Nie da się ominąć Byrcynów
Nie będzie nowych tras narciarskich po wschodniej stronie kolejki. Narciarze - nie łudźcie się. Zakopiańscy radni nie zgodzili się na zmianę planów zagospodarowania przestrzennego tego terenu
Narciarze w najbliższych latach na pewno nie pozjeżdżają z Gubałówki.
Rada miasta odrzuciła przygotowane przez przewodniczącego Grzegorza Jóźkiewicza stanowisko, wzywającą burmistrza Leszka Dorulę do udostępnienia pod stoki terenów leżących po wschodniej stronie kolejki. Bez tego nie da się obejść działek należących do rodziny Gąsienica-Byrcyn, która od 11 lat blokuje trasę narciarską na Gubałówce.
Zmiana dawała szanse...
- Polskie Koleje Linowe już dwa lata temu przedstawiły publicznie projekt budowy nowych tras narciarskich na Gubałówce - przypomina Bartłomiej Bryjak, zakopiański radny.
- Zakłada on budowę tras po wschodniej stronie kolejki szynowej. Dziś w planach zagospodarowania przestrzennego to tereny zielone. Do poprowadzenia tu stoku potrzebna jest zmiana planu.
Burmistrz nie chce przystąpić do tego bez zgody rady. Dlatego na minionej sesji mieliśmy przyjąć stanowisko, które dawałoby Doruli „zielone światło” na takie działanie - tłumaczy.
Popierający projekt radni przekonywali, że zmiana wskazywałaby tylko kierunek rozwoju infrastruktury dla tej części góry. Po zmianie planu za budowę stoków równie dobrze mógłby się wziąć PKL, jak też np. przyszła spółka mieszkańców - właścicieli gruntów.
- Nasza rezolucja była więc w mojej opinii bardzo sprawiedliwa dla wszystkich - mówi radny Zbigniew Szczerba. - Niestety. Projekt przepadł.
Triumf Byrcynów
W trakcie sesji z szeregów rady miasta wyłoniła się grupa samorządowców, którzy powtarzali słowa Bożeny Gąsienicy-Byrcyn, że rezolucja to de facto krok mający wywłaszczyć górali z ziemi na rzecz PKL.
- Ta spółka jest zła - krzyczała z mównicy dopuszczona do głosu Gąsienica-Byrcyn. - To zagraniczny kapitał z Luksemburga, który oszukuje górali i nie prowadzi z nimi rozmów.
Uchwalając korzystną dla nich zmianę w planach, miasto podwyższa ich majątek przed ewentualną zmianą właściciela. Dlatego póki PKL nie będzie znów polską firmą, nic nie można na Gubałówce zmieniać - skwitowała kobieta.
Jej stanowisko poparło 10 radnych. Tyle samo głosowało za zmianami na tym terenie. Ostatecznie projekt więc upadł. Mimo że na sali byli też mieszkańcy Gubałówki, którzy na rzecz budowy nowych stoków założyli stowarzyszenie.
Pucz się nie udał
W trakcie dyskusji na sesji okazało się też, że zwolennicy utrzymania obecnego statusu na Gubałówce gotowi byli odwołać przewodniczącego rady.
Światło dzienne ujrzały bowiem SMS-y wysyłane przez stronnika Byrcynów, radnego Jacka Kalatę, do innych radnych. Domagał on się w nich, by odwołać przewodniczącego Jóźkiewicza, który przygotował projekt dotyczący Gubałówki. To się jednak nie udało - został na swoim stanowisku.