O czym w Wigilię szumią lasy, co mają do powiedzenia ich mieszkańcy?
Co się dzieje w lesie w święta? Zwierzęta narzekają na bezsenność. Nie, nie ze względu na hałasy – te dają im się we znaki później. Sen z powiek spędzają im zmiany klimatu, które za jakieś 30 lat mogą również spowodować, że świerki, obowiązkowy element świątecznego wystroju miast, staną się tylko wspomnieniem.
Nie było nas, był las. Nie będzie nas, las pewnie nadal będzie szumiał, chociaż pewnie inaczej niż teraz. Podobno, za jakieś 20 – 30 lat, może w nim już nie być świerków. I co wtedy ludzie będą przed świętami stawiali w miastach? Ale ten kryzys to nie z powodu świąt i ludzkiego upodobania do choinek. Znajomy leśnik Hubert Grabara, ten co prowadzi stronę Nadleśnictwa Toruń, a poza tym chodzi po lesie i robi różne dziwne zdjęcia mówi, że z powodu zmian klimatu w ogóle drzewa iglaste są zagrożone. Bo sosny świerki i jodły czują się najlepiej tam, gdzie jest chłodno i nie ma problemu z dostępem do wody. A u nas? Ostatni śnieg w naszym lesie to ja pamiętam jak przez mgłę, tak bym się chciał w nim wytarzać! Bagna znam głównie z opowieści starszych, a strumienie, co się w nich w dzieciństwie taplałem, w większości powysychały. Poziom wód gruntowych opada i dzieje się to szybko. Drzewa, szczególnie te starsze, nie nadążają z rozbudową korzeni. Osłabione stają się łatwym łupem dla korników, a co gorsza, również różnych zarazków. Drzewa chorują, umierają a ludzie z tego powodu się strasznie kłócą. Na wschodzie, tam pod Białowieżą, leśnicy zaczęli wycinać chore świerki, inni przyjechali drzew bronić. Jedni i drudzy okopali się na swoich pozycjach i zrobili straszną awanturę, zamiast spróbować sobie te sprawy wyjaśnić.
Na piasku dęby nie urosną
Mądry leśnik przecież dobrze wie, że o las musi dbać, bo z tego lasu żyje. A drzewa rosną długo. Trwałość drzewostanu to podstawa. Zatem leśnicy zmieniają politykę. W miejsce wszechobecnych wcześniej sosen, sadzą coraz więcej drzew liściastych. Dzięki temu lasy stają się bardziej różnorodne, poprawia się też klimat. Tu się jednak pojawia problem związany z glebami. Na tych lepszych lasy dawno temu zostały wycięte, teraz są tam pola. A na piasku dęby czy buki nie urosną.
- To podstawowa wiedza – mówi pan Hubert. - Przecież także rolnik, gdy będzie miał pszenicę, to nie zaryzykuje i nie będzie jej siał na byle jakiej ziemi, bo mu ta pszenica nie wzejdzie.
Kuzyn, który często bywa w mieście mówił, że tam ludzie coraz częściej sprowadzają drzewa tlenowe, po obcemu zwane oxytree. Pan Hubert jednak odnosi się do tego bardzo sceptyczne. Mówi, że to gatunek inwazyjny, poza tym rosnąc, wysysa bardzo dużo wody. W lasach tych drzew sadzić nie wolno.
Ale w święta to lepiej o takich smutnych rzeczach nie myśleć. Szczególnie, że o tej porze nasz las staje się spokojny. Ptaki już się wyciszyły, owady poznikały i węże udały się na spoczynek. Z tego cieszę się najbardziej, bo mimo ponad stu kilogramów, solidnej masy i niezłej rzeźby, nie lubię, gdy coś koło mnie zaczyna w krzakach szeleścić. I nie chodzi tu tylko o żmije zygzakowate, które w lasach między Bydgoszczą i Toruniem żyją. Nawet zaskroniec powoduje, że mam ochotę na drzewo zaraz zmykać.
Grudzień mamy bezśnieżny, z pożywieniem zatem nie ma wielkiego problemu. Na polach, na których rosła kukurydza, wciąż jest go sporo. Dziki z tego powodu są bardzo szczęśliwe, co zresztą wpływa na wzrost ich liczebności. Ludzie w ogóle bardzo dbają o dziki. Wyrzucają takie masy jedzenia, że głupi by z tego nie skorzystał. A zwierzęta głupie nie są, więc idą do miast. Za chlebem i różnymi smakowitymi dodatkami. Szczególnie, że w miastach jest na ogół o kilka stopni cieplej niż w lesie.
Chciałbym zapomnieć o zmianach klimatu, ale nie da się tego zrobić, bo konsekwencje tych zmian widać na każdym kroku. Nie tylko w naszym nadleśnictwie, u sąsiadów z ziemi dobrzyńskiej również. Teoretycznie mamy zimę, jednak niektórym pogoda nie pozwala zmrużyć oka.
Żurawie krążą, jenoty się wałęsają
- Choć część zwierząt, takich jak nietoperze, obowiązkowo hibernuje, to jednak ocieplający się klimat i coraz łagodniejsze zimy powodują, że zachowanie wielu z nich odbiega od tego, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić – mówi Mateusz Stopiński z Nadleśnictwa Golub-Dobrzyń. - Spotkać można aktywne wiewiórki, krążące żurawie, wałęsające się jenoty, a zwierzyna płowa wciąż nie zbija się w większe grupy.
