Nie przychodzić, nie pytać, 500 zł nie ma
Program, który przewiduje wsparcie dla rodzin, jeszcze nie ruszył. Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Barcinie głos w tej sprawie zabrał burmistrz Michał Pęziak.
- Teraz nie ma co, kiedy jest się w sklepie, na pawilonach, przychodzić za każdym razem do urzędu i pytać o te 500 zł - prosił. - Ja wiem, że jest to ważne zasilenie budżetu rodzinnego, ale na razie tych środków nie ma.
Dodał, że prawdopodobnie wnioski w tej sprawie będzie można składać dopiero od 1 kwietnia br.
- Dotknął pan tematu „500 +”, to bardzo sztandarowy temat w tej chwili - stwierdził Henryk Popławski.
Radny pamięta jak w okresie przedwyborczym mówiono, że program jest przygotowany, dopracowany. - Teraz wydaje się, że to nie do końca było przygotowane i bardziej było to hasło niż przygotowany projekt. Ze zdziwieniem przeczytałem ostatnio, że jest winny tego, że program „500 +” się opóźnia. Podobno winne są samorządy, które nie są gotowe, żeby ten program realizować - powiedział.
Michał Pęziak powiedział, że samorządy - z reguły te największe (ponieważ tam skala problemu także jest największa) - sygnalizują, iż 2 procent środków przeznaczonych na obsługę programu, zatrudnienie ludzi, zakup materiałów, są niewystarczające.
- Mówi się, że trzeba będzie zatrudnić siedem tysięcy urzędników, żeby wdrożyć ten program. A o kosztach się nie mówi i tu jest największy problem - usłyszeliśmy.
Mało tego. Pojawiły się apele, aby dodatkowe 500 zł weszły do dochodu rodziny. Tak się jednak nie stanie. - Więc jest zagrożenie, że znajdzie się grupa ludzi, którym nie będzie chciało się pracować, bo dostaną dodatki z opieki społecznej, „500 +” i to może spowodować demobilizację jeśli chodzi o chęć podejmowania pracy. Rodzina czteroosobowa dostanie dwa tysiące złotych takiej pomocy, nie wejdzie to w dochód i dalej będą należały się świadczenia z pomocy społecznej, plus dodatki na przykład dla osoby bezrobotnej, która urodziła dziecko i przez rok jeszcze świadczenia. Ktoś, kto pracuje i zarabia dwa tysiące pomyśli sobie, po co mam chodzić do pracy, nie chodziłbym i miałbym to samo - powiedział.
Jeśli program „500 +” wejdzie w życie w sąsiedniej gminie Łabiszyn obejmie on ok. 1300 dzieci. Jacek Idzi Kaczmarek, burmistrz Łabiszyna przyznaje, że gmina przygotowuje się do realizacji programu. Wydzielono miejsce dla osoby, która będzie go obsługiwała i planuje się je wyposażyć.
- Żeby nie było to potem organizowane tak na łapu capu - stwierdza.
Ale oświadcza też wprost, że to kolejny projekt, który przerzuca się na samorządy.
Jego wątpliwości budzi szczególnie ograniczenie wiekowe osób - do 18. roku życia - które będą mogły korzystać z wsparcia. W tym wieku generowane są duże wydatki, na materiały do nauki, korepetycje, dojazdy. Na studiach wydatków jest jeszcze więcej.
- Dlatego wykluczenie osób, które ukończyły 18 lat jest dla mnie błędem. Osobiście uważam, że projekt w takim kształcie wchodzić nie powinien. Uważam, że należy pomagać, ale poprzez tworzenie infrastruktury, na przykład poprawę warunków przedszkolnych, tworzenie żłobków, zwiększenie puli na dożywianie, wyprawki. Będzie wtedy stuprocentowa pewność, że środki trafią do każdego. Na sto procent jestem przekonany, że realizacja programu nie spowoduje żadnego wzrostu w zakresie demografii. Żadnego „baby boomu” nie będzie. Według mnie, należało w tym roku przeanalizować wszystkie „za” i „przeciw”, dokonać obliczeń, przygotować różnego rodzaju symulacje, wysłuchać odpowiednich środowisk i w przeciągu roku wypracować ustawę, która miałaby szansę na realizację w latach następnych - stwierdził włodarz.