Nowa strażniczka już się szkoli w Gdańsku
Wybrana spośród sześciu kandydatów to 23-letnia chełmnianka. Municypalnych nie będzie jedenastu - nie zgodzili się na to radni.
Młoda kobieta najlepiej spisała się podczas ostatnich testów do Straży Miejskiej w Chełm-nie.
Kandydatów do pracy w mundurze było sześciu - zgłosiło się pięć kobiet i tylko jeden mężczyzna. A miejsce pracy - tylko jedno. Choć... miały być dwa.
Szef Straży Miejskiej w Chełm-nie przyznaje, że decyzja rajców Rady Miasta Chełmna go zaskoczyła.
- Nie wyrazili zgody, abym uzupełnił skład dwoma strażnikami, a zatrudnił tylko jednego - mówi Zbigniew Świdlikiewicz. - Na konkurs odpowiedziało sześć osób, w testach wypadli lepiej niż ci, którzy zgłosili się poprzednio. Rekrutacja przyniosła skutek - wybraliśmy 23-latkę z Chełmna. Choć jej kontrkandydaci nie byli dużo słabsi, trzeba jednak było wybrać jedną osobę. Kobieta pojechała już na szkolenie do Gdańska. Z Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby wróci tu za cztery tygodnie na miesięczną praktykę i założy mundur. Następnie będzie musiała pojechać tam ponownie, aby zdać egzamin. Po nim dopiero będzie mogła pracować samodzielnie. Choć z doświadczenia wiem, że uczyć się „miasta” i „ulicy” będzie przez około rok. Po tym czasie nabierze pewności i stanie się samodzielna.
Komendant liczył, że za kilka tygodni będzie miał do dyspozycji jedenastu strażników. Tymczasem municypalnych będzie dziesięciu.
- Dwóch brakowało, aby przywrócić ostatni stan - podkreśla Zbigniew Świdlikiewicz. - Konsekwencje tego, że będzie nas mniej są takie, że w nocy nikt już nie będzie obserwował monitoringu miejskiego. Nie będziemy zatem reagować na gorąco, gdy coś w mieście będzie się działo. Jeżeli coś się wydarzy w godzinach wieczornych i nocnych, to dopiero po fakcie, następnego dnia, będzie można u nas odczytać zapis tego zdarzenia. Przy dziesięciu etatach nocnej służby nie ma możliwości obsadzić.
Strażnicy pracują sześć dni w tygodniu. Do tego dochodzą niedziele, jeżeli odbywają się jakieś imprezy, przy zabezpieczeniu których są potrzebni. Zbliża się lato i takich imprez do obstawienia co tydzień będziemy mieli coraz więcej, więc i liczba godzin pracy się zwiększa.
Wcześniej, gdy powstał monitornig, stworzono cztery etaty specjalnie do jego obsługi.
- Wówczas mogłem tak układać służby, że moich ludzi nie brakowało ani na imprezach miejskich ani nocą przed monitorami - zaznacza Zbigniew Świdlikiewicz. - Jednak później strażnicy zaczęli odchodzić do policji, gdzie oferują im lepsze warunki. W ten sposób część zespołu się wykruszyła. Teraz, gdy była okazja go powiększyć, do tego minimum jakim jest jedenastka, rajcy w większości powiedzieli „nie zgadzamy się”. Myślą pewnie, że nie musi nas być tylu skoro spadła przestępczość w mieście, a chuligani i wandale nie rozrabiają już tak, jak wcześniej. Na pewno obecność kamer spełniła swoje prewencyjne zadanie, jednak życie może takie myślenie u rajców zweryfikować. Podczas sesji Rady Miasta radny Adam Ziemiecki stwierdził wprawdzie, że jeśli w nocy w mieście uaktywnią się przestępcy, to wrócą do tematu utworzenia jeszcze jednego etatu w komendzie. Jednak, ciekawi mnie, co musi się wcześniej wydarzyć?
Szef municypalnych obawia się, że wiedząc iż nikt nie patrzy - przestępcy znów staną się aktywni.
- Ostatni nie było większych incydentów, ponieważ monitoring odniósł w mieście duży skutek prewencyjny - mówi Zbigniew Świdlikiewicz. - Boję się, że skoro teraz nie będziemy mogli reagować bezpośrednio, to złoczyńcy obudzą się i będą próbowali licząc na to, że nie rozpoznamy ich po nagraniu.