- Nowelizacja ustawy o OZE jest szkodliwa dla branży - mówią eksperci
Senatorowie przyjęli w czwartek, bez poprawek, nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). To kolejna ustawa energetyczna, która została uchwalona bez konsultacji społecznych.
Głównym założeniem nowelizacji jest rezygnacja ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej, wynoszącej 300,03 zł/MWh (megawatogodzina) i powiązanie jej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE - zielonych certyfikatów (w praktyce wiatraki) oraz błękitnych certyfikatów (biogaz rolniczy). Opłata ma wynosić 125 proc. średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh.
W opartym na prawach majątkowych (certyfikatach) systemie wsparcia dla OZE, wytwórca energii w źródle odnawialnym, oprócz sprzedaży energii otrzymuje za każdą MWh certyfikat, który jest prawem majątkowym i może być sprzedany - albo na giełdzie, albo w indywidualnej transakcji. Cena sprzedaży jest wsparciem dla wytwórcy. Z kolei sprzedawcy energii do odbiorców końcowych muszą się legitymować odpowiednią do wielkości sprzedaży liczbą certyfikatów, czyli muszą je kupić. Ewentualnie mogą uiścić tzw. opłatę zastępczą.
- Zaproponowane w nowelizacji obniżenie opłaty zastępczej zmniejszy nadzieje na przyszły wzrost obecnie niezwykle niskich cen zielonych certyfikatów i realną poprawę sytuacji wytwórców energii z odnawialnych źródeł, pogłębi straty (odpisy) w kredytujących inwestycje bankach, ale obniży koszty koncernów energetycznych i być może częściowo zasili fundusz ekologiczny - twierdzi Grzegorz Wiśniewski, ekspert odnawialnych źródeł energii i autor "Odnawialnego" Bloga. - Na jakie jednak cele przeznaczone zostaną kwoty z ew. zasilenia nie wiadomo (a należy zwrócić uwagę, że co do zasady środki te miały zostać przeznaczone na wsparcie rozwoju OZE). Ewentualne roszczenia większych wytwórców energii z odnawialnych źródeł (np. z powodu naruszenia praw nabytych i niezgodności z prawem UE) po nowelizacji zostaną przeniesione z koncernów na skarb państwa.
- Ustawa jest niekorzystna dla branży OZE, ponieważ nie przyczyni się w żaden sposób do rozwiązania problemu nadpodaży rynkowej świadectw pochodzenia - uważa Daria Kulczycka, dyrektor departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan. - Wręcz przeciwnie, będzie miała negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną wielu inwestorów OZE.
Projekt ustawy nie uzyskał także pozytywnej opinii Urzędu Regulacji Energetyki. Zdaniem Macieja Bando, prezesa URE, nowe regulacje zaszkodzą branży energetyki odnawialnej, bo oparte są na błędnych przesłankach i nieprawdziwych danych.
- Proszę wybaczyć, ale jako regulator rynku zupełnie nie widzę związku pomiędzy treścią propozycji zmieniającą opłatę zastępczą, a zrównoważonym rozwojem kraju - mówił w czwartek. - Im opłata zastępcza będzie mniejsza, tym bardziej utraci zdolność pobudzania rozwoju.
Jak podaje portal Gramwzielone.pl, Bando wytknął autorom nowelizacji, że w uzasadnieniu jej projektu nie przedstawili szacunków co do ewentualnego wpływu nowych regulacji na ceny energii dla odbiorców końcowych. Dodał, że informacje dołączone do projektu nowelizacji "są pełne błędów, nieprawdziwych informacji, a opieranie się na tych danych (...) wprowadza w błąd posłów, którzy głosowali za ustawą". - Czy można w ten sposób prowadzić proces legislacyjny?
- Spore trudności z restrukturyzacją finansowania projektów opartych na długoterminowych umowach pomiędzy inwestorami i podmiotami zobowiązanymi (wśród których największe to spółki obrotu kontrolowane przez Skarb Państwa) mogą mieć banki – zauważają eksperci Konfederacji Lewiatan. - Po wejściu w życie przepisu wiążącego wysokość jednostkowej opłaty zastępczej z cenami zielonych certyfikatów, te długoterminowe umowy będą wymagać dostosowania do nowego stanu prawnego i konieczności ich renegocjowania. To negatywnie wpłynie na sytuację ekonomiczną wielu inwestorów OZE.
- Spodziewam się fali roszczeń ze strony inwestorów - powiedział "Pulsowi Biznesu" Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Inwestorzy proszą prezydenta o weto.