Leśnicy również nie śpią. Kończą zaplanowane na ten rok prace, zarówno te związane z pozyskiwaniem drewna, jak i sadzeniem lasu. Teraz przygotowują glebę pod kolejne nasadzenia wiosenne. W ramach prac związanych z ochroną lasu, wieszają budki lęgowe dla ptaków.
- Kładziemy duży nacisk na pozostawianie drzew dziuplastych, to miejsc do lęgów dla skrzydlatych przyjaciół lasu nigdy nie za wiele – dodaje Mateusz Stopiński. - Grodzimy przed zwierzyną cenne domieszki drzew i krzewów na przyszłych uprawach leśnych, w końcu jest ona nieodłącznym elementem lasu, a las powinien być maksymalnie różnorodny gatunkowo.
Ciepła zima na pewno ma jeden plus – drogowcy nie sypią soli na drogi. Sól szkodzi roślinom, poza tym posypane solą jezdnie wabią jelenie, sarny a nawet łosie. W tej sytuacji łatwo jest o wypadek.
Kilka dni temu natknąłem się na wilka. W nadleśnictwie toruńskim można je spotkać m.in. przy Kobylich Błotach. Popatrzyliśmy na siebie, a później każdy z nas poszedł swoją drogą. Jak to z nimi jest?
Wilki pod Bydgoszczą
- No, marchwi nie jedzą – mówi Hubert Grabara. - Myślę, że najwięcej problemów z nimi mają sarny. Ja kilka razy spotkałem wilka pod samą Bydgoszczą, jednak na mój widok wilk zaraz uciekł. Oczywiście nie możemy powiedzieć, że wilki nam nie zagrażają. W sytuacji, gdy wilk poczuje się zagrożony, albo będzie głodny, może dojść do jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Dzikie zwierzęta szanujemy, a jak? Przez to, że do nich nie podchodzimy i ich nie płoszymy. Bambinizm, jaki krąży w przestrzeni publicznej jest bardzo szkodliwy.
Hrrm. Bambinizm to termin naukowy, wziął się z filmu animowanego ze słodką małą sarenką w roli głównej.
Przed świętami brzęku pił i stukania siekier w lesie już raczej nie słychać. Leśni ludzie swoje narzędzia odkładają na bok, zaś tradycja, która niejednemu kazała kiedyś w nocy ze szwagrem iść w zagajnik, aby ukraść choinkę, także zamarła. Nie opłaca się, straż leśna czuwa, a w drzewka można się zaopatrzyć legalnie i za nieduże pieniądze w każdym nadleśnictwie. Problemem są za to złodzieje porostów oraz gałęzi do stroików. Te pierwsze rosną latami, w bardzo trudnych warunkach i chociaż są pod ochroną, to ostatnio cieszą się sporym wzięciem. W niektórych kręgach bardzo modne się stały obrazy z porostów. Do stroików natomiast trafiają gałęzie jodły. U nas ich nie ma, ale na południu Polski złodzieje podobno potrafią przyjechać po łup furgonetką. Choinki także do lasu wracają. Po świętach ludzie często wyrzucają tam suche drzewka. Pewnie chcą dobrze, ale im to tak sobie wychodzi. Jak mówią leśnicy, nic tak dobrze się nie pali jak suchy świerk.
Do naszych lasów trafia także mnóstwo śmieci. Głównie budowlanych, ale są to także odpady motoryzacyjne, np. opony. Opony także często się palą z wielką szkodą dla środowiska. Od wielkiego pożaru składowiska opon w Raciniewie mówi się, że Polacy mają zwyczaj przechowywać odpady w chmurze.
Poza gruzem i chemikaliami ludzie wyrzucają także sporo żywności. Dla zwierząt ludzkie jedzenie jest na ogół szkodliwe.
- Dla nas opakowanie po kabanosach albo chipsach ma bardzo intensywny zapach – mówi Hubert Grabara. - Na zwierzęta, które mają niesłychanie rozwinięty węch, działa to jeszcze bardziej. One nie wiedzą, co to jest, ale jedzą. Później, jak się tymi opakowaniami zapchają, umierają w męczarniach.
W Wigilię po lesie ludzie jednak nie chodzą, jest spokój. Co się dzieje później, tego nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Bo najpierw, przez kilka dni ludzie spacerują i się do siebie uśmiechają, a później zaczynają strzelać. Wybucha wojna, która trwa przez kilka dni, a najbardziej gwałtowna kanonada zaczyna się tuż przed końcem roku. I chociaż strzelają głównie w miastach, to po lesie huk tych wystrzałów niesie się daleko. Szczególnie, że osiedla ludzkie już dawno granice lasu przekroczyły.
- To jest tragedia! Zwierzęta to słyszą i o ile sarny czy jelenie uciekną w głąb lasu, to ptaki, które nocą nic nie widzą, roztrzaskują się o drzewa – mówi Hubert Grabara.
To w zasadzie wszystko, co miałem wam do powiedzenia. Skorzystałem z tego, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, a teraz wracam w okolice Wiśniowej Drogi. To takie miejsce w lasach między Bydgoszczą a Toruniem gdzie mieszkają dziki. Cała moja rodzina.