Nie tylko Turów. Czarne chmury nad naszą energetyką
Przełom maja oraz czerwca 2021 roku okazał się niefortunny dla całego krajowego sektora energetycznego w sposób bezprecedensowy. Byłoby trudno wskazać podobny czas po 1989 roku, w którym problemy o charakterze strategicznym w branży energetycznej pojawiały się jeden po drugim.
W pierwszej kolejności 17 maja w wyniku awarii stacji transformatorowej „wypadło” 3,3 GW mocy z Elektrowni Bełchatów. Drugim wydarzeniem, które w sposób szczególny „zelektryzowało” scenę polityczną i wielu rodzimych decydentów, była decyzja Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który przychylił się do wniosku Czech i zobowiązał polską stronę do natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Orzeczenie TSUE poruszyło opinię publiczną, ponieważ region nie jest przygotowany na taką ewentualność ani pod kątem gospodarczym, ani w perspektywie bezpieczeństwa energetycznego.
Początek czerwca to równie zaskakująca informacja o decyzji duńskiej komisji środowiskowej, która swoim postanowieniem wstrzymała budowę lądowego odcinka gazociągu Baltic Pipe w Danii. Następne wydarzenia niemalże jednocześnie obiegły dzienniki internetowe branży energetycznej, to jest wstrzymanie dostaw ropy do Polski przez operatora białoruskiego odcinka ropociągu Przyjaźń - oficjalnie z powodu prac remontowych oraz złożenie pozwu przez australijską spółkę, domagającą się odszkodowania w wysokości 4,2 mld zł w związku z zablokowaniem rozwoju należących do niej dwóch kopalń w Polsce.
W ostatnim czasie ewidentnie coś niedobrego dzieje się wokół polskiego sektora energetycznego. Przestrzeń komentatorska została wypełniona całą paletą różnorodnych opinii, które wskazywały przyczyny rozwoju sytuacji i stanu spraw. W mojej ocenie źródło niestabilności odnajdziemy, patrząc prawdzie prosto w oczy, czyli spoglądając w lustro.
Na obecny kryzys składają się sumarycznie błędy planowania architektury zarówno ogólnego bilansu energii oraz bilansu elektroenergetycznego popełnione przez wszystkie ekipy polityczne.
Zrozumieć świat
Pomimo upływu trzech dekad od początków transformacji ustrojowej węgiel w dalszym ciągu stanowi dominujący nośnik w strukturze produkcji energii elektrycznej. Według raportu Forum Energii „Transformacja energetyczna w Polsce - Edycja 2021” krajowa elektryczność w skali 69,7% pochodzi z węgla ogółem: 45,4% z węgla kamiennego oraz 24,3% z węgla brunatnego. Udział OZE rośnie powoli: w 2020 r. produkcja energii elektrycznej z OZE osiągnęła 17,7%. Jest to nietypowy konstrukt w skali europejskiej.
Co sprawia, że przez dekady tak wygląda ta struktura? Odpowiedź nie jest prosta. Aby ocenić fakty, na elektroenergetykę trzeba spojrzeć w szerokim horyzoncie czasowym.
Polską specyfikę kształtuje między innymi kontekst historyczny. W USA węgiel był wypierany przez paliwa naftowe jeszcze w późnych latach czterdziestych. W Europie Zachodniej wypieranie paliw stałych trwało do końca lat 60. Paradoksalnie dwa pierwsze kryzysy naftowe z roku 1973 oraz 1979 były czynnikiem przyspieszającym proces odchodzenia od modelu gospodarki opartej na węglu.
Państwa wysoko uprzemysłowione, wyciągając wnioski z doświadczeń kryzysów naftowych, podjęły wiele działań: przyspieszyły rozwój energetyki jądrowej, zaczęły eksploatować dotychczasowo nierentowne złoża ropy oraz powoli wdrażały technologie energooszczędne.
Instytucjonalnym wyrazem współpracy na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego było powołanie do życia w 1974 roku działającej do dzisiaj Międzynarodowej Agencji Energii (IEA).
Polskie zapóźnienie
Winą za dysproporcje udziału węglowodorów w relacji do paliw stałych trudno jest obarczać tylko i wyłącznie przymusową przynależność Polski do państw bloku wschodniego, aż do 1989 roku. Wiele państw należących do ówczesnej Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG) na skutek kryzysów naftowych zrewidowało swoje dotychczasowe polityki energetyczne i zaczęło marginalizować paliwa stałe. Zmiana struktury energii pierwotnej na przestrzeni lat 1960-1982 wyglądała w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej następująco: spadek w obszarze paliw stałych z 67,9% do 27,5%, wzrost paliw węglowodorowych z poziomu 30,1% do 68,3%. Wspomniana już RWPG, czyli blok wschodni ogółem podążał statystycznie za trendem EWG: spadek paliw stałych z 71,1% do 38,9% oraz wzrost zużycia węglowodorów z pułapu 28,1% do 59,4%.
