Niejeden wójt odetchnął z ulgą
Na to rozstrzygnięcie wielu samorządowców czekało w napięciu. Chodzi o pomysł PiS, by wprowadzić dwukadencyjność włodarzy.
Prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński rozwiał w końcu wszelkie wątpliwości. Mianowicie: dwukadencyjność w samorządach wśród rządzących - tak, ale nie działająca wstecz. Dla większości samorządowców w naszym regionie oznacza to, że - zamiast żegnać się ze stanowiskiem - będą mogli znowu zawalczyć o fotel wójta, burmistrza, czy prezydenta.
- Może w końcu Jarosław Kaczyński zrobił to, co powinien, czyli poszedł po rozum do głowy , a może - co jest bardzo prawdopodobne - widzi ogromną mobilizację środowisk antyPiSowskich z dużym udziałem Platformy Obywatelskiej i dlatego się wycofał - komentuje poseł PO Stanisław Gawłowski, szef Platformy w regionie.
- Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński ma świadomość, że tym ruchem sprawiłby, że PiS zostałby zmieciony ze sceny samorządowej. - Nikogo się nie przestraszyliśmy - ripostuje Paweł Szefernaker, poseł i szef PiS w regionie.
- Będziemy dążyć do tego, by wprowadzić zmiany na poziomie samorządów i by wprowadzić dwukadencyjność, ale z uwagi na tak wiele wątpliwości wokół tej sprawy, w tym na na wątpliwości ze strony pana prezydenta Andrzeja Dudy, nie będzie obowiązywała zasada, którą potocznie określa się, jako działającą wstecz. Zmiana najpewniej zacznie działać od najbliższej kadencji.
Ten ruch prezesa PiS kończy spekulacje wokół tego, czy dany samorządowiec, jak np. prezydent Koszalina Piotr Jedliński, będzie mógł po raz kolejny startować w wyborach. Bo będzie mógł.
- Oczywiście o ile wyrazi taką wolę, ale nic mi nie wiadomo, aby Piotr Jedliński nie zamierzał kandydować ponownie na prezydenta Koszalina - mówi poseł Stanisław Gawłowski, szef PO w regionie.
- Podobnie zmienia to sytuację w innych miastach w regionie, jak np. Polanów, czy Karlino. Z kolei w Kołobrzegu, gdzie wskazaliśmy już jako kandydatkę Annę Mieczkowską, zmian nie będzie; tam prezydent Gromek sam zrezygnował z dalszego kandydowania, niezależnie od wcześniejszych zapowiedzi zmian co do dwukadencyjności z mocą wsteczną. Podobnie w Szczecinku - tam także Jerzy Hardie Douglas zapowiedział, że nie będzie ponownie startował na burmistrza.
- Gdyby zmianę wprowadzono z mocą wsteczną, to byłaby to pierwsza taka zmiana w historii ustanowienia prawa rzymskiego, gdy prawo zadziałało wstecz - komentuje prezydent Koszalina Piotr Jedliński.
- Dobrze się stało, że to mieszkańcy będą mogli zdecydować, kto będzie rządził w ich mieście. A sama dwukadencyjność - myślę, że ten temat wymaga konsultacji z obywatelami, a nie ogłoszenia decyzji na konferencji prasowej. To ludzie powinni zdecydować, na jakich zasadach chcą wybierać swoich włodarzy. Bo to ludzie ich wybierają, a nie Warszawa.
- Byłem zdziwiony decyzją Jarosława Kaczyńskiego, gdyż byłem przekonany, że pan prezes nie odpuści i wprowadzi dwukadencyjność z mocą wsteczną, mimo że gołym okiem widać, że to rozwiązanie niekonstytucyjne - mówi z kolei Arkadiusz Klimowicz, wieloletni burmistrz Darłowa, który jest w gronie tych samorządowców, których dalsze losy zawisły ostatnio na przysłowiowym włosku.
Czy wobec zmiany i faktu, że dwukadencyjność - o ile zostanie wprowadzona „na papierze”, bo na razie jest ciągle w sferze politycznych dywagacji - będzie obowiązywała od 2018 roku, wystartuje kolejny raz w wyborach włodarza Darłowa?
- Jestem do dyspozycji mieszkańców, mam 52 lata i ogromne doświadczenie, wiele pomysłów i energii, więc jeżeli mieszkańcy będą mnie chcieli, to będę nadal burmistrzem - dokonał szybkiej autoprezentacji.
- A czy dwukadencyjność to dobre rozwiązanie? Mam mieszane uczucia. Jeżeli już, to jedna kadencja powinna być dłuższa, np. jak w Niemczech, gdzie sięga m. in. 7 lat.
- Dwukadencyjność to nie jest głupi pomysł - uważa Waldemar Miśko, wieloletni burmistrz Karlina.
- Ale nawet 5-letnia kadencja zamiast 4-letniej to za mało. Trzeba uczyć się od lepszych - przykład mamy w Niemczech; tam w zależności od landu kadencja liczy od 6 do 9 lat, taki okres pozwala na realizację dalekosiężnych wizji.