NIK: Niesprawne auta przechodzą badania zamiast trafić na złom
Dwie trzecie przebadanych przez NIK stacji kontroli pojazdów nie spełniało wszystkich wymagań do prowadzenia diagnostyki.
W stacji diagnostycznej w powiecie łańcuckim diagnosta dopuścił pojazd do ruchu mimo niesprawnego układu oświetlenia, przekroczenia dopuszczalnego odchylenia zbieżności kół oraz niesprawdzenia tylnego zawieszenia. W pow. mieleckim podbito badania auta, w którym zwiększono liczbę miejsc siedzących z 3 do 6. Legalność zmian konstrukcyjnych nie została przez właściciela udokumentowana świadectwem homologacyjnym.
Po polskich drogach poruszają się tysiące pojazdów, które nie powinny zostać dopuszczone do ruchu ze względu na stan techniczny - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Sprzyja temu wzrastający import coraz starszych samochodów. Pod koniec 2016 r. średni wiek importowanego auta wyniósł 12 lat. Spośród przebadanych przez NIK stacji kontroli, ponad połowa wykonywała badania samochodów powierzchownie, w niepełnym zakresie lub urządzeniami, które nie spełniały wymagań.
Najwyższa Izba Kontroli zbadała stacje kontroli pojazdów w 21 powiatach na terenie kraju. Wyniki są przerażające. W skrócie można jest streścić: Starostowie nie interesują się stanem technicznym pojazdów jeżdżących po polskich drogach, co zagraża bezpieczeństwu innych zmotoryzowanych i pieszych.
Od 1999 r. regularnie liberalizowane były przepisy dotyczące funkcjonowania stacji kontroli. W 2004 r. urynkowiono tę działalność, co doprowadziło do powstania dużej ilości stacji, walczących o klienta. To jedna z przyczyn spadku rzetelności badań stanu technicznego samochodów. 19 starostw na 21 skontrolowanych nie przeprowadziło obowiązkowych, corocznych inspekcji stacji kontroli pojazdów, bądź przeprowadzały je po terminie. W latach 2014 - 2015 trzy starostwa nie przeprowadziły okresowej, corocznej kontroli w podległych sobie stacjach.
- W rezultacie niektóre stacje diagnostyczne funkcjonowały bez badań nawet przez kilkanaście lat - alarmuje NIK.
Inne wnioski są znacznie bardziej bulwersujące. Starostowie nie interesowali się przyczynami zatrzymywania dowodów rejestracyjnych, ani znaczną ilością zatrzymanych dowodów rejestracyjnych nie odebranych przez właścicieli pojazdów. Wiele z tych samochodów nadal jeździło po drogach, o czym świadczą efekty kontroli policyjnych.
W Podkarpackiem NIK zbadała funkcjonowanie stacji kontroli pojazdów w powiecie łańcuckim, jasielskim, Tarnobrzegu i Mielcu.
Według raportu NIK starosta łańcucki nie przeprowadził w 2015 r. kontroli w 4 z 14 SKP działających na obszarze tego powiatu, w wyniku czego do końca lutego 2016 r. stacje te pozostawały bez nadzoru przez okres co najmniej 14 miesięcy. W SKP w pow. łańcuckim m.in. nie skontrolowano sprawności przyrządów do kontroli szczelności instalacji gazowej, czujnika alarmującego o nadmiernym stężeniu tlenku węgla, do badania sprawności hamulców, a także sposobu zabezpieczenia pieczęci SKP przed dostępem osób nieuprawnionych.
W pow. jasielskim nie sprawdzono prawidłowości wykonywania badań technicznych pojazdu w 2014 r. w 73 proc. skontrolowanych stacji, w 2015 r. w 53 proc.
Do kuriozalnego przypadku w Podkarpackiem, ujętego w raporcie NIK, doszło w lutym 2016 r. Policjanci z Ropczyc ujawnili poświadczenie w dowodzie rejestracyjnym motocykla wykonania badania technicznego, pomimo że pojazd ten nie został poddany kontroli. Właściciel pojazdu, jako powód jego nieprzedstawienia do badań podał panującą wówczas „niekorzystną pogodę”.