Polska, należąc do struktur RWPG, nawet w tamtym czasie odstawała od ogółu: nieznaczny spadek paliw stałych z 96,8% do 80,2% oraz mały wzrost węglowodorów z 2,9% do 19,8%, który można tłumaczyć jedynie gazyfikacją kraju.
W tamtym czasie przemysł motoryzacyjny nie mógł mieć przełożenia na statystykę węglowodorową. Bilateralne umowy specjalizacyjne w RWPG nie spowodowały rozwoju branży motoryzacyjnej, ponieważ brak surowców skutkował zastojem w produkcji silników już od lat 70. Przytoczone dane statystyczne pochodzą z książki Stanisława Albinowskiego „Pułapka energetyczna gospodarki polskiej”, wydanej przez KAW w 1988 roku. Wymieniony tytuł jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze, data publikacji była zwiastunem zmian systemowych, ponieważ polityka energetyczna stanowiła tabu w okresie PRL i mało kto oraz rzadko kiedy podejmował publiczną dyskusję w tym temacie. Po drugie, książka była krytyką hasła „Polska na węglu stoi”, które doprowadziło do polityki przewymiarowania paliw węglowych w bilansie energetycznym, której skutki odczuwamy do chwili obecnej. Po trzecie, „Pułapka energetyczna…” dopiero rozpoczynała dyskusję pomiędzy wyborem kierunku rozwoju energetyki: ekstensywnym bądź intensywnym. Kierunek ekstensywny zakładał rozbudowę górnictwa do niebotycznych rozmiarów, natomiast intensywny ograniczał energochłonność gospodarki i tym samym był opcją zmiany kultury energetycznej. Stosując współczesną terminologię, opcja intensywna miała charakter energooszczędny i proekologiczny. Należy zaznaczyć, że kiedy w Polsce dopiero zastanawiano się nad wyborem drogi rozwoju, kraje EWG realizowały ten kierunek w wyniku nabytych doświadczeń płynących z kryzysów naftowych.
Błędy transformacji
Wraz z transformacją ustrojową po 1989 roku zostały zainicjowane różnorodne procesy obejmujące gospodarkę, a wraz z nimi pojawiły się nowe problemy społeczne, w tym również zjawisko rosnącego bezrobocia. W okresie przejściowym w polskiej energetyce stało się coś dziwnego. Wzrosła ilość węgla brunatnego w strukturze zużycia energii pierwotnej: w 1970 roku było go 7%, w 1980 roku 5,4%, natomiast rok 1990 to skok w górę do 13,4%, zgodnie ze statystyką artykułu „Wybrane problemy polityki energetycznej Polski” z 2006 roku opublikowanego w kwartalniku „Polityka energetyczna”, afiliowanym przy PAN.
Należy założyć, że rozbudowa branży wydobywczej węgla brunatnego w latach 90. była jednym z wielu doraźnych sposobów redukcji bezrobocia wywołanego przez transformację ustrojową i był to pierwszy poważny błąd, który odcisnął się na elektroenergetyce. Jak widać z perspektywy czasowej trzech dekad, żadna z ekip politycznych nie miała dobrego pomysłu albo odwagi, żeby rozwiązać problem wygenerowany już po 1989 roku.
Drugim poważnym błędem strategicznym było postawienie inwestycji Elektrownia Jądrowa „Żarnowiec” w stan likwidacji decyzją Rady Ministrów w dniu 17 grudnia 1990 roku. Projekt siłowni jądrowej, pomimo dalekiego stadium zaawansowania budowy, nie został zrealizowany. Konsekwencje tej decyzji z perspektywy minionych trzydziestu lat są daleko idące. Można stwierdzić, że utracono kapitał ludzki łącznie z jego poziomem wiedzy. Ta decyzja rzutuje na obecny kształt polskiej polityki energetycznej, ponieważ krajowa energetyka atomowa w dalszym ciągu nie może wyjść z obszaru deklaracji politycznych i planów.
Należy mieć na uwadze, że doświadczenia gromadzone w nadzorze nad pracą siłowni jądrowej to nie tylko elektroenergetyka w klasycznym rozumieniu, ale również fundament wiedzy mającej zastosowanie w eksploracji kosmosu. Deficyty kadrowe i brak codziennego doświadczenia na skalę przemysłową w energetyce atomowej sprawiają, że rodzima gospodarka funkcjonuje poza orbitą przemysłu kosmicznego, który będzie stanowił filar wzrostu ekonomicznego wielu państw w najbliższych dekadach.
Amerykanie już w 1959 r. testowali nuklearny cieplny silnik rakietowy (NTR) oznaczony jako KIWI-A. Technologia ta jest w stanie skrócić czas lotu między Ziemią a Marsem z 7 do 3 miesięcy w perspektywie przyszłych misji załogowych. Teraz są realizowane różnorodne projekty współpracy pomiędzy branżą kosmiczną a dostawcami technologii nuklearnych. Jest wiele przykładów tego typu współpracy.
NASA wraz z Departamentem Energii poszukują rozwiązań w celu opracowania kompaktowego systemu zasilania jądrowego, który mógłby wesprzeć plany eksploracji Księżyca i Marsa. Projekt „Fission Surface Power” ma na celu opracowanie 10-kilowatowego reaktora, który może zostać umieszczony na Księżycu w 2027 roku, zapewniając energię systemom, gdy zasilanie energią słoneczną nie jest możliwe. Podobny wydźwięk ma deklaracja ze stycznia 2021 roku o współpracy Rolls-Royce z Brytyjską Agencją Kosmiczną w celu wykorzystania energii jądrowej w całej gamie działań związanych z eksploracją kosmosu: zaczynając od produkcji i uruchamiania pojazdów kosmicznych, po zasilanie infrastruktury umieszczonej na orbicie.
Energetyka a gospodarka
Opisując relacje panujące pomiędzy energetyką a gospodarką, przytoczę jedną z dziesiątków ważnych konkluzji zawartych w książce PWN „Energetyka a społeczeństwo. Aspekty socjologiczne”, która mówi, że jednym z mierników kapitału intelektualnego danego kraju jest wskaźnik zużycia energii na mieszkańca tuż obok PKB, długości życia, długości dróg utwardzonych i liczby użytkowników internetu.
Rozwijając wątek samego PKB, poza całą paletą danych statystycznych opisujących produkt krajowy, elementem, który decyduje o pozycji i sile gospodarki danego kraju na tle innych państw, jest jego struktura eksportowa w odniesieniu do tzw. wysokiej techniki. W przypadku Polski w ramach struktury eksportowej poziom hi-tech waha się między 8,5% a 11,3% w zależności od krajowej instytucji raportującej.
Zewnętrzne źródło danych, jak Bank Światowy w kontekście Polski podaje wartości skali eksportu hi-tech wskazujące na tendencję spadkową: 11,03% w roku 2016, 10,91% w 2017, 10,62% w 2018 oraz 10,11% w 2019 roku. W skład pozostałej części struktury eksportowej w myśl danych WITS World Bank wchodzą między innymi: maszyny 24,17%, urządzenia transportowe 13,76%, metale 10%, plastik i guma 7,25%, produkty żywnościowe 6,81%, chemikalia 6,70%, drewno 5,45%, tekstylia 3,83% oraz paliwa 2,6%. Jest to katalog produktów, których konkurencyjność jest warunkowana wielkością poniesionych kosztów na energię elektryczną w procesie ich produkcji. Innymi słowy im droższy jest prąd w kraju, tym jest mniej konkurencyjny cenowo oferowany zestaw produktów średniej i niskiej techniki.
Na koszt produktu składa się wiele pozycji kalkulacyjnych, a wśród opcji składowych można odnaleźć paliwo oraz energię technologiczną. Napędy maszyn konsumują w ramach całego wydatkowania energii w procesie produkcji średnio 10% energii w postaci elektryczności, natomiast w niektórych branżach udział ten może sięgać 25%. W myśl danych amerykańskiej Energy Information Administration udział w całkowitym zużyciu energii elektrycznej przez maszyny w procesie produkcji: plastików, gumy oraz w branży tekstylnej sięga pułapu 25%. Produkcja maszyn, urządzeń transportowych, komputerów i elektroniki to przedział od 15% do 20%, natomiast wytworzenie żywności, chemikaliów, wyrobów papierniczych oraz wyrobów z drewna zabiera średnio od 5% do 10% energii elektrycznej.
Konkludując rozważania nad krajową elektroenergetyką, należy zadać pytanie: czy zasadne jest sztuczne utrzymywanie coraz mniej rentownej branży węglowej aż do roku 2049 poprzez podpisanie umowy społecznej pomiędzy stroną związkową a rządową? W mojej ocenie, nie, zważając na fakt, że rosnące koszty prądu pochodzącego z węgla w konsekwencji będą ograniczały konkurencyjność polskiego eksportu. Dystans czasowy pomiędzy rokiem 1989 a 2049 wynosi równo 60 lat i w tym czasie bilans elektroenergetyczny mógłby trzykrotnie zostać gruntownie przebudowany. Jak widać, 60 lat w Polsce to za mało na zmianę.
dr Łukasz Gajewski
Politolog, członek grupy ekspertów w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Zajmuje się aktualnymi problemami związanymi z bezpieczeństwem państwa i kierunkami polityki zagranicznej, a także m.in. zagadnieniami z zakresu bezpieczeństwa energetycznego Polski.