Nie szukam szkoleniowca
Prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Sebastian Świderski mówi o kandydacie na nowego trenera męskiej reprezentacji Polski.
Ferdinando De Giorgi chce być trenerem reprezentacji Polski. Złożył ofertę w PZPS. Ma Pan już jego następcę?
(śmiech) Na tę chwilę nie muszę szukać. Trener De Giorgi nadal jest szkoleniowcem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i będzie nim do końca sezonu. Jeżeli zostanie selekcjonerem reprezentacji Polski, będziemy mieli czas, by znaleźć kogoś innego. Rozpoczęliśmy za to z nim rozmowy o przedłużeniu umowy. Zobaczymy, jak potoczą się negocjacje, czy zawrzemy w niej klauzulę, czy poczekamy na decyzję PZPS, kto poprowadzi naszą kadrę.
Związek nie chce, by nowy trener łączył pracę w klubie i w kadrze.
Rozumiem, ale to powinno dotyczyć szkoleniowców, którzy nie pracują w Polsce. Nie znają polskiego rynku i zawodników. Trudno sobie wyobrazić, gdyby – przykładowo – trener z Ameryki Południowej prowadził zespół u siebie i miał przyjechać do nas w maju, by zbudować drużynę. Natomiast ci, co są na miejscu, mają wielkie handicapy, mogąc oglądać w każdej kolejce większość siatkarzy. Analizują ich grę pod kątem własnej drużyny.
Dlaczego De Giorgi powinien zostać trenerem kadry?
Bo to fachowiec. Przy tym, że „Fefe” trafił do ZAKSY duże znaczenie miało to, że pracowaliśmy razem w Perugii i Lube Banca Macerata. Był moim trenerem, poznałem jego warsztat i jego jako człowieka. Od tamtego czasu jeszcze się rozwinął. Pracował na trudnym terenie rosyjskim. Ma więc wizję nie tylko siatkarza-Włocha, ale też takiego krnąbrnego, jacy zdarzają się w Rosji. Ma charyzmę, doświadczenie i przede wszystkim potrafi rozmawiać z zawodnikami i wpłynąć, by weszli na wyższy poziom.
Polscy siatkarze potrzebują właśnie kogoś takiego z twardą ręką?
Na pewno musi być to ktoś, kto będzie dla nich autorytetem. Mniej kolegą, a bardziej wymagającym ojcem. Przypomina mi się Raul Lozano. Objął kadrę i naprawdę wiele spraw uporządkował. Wymógł na związku i zawodnikach stu procentowy profesjonalizm. Oczywiście, jesteśmy na zupełnie innym etapie niż dziesięć lat temu. Minęły czasy nauki, jak przygotować zespół fizycznie, jak prowadzić i wykorzystywać statystyki i tak dalej. Obecnie w tych kwestiach należymy do światowej czołówki. Nie chcę też mówić, że Stefan (Stephane Antiga) był zły. Osiągnął wielki sukces, jakim było mistrzostwo świata. Wszyscy jesteśmy mu wdzięczni. Jednak czas na nowy etap. Mamy świetnych juniorów, którzy zdobywają złote medale. Oni też potrzebują kogoś, kto da im sygnał, wprowadzi w dorosłą siatkówkę.
Ma Pan swojego faworyta?
De Giorgi. Z kandydatów, którzy się przewijają znam też Raula Lozano, Andreę Anastasiego. Wiem, że mogliby się sprawdzić. Spośród tych, z którymi nie pracowałem, ale myślę, że daliby radę, to Władimir Alekno i oczywiście Bernardo Rezende. Ale to wydaje się być niespełnionym marzeniem, on w Brazylii jest bogiem.
Czemu do prowadzenie kadry nie zgłosił się żaden Polak?
To pokazuje błąd w szkoleniu trenerów. W pewnym momencie było kilku, którzy pracowali przy pierwszej reprezentacji – Radek Panas, Krzysiek Stelmach. Wydawało się, że w niedługim czasie będą prowadzić kadrę. Nic z tego nie wyszło, popełniono błędy, nie wiem czemu. Obecnie mamy kilku młodych, jak choćby Wojtek Serafin, Piotrek Gruszka, czy Kuba Bednaruk. Oni niedługo mogą stanowić o polskiej sile trenerskiej. Ale muszą zdobyć doświadczenie. Kuba go już trochę ma, choć na razie pracował z kadrą juniorów. W każdym razie potrzebują czasu, by obyć się z realiami, bo te są zupełnie inne w pierwszej reprezentacji. Trzeba mieć też charakter, żeby sobie z nimi poradzić. Wierzę, że za cztery lata, bo tyle według PZPS ma trwać kadencja następnego trenera, zgłosi się kilkunastu Polaków.
Jako prezes ZAKSY, ma Pan poczucie, że zrobił wszystko, by Pana klub poradził sobie w tym sezonie w PlusLidze i Lidze Mistrzów?
Najważniejsze, że utrzymaliśmy niemal cały skład. Naszym bonusem jest więc to, że zaczynamy z wyższego poziomu, który rozwijamy. W Lidze Mistrzów będzie trudno, bo dużo zawodników będzie w niej debiutowało, z drugiej strony – mamy zgrany zespół. Trener mówi, że to będzie sezon przeglądu kadry. Jedną szóstką plus libero nie da się zagrać sezonu. Dlatego zadbaliśmy, by wszyscy prezentowali zbliżony, wysoki poziom. Musimy też rozgraniczyć kilka aspektów. Te główne to sportowy i finansowy. Jeśli mówimy o grze w europejskich pucharach, to w siatkówce nie jest to liczenie zysków, a minimalizowanie strat. Także w Lidze Mistrzów. Rok temu wycofaliśmy się z Pucharu Challenge, bo nie mieliśmy w budżecie żadnych europejskich zagrywek. Okazało się to zbawienne, bo mieliśmy czas, by odpowiednio przygotować się do walki o mistrzostwo Polski, które zdobyliśmy.
Liga Mistrzów to większy – prestiż czy kłopot?
Zależy. Sama w sobie to prestiż. Są kluby, które wykorzystują w niej grę, organizując mecze w dużych halach. Wypełniający je kibice, finansują grę w rozgrywkach. Z drugiej strony to kłopot, bo logistycznie trudno wszystko połączyć, bo mamy rozszerzoną ligę. Zawodnicy więcej czasu spędzają w autokarze lub samolocie, a to nie sprzyja formie sportowej.
Od tego sezonu w PlusLidze gra 16 drużyn. Przed powiększeniem wiele osób krytykowało ten pomysł. Po paru kolejkach widać, że między niektórymi drużynami jest przepaść w każdym aspekcie.
Całość ocenimy po sezonie, ale na razie widać, że wychodzi to słabo. Dolna część tabeli spłaszczyła się, ale jej poziom się obniżył. To ma wpływ na całą ligę. Według mnie nie stać nas na utrzymywanie 16 klubów, które solidnie by się prezentowały. Tak, by mieć w nich zawodników na wysokim poziomie. To też nie sprzyja rozwojowi młodych. Oni muszą grać i obcować z najlepszymi. A jeśli ćwiczą z rówieśnikami albo słabszymi, to będą się cofał.
ZAKSA włączyła się w akcję Movember, zachęcającą mężczyzn do profilaktycznego badania raka prostaty. Jak, poza zapuszczeniem wąsów, włączy się w nią klub?
No ja akurat wąsów zapuszczać nie muszę, mój image nie zmienia się od 20 lat. Akcję jak najbardziej promujemy. Jak w każdej dziedzinie, łatwiej i lepiej zapobiegać przez profilaktykę, niż później się leczyć. Dlatego mężczyźni w każdym wieku powinni robić sobie „przegląd”. W środowisku mamy przykłady, że warto. Wiele osób się przebadało, u kilku wykryto chorobę. Na szczęście nastąpiło to na tyle szybko, że wszystko dobrze się skończyło.
Rozmawiał Tomasz Biliński