Nowoczesna w kryzysie, więc posłowie uciekają [ROZMOWA DZIENNIKA ŁÓDZKIEGO]
O najnowszym kryzysie w Nowoczesnej mówi Jacek Reginia-Zacharski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.
Z Nowoczesnej wystąpiła wczoraj posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, bo partia zakazała jej wypowiadać się o niepełnosprawnych. To była znacząca postać w tej partii. W jej ślady poszła Joanna Schmidt. To koniec Nowoczesnej?
Warto umiejscowić to w szerszym kontekście. Płynęły sygnały, że w Nowoczesnej dochodzi do konfrontacji i krytyki wewnętrznej, dlatego decyzja posłanki Scheuring-Wielgus mogła być ruchem wyprzedzającym. Odczytywałbym to jako zapowiedź konfrontacji między grupami w Nowoczesnej po policzeniu szabel. W dodatku Ryszard Petru pod koniec tygodnia ma złożyć ważną deklarację.
Politolodzy przypuszczają, że może powstać partia liberalna z Ryszardem Petru, Barbarą Nowacką i Robertem Biedroniem. Czy to możliwe?
Taki twór byłby dość dziwny, hybrydowy, łączący czynniki w parlamencie z siłami poza sejmem. Warto przyjrzeć się potencjałom programowym. Nowacka to lewica, a Petru to liberał, który z lewicą ma niewiele wspólnego. Jakie oblicze światopoglądowe mieliby pokazać? Byłaby to trudna zbitka lewicowo-liberalna. Nie widzę dla niej mocnego miejsca na rynku politycznym.
Wielu wieszczy kres Nowoczesnej, którą ma wchłonąć PO. Czy tak będzie?
Kres Nowoczesnej przychodzi, więc odchodzą z niej politycy, czy może kres jest bliski, bo z niej odeszli? Co było pierwsze? To prawda, że Nowoczesna przechodzi kryzys. I tak miała długi okres belle epoque. Korzystała z plusów, które nazywam nowalijkami, czyli nowych ruchów, nadszacowanego kredytu zaufania i jej widocznością w życiu publicznym. Topiło ją przyblokowanie finansowania partii. Odpływ osób z Nowoczesnej jest naturalny. To przygrywka do wyborów do europarlamentu.
Co to oznacza dla łódzkiej polityki lokalnej?
Łódzki elektorat jest specyficzny. Nie wydaje mi się, żeby nowa siła naprężyła muskuły przed wyborami samorządowymi. Jeśli już, to przed parlamentarnymi.