Nikt nie wierzy pani Sylwii, dla dostawcy energii jest człowiekiem, który uchyla się od płacenia rachunków
Bydgoszczanka od prawie 15 lat płaci nie za swoje winy, bo ktoś kradł prąd. Zapłaciła już dwa razy więcej ale, jak się okazuje po latach, to jest ciągle za mało.
Pani Sylwia, 15 lat temu, wynajęła mieszkanie cudzoziemce, swojej sedecznej przyjaciółce.
- Nie miała gdzie mieszkać, załatwiała formalności, zgodziłam się wynająć mieszkanie na siebie – wspomina bydgoszczanka. - W listopadzie w 2005 roku mnie nie było w Bydgoszczy, przyjaciółki też nie. W mieszkaniu była babcia i dzieci.
Pewnego dnia dwóch mężczyzn weszło do mieszkania twierdząc, że ktoś kradnie prąd. Wezwali policję, a ta straż graniczną.
- Babcia myślała, że to napad – mówi pani Sylwia. - Przeżyła horror. Licznik został zdjęty, została z dziećmi bez prądu. Na szczęście sąsiedzi pomagali i właściciel kamienicy, z którym pojechałam do Enea. Tam stwierdzono, że są zaległości w opłatach ale ich nie było, bo rachunki były płacone na bieżąco.
Enea zgodziła się na podłączenie nowego licznika. Jednak, po latach zażądano od pani Sylwii zapłaty ponad 2,3 tys. zł za nielegalnie pobierany prąd. Komornicy dzwonili do jej pracodawcy i informowali o tym, że ma długi.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień