O pożytkach z serialu o wątpiącym papieżu. Bóg uśmiecha się do nas?
Ojcze Święty, Ojciec nie wierzy w Boga - te szokujące zdanie pada parę razy w niedawno wyemitowanym na kanale HBO serialu „Młody papież”. Wypowiadają je wstrząśnięci najbliżsi współpracownicy głowy Kościoła katolickiego. Podstępny ateista na tronie Stolicy Piotrowej? Byłaby to niesłychana prowokacja, ale ten serial wbrew pozorom nie ma charakteru komediowego, nie jest satyrą, nikogo nie wyśmiewa.
Współpracownicy papieża są zbulwersowani tym, że ma on w ogóle jakieś wąpliwości, mówi , że nie wie... Taka sytuacja może dziwić, ale gdy się przez chwilę zastanowić, to przecież jest prawdopodobna, bo papież nie jest ani aniołem, ani supermenem. Jest człowiekiem z wszystkimi tego konsekwencjami, więc tylko osobom prostodusznym nie mieści się w głowie, że mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości czy wręcz stracić wiarę. Mam proste pytanie: gdyby się tak stało, to czy dla uniknięcia skandalu powinien udawać, że nadal wierzy, czy raczej abdykować jak Benedykt (choć ten ostatni inaczej tłumaczył swoją decyzję)?
Inne pytanie: czy każdy papież jest bardziej święty od wyniesionej na ołtarze Matki Teresy, która w listach pisała o straszliwym zwątpieniu? Nie tak dawno, po zamachach terrorystycznych w Paryżu, arcybiskup Canterbury Justin Welby, prymas Anglii i zwierzchnik światowej Wspólnoty Anglikańskiej, nie bał się odpowiedzieć publicznie na pytanie, czy wątpi w istnienie Boga. „To dobre pytanie. Muszę się zastanowić, co odpowiedzieć. Tak, są chwile, kiedy wątpię, czy jest Bóg” - stwierdził abp Welby. I Kościół anglikański jakoś się nie zawalił.
Serialowy papież jest człowiekiem z krwi i kości - na przykład pali papierosy i gimnastykuje się regularnie niczym bywalec siłowni. Jak rasowy polityk szantażuje podczas rozmowy w cztery oczy lewicowego premiera Włoch - straszy go, że zabroni katolikom na niego głosować i premier wstrzymuje planowane reformy. Młody papież miażdży kardynałów, narzucając im swoją wolę niczym dyktator. Bez trudu trzyma w szachu przeciwników, bo skłania głównego spowiednika, by relacjonował mu szczegółowo wyznania z konfesjonału.
Fikcyjny Pius XIII wzbudza strach, ale też uwielbienie współpracowników, bo okazuje się skrajnym idealistą. Ba, on czyni cuda. Modli się w intencji niepłodnej żony watykańskiego gwardzisty, a ta zachodzi w ciążę i rodzi zdrowe dziecko. Jeszcze bardziej spektakularna jest inna modlitwa - wracając z Afryki papież zatrzymuje swój konwój na parkingu przy autostradzie i tam, oświetlony przez reflektory ciężarówek, zwraca się do góry: „Boże, musimy się tym natychmiast zająć”. Skutek? Bardzo zła kobieta, słynna siostra zakonna rzekomo opiekująca się dziećmi na Czarnym Lądzie, umiera na atak serca. A pod koniec serialu dowiadujemy się, że w dzieciństwie uzdrowił modlitwą śmiertelnie chorą matkę kolegi. Ta szczególna czystość wewnętrzna sprawia, że współpracownicy powtarzają: „Ojciec Święty jest święty”. Nie zawodzi ich, w końcu mówi do tłumu wiernych: „Nieważne, kim jesteście. Bóg się do wszystkich uśmiecha”.
To już przypomina nauki papieża Franciszka. I jakoś dziwnie odnosi się polskiego piekiełka. Może byśmy, choć na parę chwil, przestali podsycać w sobie i w innych nienawiść? Skoro Bóg się uśmiecha, to i my się uśmiechnijmy.