Niemcy w szoku po strzelaninie [zdjęcia]
Piątek był dniem grozy dla Niemców. Jednak nie był to atak terrorystyczny ISIS. Chory na depresję nastolatek zastrzelił 9 osób w centrum handlowym.
Pierwsze doniesienia o strzelaninie w restauracji McDonald’s w centrum handlowym Olympia w Monachium zaczęły się pojawiać w piątek przed godziną 18. Ali Sonboly, 18-latek z niemieckim i irańskim obywatelstwem, który cierpiał na depresję i fascynował się Andersem Breivikiem, miał wojskowe buty, pistolet Glock 17 kaliber 9 mm i 300 naboi w plecaku.
Zanim Sonboly rozpoczął masakrę w barze fast food, strzelał na dachu budynku niedaleko Olympii. Mieszkaniec pobliskiego bloku i jego 20-letni syn, obaj o imieniu Mirzad, cytowani przez „The Sunday Times”, relacjonują, jak usłyszeli strzały. - Myślałem, że to fajerwerki, ale mój tata, który był na wojnie na Bałkanach, powiedział, że to strzały - wspomina chłopak.
Jego ojciec nagrał na telefonie komórkowym, jak ich sąsiedzi, którzy także wyszli na balkony, zaczęli krzyczeć w kierunku Sonboly’ego obraźliwe uwagi. Jeden z nich nazwał nawet chłopaka „pier…ym cudzoziemcem”, na co 18-latek odpowiedział: „jestem Niemcem”. Napastnik krzyknął do Mirzada: „przestań nagrywać”, i zaczął ostrzeliwać balkony. Ojciec został zraniony przez odłamki naboju, który trafił w balkon. - Mieliśmy szczęście - powiedział młodszy Mirzad.
Kiedy Sonboly wszedł do McDonalda i zaczął strzelać do ludzi, w Olympii wybuchła panika. Ludzie chowali się w pobliskich sklepach, uciekali i krzyczeli, dzieci płakały. Najbliżej napastnika znalazł się 70-letni Chorwat, emerytowany żołnierz Franco Francetic, który uszedł ze strzelaniny z życiem. „The Sun-day Times” opisuje, jak znalazł się w samym środku masakry, gdy jakiś mężczyzna podszedł do strzelającego Sonboly’ego i krzyknął do niego agresywnie: „co ty wyprawiasz?”. W odpowiedzi 18-latek zaczął strzelać do mężczyzny. - Pif, paf! Pif, paf! Tuż przede mną - relacjonuje zszokowany Francetic, który wyznał, że starał się nie patrzeć na strzelca. - Przeszedł tuż obok mnie, jakieś trzy metry - mówił 70-letni Chorwat, który zdołał odejść niezauważony, kiedy w magazynku pistoletu 18-latka zabrakło nabojów. - To wszystko wydaje się mi zupełnie nierealne - dodał Francetic.
Z kolei Liliana Ben-Khlaf, menedżerka sklepu z pączkami Dunkin’ Donuts, relacjonuje, jak przyjmowała płatność od klienta, kiedy naokoło zaczęli biec ludzie. - Uciekaj! - krzyknął do niej klient, a kobieta zaryglowała się w toalecie na tyłach sklepu. Spędziła tam dwie godziny. - W końcu ktoś krzyknął: „wychodź, policja!”, nie wierzyłam, myślałam, że to morderca - wyznała Ben--Khlaf, która w końcu odważyła się opuścić kryjówkę.
Sonboly łącznie zabił dziewięć osób, a zranił 35, wielu było w stanie krytycznym. „The Sunday Times”, które powołuje się na ustalenia niemieckiej policji, podaje, że 18-latek włamał się na konto na Facebooku nastolatki Seliny Akim i w jej imieniu zaprosił znajomych do McDonalda na darmowe jedzenie. Siedmioro zabitych to właśnie nastolatki, dwoje najmłodszych miało 13 lat, najstarsi zamordowani - 21 i 45 lat.
Wśród ofiar są trzy spokrewnione ze sobą dziewczyny kosowsko-albańskiego pochodzenia i 21-letni syn albańskiego policjanta, a także trzy osoby pochodzące z Turcji i Grek, który własnym ciałem osłonił swoją siostrę. Policja zastanawiała się, czy głównym celem Sonboly’ego były nastolatki czy imigranci.
Jeden ze świadków Huseyin Bayri powiedział, że 18-latek krzyczał: „Wy zasr….ni obcokrajowcy, jestem Niemcem, dostaniecie!”. Robert Heimberger, dyrektor Bawarskiego Biura Kryminalnego, powiedział jednak, że Sonboly nie obrał za cel konkretnych osób, a ofiary nie były jego znajomymi. Nastolatek kupił nielegalną broń w internecie, a atak planował od roku.
Po strzelaninie policja rozpoczęła pościg. Z pierwszych doniesień wynikało, że za atak odpowiada troje uzbrojonych zamachowców. Świadkowie widzieli bowiem, jak trzy osoby szybko uciekają autem z miejsca zdarzenia. Okazało się jednak, że to spanikowani klienci. Około 22.30 policja znalazła w uliczce ciało Sonboly’ego, niecały kilometr od Olympii. Koło niego leżał pistolet, w głowie miał ranę od postrzału. - Popełnił samobójstwo - powiedział szef monachijskiej policji Hubertus Andrae. Policjanci przesłuchali już zszokowaną rodzinę chłopaka, który wraz z rodzicami i 13-letnim bratem mieszkał w Monachium.
Wieczorem w stolicy Bawarii na kilka godzin zamarło życie. Zamknięto ulice, zawieszono kursy pociągów. - Zostańcie w domach - apelowała policja do ludzi, obawiając się, że to atak terrorystyczny. W obławie wzięło udział 2300 policjantów, w gotowości byli także antyterroryści i oddziały specjalne.
- Taki wieczór jest trudny do zniesienia - powiedziała Angela Merkel w orędziu do narodu w sobotę. - Wszyscy z ciężkim sercem pogrążamy się w żałobie po tych, którzy już nie wrócą do swoich rodzin - mówiła kanclerz Niemiec i dodała, że do ataku w Olympii oraz w pociągu pod Würzburgiem, w którym 17-letni dżihadysta ranił pięć osób, doszło w „miejscach, w których mógł być każdy z nas”. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby bronić bezpieczeństwa i wolności wszystkich ludzi w Niemczech - dodała Merkel.
Autor: Aleksandra Gersz