O Niemcach okupujących Przemyśl wiedzieliśmy prawie wszystko [WIDEO, ZDJĘCIA]
Akta przyniesione do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej to dokumentacja kilku miesięcy pracy konspiracyjnego wywiadu i kontrwywiadu Armii Krajowej w Przemyślu w czasie II wojny.
- Patrzę i oczom nie wierzę. Przecież to rewelacja – zachwyca się dr Grzegorz Szopa, kierownik działu historii Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.
Do muzeum dokumenty przyniósł przemyślanin. Zastrzegł sobie anonimowość. Akta AK znalazł przypadkowo, podczas sprzątania strychu. Zajrzał do starej skrzyni. Wewnątrz były jedynie trociny. Chciał je wysypać. Wtedy zobaczył, że w środku są jakieś papiery zwinięte w rulon. Z ciekawości przeczytał i zaniemówił. Przed oczami miał pakiet bezcennej wiedzy historycznej o Przemyślu okupowanym przez hitlerowskie Niemcy, w czasie II wojny światowej.
Archiwum piekielnie niebezpieczne podczas II wojny światowej. Za posiadanie takich dokumentów bezwzględnie groziła kara śmierci, poprzedzona długim i brutalnym śledztwem gestapo. Również długo po wojnie była to śmiertelnie niebezpieczna pamiątka. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby do skrzyni na strychu zajrzało sowieckie NKWD, albo polski Urząd Bezpieczeństwa.
„Ukrainka, brunetka, czarny płaszcz. Mieszka przy Słowackiego. Zazwyczaj chodzi razem z…”, „Ładna, szczupła. Wychodzi z domu o godz. 7.30”, „12.2.43. Zatrzymała się w mieście duża czarna limuzyna z proporcem jak na rysunku”, „23.2. przejechało na front 55 wag. tow. krytych z oficerami i szeregowymi, urlopowanymi, ściągniętymi z Reichu”.
Co jeszcze było w dokumentach z czasów okupacji? O tym w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień