Nie dla nas czysta energia płynącej wody
Podczas wakacji jeździmy nad wodę. Czasem są to jeziora lub morza (nawet bardzo egzotyczne, bo nie ma chyba takiego zakątka świata, gdzie by „naszych” nie było), ale najczęściej towarzyszą nam rzeki. Małe strumienie i duże rzeki. Płynące majestatycznie lub pędzące w pianie i rozbryzgach po kamieniach. Z czasów moich kajakowych wędrówek po różnych szlakach wodnych pamiętam wierszyk: Chociaż na rzekę człek narzeka / urzeka jednak rzeka człeka!
Coś w tym jest - niewiele jest rzeczy, które by nas mogły tak zauroczyć, jak piękna rzeka! Ale czy poza urodą i ochłodą rzeka może nam dać coś jeszcze?
Wszyscy wiemy, że płynąca woda może dostarczać energii. Norwegia obecnie jest w stanie zaspokoić 100 proc. swoich potrzeb energią z hydroelektrowni. Czy my nie powinniśmy pójść jej śladem?
Otóż niestety nie możemy. Polska jest uboga w wodę. Nasze rzeki i jeziora mają 8313 km kw. i stanowią 2,7 proc. powierzchni kraju. Zasoby wody w przeliczeniu na jednego mieszkańca naszego kraju są trzykrotnie mniejsze niż średnia europejska i pięciokrotnie mniejsze niż średnia światowa, chociaż ta ostatnia obejmuje także kraje pustynne!
Wielkość odpływu rzecznego z terenu całej Polski waha się od 30 km sześc. do 90 km sześc. na rok w zależności od tego, czy był to rok deszczowy, czy suchy. To niewiele, bo na przykład sama Amazonka ma odpływ 3.800 km sześc. Co więcej, poziom wód w rzekach zmienia się w ciągu roku, więc tak zwany odpływ gwarantowany przez 95 proc. roku wynosi zaledwie 22 km sześc. Ponieważ około 15 km sześc. musi pozostać w rzekach i zbiornikach wodnych dla zapewnienia prawidłowego funkcjonowania ich ekosystemów, to do dyspozycji pozostaje zaledwie 7 km sześc. wody rocznie.
Co gorsza, większość rzek w Polsce ma na prawie całej swojej długości stosunkowo mały spadek. Przyjmuje się, że rzeka nadaje się do eksploatacji energetycznej, jeśli strumień energii wody wynosi przynajmniej 100 kW na kilometr spadku rzeki. Większość naszych rzek nie spełnia tego kryterium, bo gdy niosą one wiele wody, to płyną po równinach i nie ma jak ich spiętrzyć, żeby postawić elektrownię, zaś tam, gdzie spiętrzenie byłoby możliwe, rzeki niosą zbyt mało wody.
Rachunek jest zatem pesymistyczny: maksymalna ilość energii, jaką rocznie moglibyśmy „wycisnąć” z naszych rzek, wynosi 23 TWh. Technicznie moglibyśmy zbudować elektrownie dające 12 TWh. Natomiast ekonomicznie uzasadnione byłoby pozyskiwanie 8,5 TWh. Tymczasem elektrownie cieplne dają co rok 163 TWh!
Kiedyś marzyliśmy, że „biały węgiel”, czyli energia płynących rzek, zastąpi czarny węgiel spalany w typowych elektrowniach - kosztowniejszy i kłopotliwy ekologicznie (CO2 wytwarzany przez polskie elektrownie cieplne to coraz większy problem ekonomiczny i polityczny).
Podane rachunki wskazują, że były to piękne, ale niestety nierealne marzenia...