Nie ma u nas już sklepów z „artykułami kolekcjonerskimi”
Jeszcze do niedawna w całym regionie działało kilkadziesiąt sklepików, w których można było kupować syntetyczne narkotyki oferowane klientom, jak sole, proszki i artykuły kolekcjonerskie.
W naszym regionie jeszcze kilka miesięcy temu działały dopalaczowe sklepiki. W Bydgoszczy m.in. przy ulicach Dworcowej, Śniadeckich i Nowodworskiej. W Toruniu np. przy ulicy Sukienniczej, gdzie po interwencjach sanepidu sklep kilkanaście razy zawieszał działalność, ale za każdy razem otwierany był ponownie. Prowadziły go kolejno powstające spółki: Rico Roll, Liko Persico, Matias, Kubiaszek. Wszystkie mające w nazwie „Sp. z o.o.” i wszystkie zarejestrowane w Pabianicach.
W tym roku w całym województwie nie otwarto żadnego nowego sklepiku, w którym można kupić tzw. artykuły kolekcjonerskie. - Na bieżąco monitorujemy miejsca, w których wcześniej działały takie punkty - mówi Klaudia Nawra, kierownik Działu Prewencji Chorób Zawodowych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. To właśnie ci inspektorzy koordynują działania wymierzone w handel dopalaczami w regionie. - W całym 2016 roku przeprowadzono 66 kontroli, zabezpieczyliśmy 183 produkty, w 14 przypadkach badania potwierdziły, że analizowane substancje to dopalacze - wylicza.
Z kolei podinsp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy podkreśla: - Policjanci pełnili rolę asystującą podczas działań administracyjnych podejmowanych przez inspektorów sanepidu. Te wspólne kontrole powtarzały się. Można przypuszczać, że dla osób zajmujących się sprzedażą nielegalnych substancji okazały się zbyt uciążliwe.
Policjanci jednak zaznaczają, aby opanować entuzjazm, ponieważ handel dopalaczami po prostu zmienił charakter. - W sieci łatwo można je kupić - mówi jeden z mundurowych zajmujący się walką z nowymi narkotykami, jak bywają nazywane dopalacze. - Prawdopodobnie substancje, które wcześniej były sprzedawane stacjonarnie, przeszły do obrotu dilerskiego.
W ubiegłoroczne wakacje odnotowano 135 zatruć dopalaczami, a jeszcze rok wcześniej na szpitalne łóżka w całym regionie z takimi objawami trafiło ponad cztery razy więcej osób.
- Dopalacze są groźne, bo ich skład wciąż się zmienia. Tak naprawdę, to znamy tylko niektóre substancje, które używane są przy ich produkcji - mówi Robert Rejniak, terapeuta uzależnień.
W walce z dopalaczami, które są wciąż dostępne choćby w sprzedaży przez internet, może pomóc nowelizacja prawa karnego. Jej projekt przygotowali urzędnicy łódzkiego magistratu. Chodzi o stworzenie nowego rejestru środków zakazanych, który - jak podkreślają pomysłodawcy - „rozwiązałby ręce” policji. Póki co jednak w Łodzi sami znaleźli sposób na walkę z dopalaczami.
- Namierzyliśmy właścicieli kamienic, w których znajdowały się sklepy z dopalaczami - mówi Łukasz Goss, z biura rzecznika UM Łodzi. - Postawiliśmy im 24-godzinne ultimatum: Albo natychmiast przyniosą nam wypowiedzianą umowę najmu wobec tego sklepu, albo my skierujemy wobec tego właściciela pozew o milion złotych z tytułu odszkodowania za obniżenie wartości naszych, sąsiadujących nieruchomości. Prawie we wszystkich przypadkach udało się tę sprawę rozwiązać polubownie. Jeden właściciel się nie zgodził. Wycofał się dopiero, gdy sąd stwierdził, że żądanie miasta ma uzasadnienie.
Czy w przyszłości nasi samorządowcy mogliby skorzystać z doświadczeń łodzian? Póki co, takiej ewentualności nie rozważali. - Z informacji, które udało mi się uzyskać wynika, że w Grudziądzu nie ma aktualnie czynnych sklepów z dopalaczami - mówi Magdalena Jaworska-Nizioł, rzecznik grudziądzkiego ratusza.