Nie obawiam się, że w sprawie byłego prezydenta sąd mógłby być stronniczy
Andrzej Bosak od blisko roku jest prezesem Sądu Okręgowego w Tarnowie. Wyjaśnia, dlaczego chciał przeniesienia apelacji Ryszarda Ścigały do innego miasta oraz czego szukało w sądzie CBA
Dlaczego zwrócił się Pan do Sądu Najwyższego o to, żeby przekazał apelację Ryszarda Ścigały do sądu okręgowego w innym mieście?
Pan Ścigała przez wiele lat pełnił urząd prezydenta miasta i chcąc nie chcąc przedstawiciele tarnowskiego sądu mieli z nim styczność.
Sędziowie na co dzień starają się dystansować od kontaktów z politykami i przedstawicielami władzy samorządowej, ale zdarzają się takie sytuacje, kiedy mimo wszystko dochodzi do tych relacji.
Choćby przy okazji różnych oficjalnych uroczystości czy wspólnie podejmowanych działań. W tym konkretnym przypadku były prezydent aktywnie występował między innymi w sprawie utrzymania niektórych wydziałów tutejszego sądu.
Czy byłoby coś złego w tym, gdyby w tej sprawie orzekali tarnowscy sędziowie?
Te kontakty z byłym prezydentem miasta odbywały się wprawdzie wyłącznie na linii zawodowej, ale mimo wszystko chcieliśmy uniknąć sytuacji, w której - w odbiorze społecznym - rozpoznawanie tej sprawy przez tutejszy sąd mogłoby być potraktowane, jako nieobiektywne.
Między innymi z tego powodu początkowo ta sprawa, w ogóle miała nie być osądzana w okręgu tarnowskim, aby uniknąć posądzeń o stronniczość.
Stało się jednak inaczej i w pierwszej instancji ostatecznie rozpatrywali ją sędziowie z Brzeska.
Miałem jeszcze nadzieję, że przynajmniej apelacja będzie rozpatrywana gdzie indziej, jednak Sąd Najwyższy nie podzielił moich argumentów w tym temacie.
Czyżby obawiał się Pan o bezstronność?
W żadnym wypadku. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, że wyrok będzie bezstronny i pan Ścigała otrzyma taką sprawiedliwość, jaka mu się należy, bez względu na to, kim był i co znaczył w środowisku tarnowskim.
Czy wiadomo już kto będzie orzekał w tej sprawie?
To się dopiero okaże. Sędziowie na pewno nie będą do tej apelacji specjalnie wyznaczani. Sprawa, jak każda inna, czeka na swoją kolej i trafi na tych sędziów, którzy będą mieć akurat w danym terminie przydzielone wokandy.
Czy wzorem kolegów z sądu rejonowego będą masowo wyłączać się z tej sprawy?
Mają do tego prawo. Ich wnioski zostaną uwzględnione jednak wyłącznie pod warunkiem, że podadzą uzasadnione powody, dlaczego właśnie oni nie mieliby tej sprawy rozpatrywać.
Ja nie mam takich instrumentów prawnych, aby cokolwiek modyfikować w składzie orzekającym. Zresztą po co miałbym to robić? Nie mam w tym żadnego interesu.
W tarnowskim sądzie pojawili się funkcjonariusze CBA. Czego szukali?
To odprysk większego śledztwa, które jest prowadzone w sprawie działania na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Przeglądane były pojedyncze sztuki pewnych umów, które zostały zawarte przez tutejszy sąd z podmiotami zamieszanymi w tamtą, głośną już w skali kraju aferę.
Zresztą funkcjonariusze CBA badali nie tylko umowy zawierane przez nasz sąd, ale również te w innych miastach, które podlegają apelacji krakowskiej. Nic mi nie wiadomo na temat jakichś nieprawidłowości w tym zakresie w Sądzie Okręgowym w Tarnowie.
Co z roszczeniami płacowymi blisko 300-osobowej kadry urzędniczej w tarnowskich sądach? Czy przeprowadzony blisko dwa lata temu protest zmienił coś w ich sytuacji?
To pytanie też nie do mnie, ale do dyrektora sądu, któremu podlegają pracownicy administracyjni. Niemniej jednak z tego, co mi wiadomo, podwyżki płac były, ale nieduże.
Trudno mi powiedzieć, czy satysfakcjonujące, czy nie. W tym momencie nikt w tej sprawie nie protestuje.
A ile zarabiają sami sędziowie?
