„Noc żywych trupów” to nie fantazja. Sędzia Jackson wyznacza tendencję
Nikt przy zdrowych zmysłach nie chce umierać, ale to, co wymyśliła pewna 14-letnia Brytyjka, może niejednego wprawić w konsternację. Na jej wniosek sąd zgodził się, by natychmiast po śmierci ciało zostało zamrożone i czekało do czasów, gdy medycyna będzie w stanie wyleczyć z dziś nieuleczalnej odmiany raka. I tak się stało! Za 37 tys. funtów wpłacone przez rodzinę sprawą zajęła się amerykańska firma i ciało dziewczyny spoczęło w lodówce.
Dlaczego sędzia podjął tak niezwykłą decyzję? „Życie stawia przez nami nowe pytania, na które nauka musi odpowiedzieć wspólnie z prawem” - stwierdził Peter Jackson. Można podziwiać jego odwagę, bo to nie film science fiction i szokująca jest wizja magazynów zapełnionych tysiącami zwłok, które czekają na ożywienie. Popularne filmy o zombi nie są być może najprzyjemniejszym skojarzeniem, lecz i takie przychodzi mi do głowy (np. słynna „Noc żywych trupów”). Ciekaw jestem, jak Jackson wyobraża sobie teraz praktykę sądową - na jakiej podstawie jedni nieuleczalnie chorzy otrzymają zgodę na zamrożenie, a innym się tego odmówi? Według jakich kryteriów?
Podobno matka cały czas wspierała pomysł 14-letniej córki, zaś ojciec był mu początkowo przeciwny, bo uważał, że „nawet jeżeli misja się powiedzie, to córka obudzi się np. za 200 lat nie mając przy sobie nikogo, kto by o nią zadbał”. Takie reakcje nie są dla mnie zaskoczeniem, bo przecież kobiety zwykle są bardziej emocjonalne i mają więcej empatii, a mężczyźni częściej kierują się chłodną logiką. Oczywiście, z wyjątkiem sędziego Jacksona. Jak rozumiem, po jego decyzji nie było potrzeby urządzania pogrzebu i bliscy nie mają powodu, by przeżywać żałobę. Z psychologicznego punktu widzenia, nie jest to bynajmniej zdrowa sytuacja. Nie zdziwiłbym się, gdyby nie tylko bliscy, ale i sędzia mieli regularne sny z zamrożoną w roli głównej.
Dziewczyna musiała być niesłychanie przekonująca, skoro dopięła swego. Niemniej jej niezgoda na przyjęcie śmierci i chęć kontynuowania życia w dalekiej przyszłości wyglądają na dziwaczną fanaberię, na chowanie głowy w piasek. Łatwo sobie wyobrazić, że nawet gdy w optymistycznym scenariuszu zostanie obudzona i wyleczona za 100 czy 200 lat, to nie będzie tą samą osobą, bo jest niemożliwe, by w jej wyjętym z zamrażarki mózgu przechowała się poprzednia świadomość. Najpewniej będzie pozbawionym jakichkolwiek wspomnień, nieszczęśliwym człowiekiem, czymś w rodzaju zjawy obleczonej w ciało.
Niezgoda na przyjęcie śmierci to może i dość typowa reakcja emocjonalna u nastolatki, ale jej zrealizowany pomysł z zamrażarką mówi nam chyba coś ważnego o stanie zachodniej kultury i cywilizacji. Już ponad dwa tysiące lat temu grecki filozof Epikur tłumaczył, że nie należy się bać śmierci, bo człowiek jej nie doświadcza. Przestajemy żyć i po prostu niczego już nie czujemy, przestajemy myśleć. Religie pomagają nam skutecznie oswoić proces umierania, na przykład opowiadając o nieśmiertelnej duszy albo o wędrówce dusz (reinkarnacja). Czyżby cała ta filozoficzna i religijna mądrość nadawała się na śmietnik, bo sędzia Jackson wie lepiej? Czy przed swoją decyzją zastanowił się, kim stanie się człowiek, jeśli będzie mógł powiedzieć śmierci: spieprzaj, dziadu?