszu była zablokowana przez wodę. Henryk II postanowił z częścią armii uciekać, dlatego pod osłoną nocy zbudowali przejście, którym cesarz z większością wojska zbiegł z pułapki. Zadanie opóźnienia pościgu powierzył arcybiskupowi magdeburskiemu i margrabiemu Geronowi II. Jako tylną straż pozostawił oddział złożony z 200 doborowych rycerzy. Straż ta została rozbita w trzech starciach przez wojska Bolesława Chrobrego. O bitwie tej wspominają również Roczniki Kwedlinburskie.
Przemków albo Szprotawa
Gdzie dokładnie to się stało? Działający w Szprotawie historyk Felix Matuszkiewicz uważał, że bitwę stoczono na podmokłych terenach między Przemkowem a Szprotawą. Niektórzy historycy podają jako miejsce tego starcia drogę między Krosnem Odrzańskim a Budziszynem, jeszcze inni mówią o podzielonogórskiej Ochli... Towarzystwo Bory Dolnośląskie wraz z Muzeum Ziemi Szprotawskiej od 2002 próbują ustalić miejsce bitwy.
- I tak naszą uwagę przyciągnęło Lubiechowo - mówi Boryna. - I znaleźliśmy aż sześć przesłanek przemawiających za tym, że bitwę stoczono właśnie w okolicy tej miejscowości. Jak na hipotezę dotyczącą średniowiecza to naprawdę sporo. Na początek relikt onomastyczny, czyli dawna nazwa jednej z części Lubiechowa. Przez wieki nazywana była Schampf, co oznaczało pole bitwy. Na dodatek ta część miejscowości, a raczej okolicy wbija się charakterystycznym klinem w bagna. Jak ustaliliśmy, biegł tędy dawny, zalewany okresowo trakt, a później nawet funkcjonowały trzy karczmy. Była to najkrótsza droga wiodąca na południowy zachód. Miejsce to leży niedaleko szprotawskiej Iławy i oczywiście były to ziemie Dziadoszyców.
Kim byli Dziadoszyce?
Znani są u nas bardziej jako Dziadoszanie. To plemię słowiańskie żyjące na obszarze środkowego Bobru, w okolicach Szprotawy oraz Głogowa, gdzie rzekomo miał znajdować się ich gród centralny. - Tak naprawdę do dziś trwa dyskusja, gdzie leżała dziedzina tego plemienia - dodaje Boryna. - Najstarszą informację o Dziadoszycach podaje zapiska karolińska zwana Geografem Bawarskim, datowana na połowę IX w. Mieli posiadać 20 okręgów grodowych. Mowa jest o całym Środkowym Nadodrzu, a może była to ziemia szprotawsko-kożuchowska.
Źródła historyczne i obecny stan badań lokalizują to plemię w północno-zachodniej części Dolnego Śląska, w widłach Odry i Bobru wraz z szeroko pojętymi okolicami Głogowa. Czyli granica północna ich terytorium opierała się o północną krawędź Pradoliny Odry, obejmując stanowiska nad Rowem Krzyckim i Rowem Polskim. Wschodnia granica znajdowała się pomiędzy dolną Baryczą a Rowem Śląskim. Na południu terytorium to dochodziło do Chobieni i rzekami Moskorzynką i Szprotawą osiągało Bóbr, aż do okolic Tarnawy Krośnieńskiej. Natomiast na północnym zachodzie dochodziło do rzeki Biała Woda. Dziś znamy 19 grodzisk oraz około 250 stanowisk, na których stwierdzono ślady osadnictwa plemiennego.
- Gdybym miał podpowiedzieć miejsca warte odwiedzenia, to oprócz Lubiechowa podpowiedziałbym Iławę, gdzie miałby się odbyć słynny zjazd gnieźnieński, oraz grodziska na Solnikach, w Popęszycach i mniej znane znajdziemy w Rudzinach pod Przemkowem - dopowiada Boryna. - Czeka nas tutaj niezły spacer, ale warto, gdyż w terenie znajdziemy dobrze zachowane ślady grodzisk. I jeszcze podobno w Jeleninie kościół posadowiony jest na miejscu dawnego grodziska...