Konkretnych sum panu nie powiem. Ale proszę mi wierzyć są to pobory na naprawdę godziwym poziomie, w porównaniu z tym co było kiedyś.
To dlaczego niektórzy z nich wchodzą w konflikt z prawem, jak sędzia z Wrocławia przyłapany na kradzieży w markecie?
Takie sytuacje trzeba jak najbardziej krytykować i napiętnować. Niemniej jednak dochodzi do nich bardzo rzadko. W ostatnim czasie były wprawdzie dwa takie przypadki w kraju, ale na 10 tysięcy czynnych zawodowo sędziów, którzy orzekają w Polsce, to mimo wszystko margines.
Ja jestem dumny z tego, że wykonuję ten zawód i kieruję sądem w Tarnowie. W naszym okręgu, od lat, tego typu występki przeciwko prawu z udziałem przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości nie miały miejsca.
Mało tego. Nasi sędziowie sumiennie wykonują powierzone im zadania. Przez wiele lat byłem rzecznikiem dyscyplinarnym w okręgu i tym samym dokładnie analizowałem między innymi skargi składane przez petentów na pracę sędziów.
W skali roku w okręgu rozpatrywanych jest przez sądy blisko 120 tysięcy spraw
Tych, co roku wpływa góra kilkanaście. Przy bliższym ich rozeznaniu okazuje się, że są one nieuzasadnione. To naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę to, że w skali okręgu rocznie rozpatrywanych jest w sądach w Tarnowie, Bochni, Brzesku i Dąbrowie Tarnowskiej blisko 120 tysięcy spraw.
Ilu mamy sędziów?
W tym momencie 93, z czego 26 w sądzie okręgowym. Do obsadzenia są trzy wakaty, ale o tym, czy zostaną one zapełnione, zdecyduje minister.
Równie dobrze, naszym kosztem, może je przenieść do innego okręgu, gdzie są jeszcze większe braki kadrowe niż u nas. Takie sytuacje miały miejsce już wcześniej.
Nie boi się Pan tego, że w takiej sytuacji czas rozpatrywania niektórych spraw jeszcze się wydłuży?
Niestety istnieje takie zagrożenie, ale związane jest ono nie tylko z niedostatkiem sędziów, ile z tym, że młodzi ludzie niechętnie garną się do pracy w charakterze biegłych sądowych.
Niektóre sprawy ciągną się miesiącami, nawet latami właśnie dlatego, że sędzia czeka na opinię biegłego w konkretnej dziedzinie, który jest na przykład jeden na całą Polskę.
Zdarza się, że na przeszkodzie do szybkiego rozstrzygnięcia konkretnej sprawy stoi przedłużające się postępowanie administracyjne lub to, że w międzyczasie zmarła jedna ze stron i trzeba poszukać jej spadkobierców.
Poproszę o kilka sądowych rekordów...
Spokojnie. To już nie te czasy, kiedy sprawy ciągnęły się dekadami. W przypadku postępowań karnych na palcach jednej ręki można policzyć te, które trwają dłużej niż trzy lata.
Nieco gorzej pod tym względem wygląda sytuacja w postępowaniach cywilnych. W skali całego okręgu jest może 20 spraw, które rozpatrywane są ponad pięć lat, ale nie dłużej niż dziesięć.
Ludzi to nie irytuje?
Strona wnosząc sprawę do sądu musi mieć świadomość tego, że to może potrwać, ale za to będzie ona należycie rozpoznana. Sąd to nie fabryka.
Nie możemy pozwolić sobie na to, że jako instytucja ostateczna do rozwiązywania spornych sytuacji, będziemy godzić się na to, aby coś robić szybko, nagle i po łebkach.
Można oczywiście skorzystać z alternatywnych rozwiązań, jak mediacje czy na przykład pośrednictwo rzeczników praw konsumenta. Liczba spraw, które wpływają do naszych sądów znacząco jednak nie maleje.
O czym to świadczy?
Z jednej strony o zaufaniu, którym darzą nas mieszkańcy, a z drugiej o tym, że niejednokrotnie nie potrafią oni w inny sposób rozwiązać swoich problemów i dlatego kierują swoje kroki do sądu, żeby to zrobił za nich.
Dzięki rozbudowie budynku przy ul. Dąbrowskiego wszystkie wydziały są już w jednym miejscu i nie trzeba jeździć po różnych budynkach w mieście na rozprawy, jak niedawno.